piątek, 26 sierpnia 2016

Mu



Szanowny Panie,

myślę czasem, że to przejebane urodzić się krową taką, co służy tylko do dojenia. Co ta krowa winna, że jej matka akurat była z takiej hodowli masowej. I co też później taka krowa ma też zrobić, żeby się wyrwać z tej rzeczywistości, w której przyszło jej wzrastać – beznadziejnej bez dwóch zdań.  Jak żyję, nie słyszałem o ucieczce krowy z hodowli. Ciekawe, czy taki cielak dorastający przechodzi przez okres buntu? Jak też wyglądać może bunt takiego trawo-przeżuwacza, co mu przyszło żyć w boksie tak ciasnym, że się nawet obrócić nie może. Takie bydło to tylko płacze. Łzy takiej krowie ciekną, jak ją na ubój prowadzą i muczenie jej staje się jakieś rozpaczliwe i żałosne.  A jak ją doją bez umiaru, to w ogóle chyba nic nie robi.  Tak  żyje i nie żyje, i tyle. Nawet nie wiem, czy im imiona nadają w tych metaoborach.  Gdyby popchnąć świat, zamieszać nim, potrząsnąć. Gdyby cielak Adam się zbuntował. Gdyby siły miał dużo, jak pięć cieląt lub jeszcze lepiej, jak tysiąc wielkich cieląt. Megalotaurus Adamus – z kosmicznego mleka zrodzony. Taurus Wspaniały. Taurus Niszczyciel Światów. Z wielkiej litery pisany. 

Cielak Adam przeciągnął się leniwie, wybrańcem się poczuł i postanowił świat zbawić lub przynajmniej zobaczyć, co  za murem znaleźć można.  Z prawa na lewo stąpać począł. To się w jedną stronę zakołysze, to w drugą. Prychnie pogardliwie, na przytup kopytkiem sobie pozwoli nawet. I jak w końcu nie łupnie... Te barierki metalowe, to jak papier się gięły, tyle Panu powiem. Pan Mieczysław i pan Mirosław jak to zobaczyli, to w popłochu uciekli. Raz, dwa i już – tyle ich było widać.  Pan Edward zaklął pod nosem i zakrzyknął „Ech, do licha! Żadne bydło mi tu z obory chlewu robić nie będzie!” Za widły schwycił i dorzucił buńczucznie: „Po moim trupie!”. Zimny trup Edwarda K. (58 l.) padł na obory alejkę cementowaną, za unijny piniądz rzecz jasna zrobioną, po kosztach, żeby jeszcze właściciel przyciąć mógł na tym co nieco. Cielak Adam w dupie miał Unię, Mirków, Mietków i Edwardów. Ścianę - bieloną dopiero co, ostatnio -  przebił łbem, jak taran jakiś. I już był na zewnątrz, a odchodząc zakrzyknął tylko do swoich: „Zamiatajcie stąd, siostry, braciszkowie! Ku pastwiskom wyśnionym!”. Krowy w boksach tylko łbami pokiwały, przyszłości niepewne. 

Cielak Adam kończynami niemal nie poruszał. Był okrętem. Przez morza traw płynął tempem równym, leniwym.  Pola. Nieba. Słońca. A nawet wyspy pośród gwiazd (tak, to Ścianka). Światło było takie, jak wczoraj pod wieczór. Letnie, ale już sierpniowe. Pomarańczowo-brązowe. Powietrze - przyjemne, lekkie. Cielak Adam oddychał głęboko, przeżuwał świat z wolna. Zniknął z radarów i w pędzlu miał ludzi-oprawców. 

Tylko przecież krowy miał zbawić. Taurus Wybawca mieli na niego mówić. Jako zbawcę zapamiętać. Ale mały człowiek – ja – inaczej pokierowałem jego losami. Chuja-egoistę z niego zrobił, co tylko zakrzyknąć umiał do sióstr swoich, braciszków, żeby łańcuchy zerwali. A to bydło przecież było zwykłe, słabe. Dokonać tego nie mogli bez Cielaka Adama, który miał siłę tysiąca bydląt. Źle ta moc trafiła. 

Nie szuka Pan sensu, prawdy. 

Pozdrawiam,
Paweł D.