Szanowny Panie,
jechałem dwa dni temu na Warmię. Wyjechałem godzinę do północy, a
na miejscu byłem po drugiej. O takich porach towarzystwo na drogach
jest dość ubogie. Od czasu do czasu ciężarówka najwyżej. Jej pojawienie rozświetli świat, by po chwili pomknąć w swoim kierunku. Co tu dużo kryć, najbardziej obawiałem się Morfeusza. Mógł nasłać na mnie, wbrew mojej
woli, sen. I zwierząt, które nocą z chęcią
wyskakują na drogę. Dlatego też nie jechałem za szybko i dlatego
też słuchałem głośno muzyki, która miała skupić mój umysł, aż w końcu nadano słuchowisko radiowe, w którym redaktor rozpoczął temat
starszego kolegi.
Opowiedział o swoich doświadczeniach. Okazało się, że czasem na drodze życia natrafia się na starszego człowieka, który na nas wpływa, kieruje, otwiera, albo nam po prostu
imponuje. Najważniejsza jest w tym przykładzie różnica wieku. Bo jakoś automatycznie młodszy korzysta z wiedzy starszego. Weźmy młodego A., który bawi się w piaskownicy. Obok starszaki. A. za wszelką cenę próbuje zainteresować ich sobą, więc naśladuje ich zachowania, albo przechwala się.
Pomyślałem o dwóch kolegach, którzy spadli do
naszej klasy, bo nie zdali przedmiotów. Wyróżniali się. Fizycznie: byli znacznie wyżsi, masywniejsi, psychicznie: inaczej mówili, inne
rzeczy ich interesowały. Przede wszystkim zupełnie inaczej gadali z
naszymi koleżankami i one inaczej ich traktowały. A przecież byli
tylko o rok starsi. Miałem wtedy wrażenie, że ten dzielący nas
wiek, jest jakiś szczególny, taki w którym przekracza się rzekę z wodą wiedzy życiowej. Jakby w ciągu tego roku
przeszli chrzest, który sprawił, iż byli atrakcyjniejsi dla
społeczeństwa naszego rocznika.
Potem przypomniałem sobie koleżankę i kolegę z pierwszej
redakcji. Dziewczyna nie mogła znieść moich dziennikarskich
wypocin. Usiadła ze mną pewnego popołudnia i spędziła na
tłumaczeniu, z rozrysowywaniem włącznie, konstrukcji tekstu. O dwadzieścia lat starszy kolega z tej samej redakcji, miał inną
metodę na wyuczenie we mnie umiejętności języka pisanego.
Codziennie rano, w trakcie prasówki, kazał czytać mi nekrologii i
szukać w nich zabawnych zwrotów. Gdy coś znalazłem, wycinał
nekrolog i wieszał go na ścianie za sobą.
A czy Pan miał, albo ma takich starszych kolegów w swoim życiu? A
może to Pan jest takim kolegą dla kogoś? Do radio zadzwonił mężczyzna, który opowiedział o swoim
starszym, o cztery miesiące, koledze. Są przyjaciółmi od 1946
roku. Ten słuchacz nie zdał w szkole z klasy do klasy. Jego kumpel
oblał rok później, tylko po to, aby razem podeszli do matury.
Ukłony
Stefan W.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz