- Что так тихо?
- Поляки пошли спать.
- Поляки пошли спать.
Szanowny Panie,
Wódka, rozmawiamy, piwo, tańczymy, drinki, śpiewamy, martini, śmiejemy się, czasem krzyczymy. Rosjanie rzucają z okien przekleństwami w naszą stronę, pora spać jest czwarta.
No przyznam się, że są dobre strony wycieczek zorganizowanych. żeby jednak o tym opowiedzieć, trzeba zacząć od autobusu. Trzydziestka nieznających się osób, które jadą w północną Rosję nigdy nie będzie grupą. No chyba, że znajdzie się wspólny wróg. Jak wróg to Rosja.
Odjeżdżając już z budynku granicznego wylecieć chciał ptaszek, nie mógł zrozumieć, że przez szybę się nie da. Zza szybą latał swobodnie pliszki partner, zachęcając do próby. Ptaszek widział przed sobą ogromny obszar, ale nie mógł przez tą czystą szybę się przedostać. To właśnie taki ruski sposób ograniczania.
Na granicach należy uzbroić się w cierpliwość, bo nic nie wskórasz, niczego nie zmienisz, czasu nie przyśpieszysz, rzeki nie zawrócisz. I wbrew pozorom właśnie to ograniczenie, nieprzekraczalność, niemożność zwycięstwa autobusowiczów zjednoczyła.
Wystarczyło, że przetrzymali nas około trzech godzin na granicy, abyśmy poczuli do siebie sympatię. Ale to dopiero początek smutnego końca, bo ten sam autobus stanie się przekleństwem.
Fasada upada z chwilą wejścia do sklepu, w którym prócz pysznych suszonych kalmarów, rybek i ikry nie ma nic ciekawego. Honor ratuje dobre piwo i sympatyczna panna sklepowa, która śpi na stojąco o pierwszej w nocy, ale mężnie obsługuje nas, bo zachciało się nam w tych godzinach zaopatrzyć w śniadanie.
Poranne wstawanie, kolejka do kibla, autobus czeka. A mnie się nie chcę, wolę sam. I wtedy pojawia się to wewnętrzne pytanie. Skoro jestem w Petersburgu to dlaczego rezygnuję z zobaczenia najturystyczniejszych miejsc miasta? Większość zatem idzie i większa część tej większości będzie niezadowolona. Bo kosztem zdrowia, za dużo, za często, za mało czasu. Dzielą się, babki nagabują. Grupa się rozpada. I wtedy w tym autobusie w drodze powrotnej dochodzi do spięć, które na 90 kilometrów przed Warszawą wybuchają w absurdalnym pytaniu-pretensji: Dlaczego ten autobus przyjechał za wcześnie?
Petersburgowi pasuje ta maska Ermitażu, Peterhofu z dziesiątkami fontann i pozłacanymi figurami, tłumnego Newskiego Prospektu. Ale zachwyca dopiero to co prawdziwe. Białe noce podczas których się nie śpi, albo śpi mało. Zwodzone mosty, które otwierają się o pierwszej w nocy i przyciągają setki gapiów. Mieszają się tubylcy z turystami. Pierwsi na nabrzeżu, drudzy w stateczkach, zarabiających na pokazywaniu tej atrakcji.
Ostatnio powtarzałem za Einsteinem, że przyszłość jest dziś. W estońskim Tallinie jest punkt widokowy na miasto. Nowoczesna architektura miesza się z tą starą i prastarą. Ktoś na murze napisał - The times we had.
Stefan W.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz