Szanowny Panie,
może i trochę mam wyrzuty sumienia za tego esemesa (esemesy) lub za jego (ich) brak, ale nie znowu, że jakoś przesadnie. To chyba bardziej kwestia medium. Esemes jest niezobowiązujący i tak ja go odczuwam. Przez co jakoś bardzo często czytam tak na szybko i myślę, że odpiszę zaraz lub później, a nie odpisuję wcale. I ja niby wiem przecież, że tam ktoś jest po drugiej stronie, kogo nazwać należy stroną dialogu, ale trochę tak mam poczucie, jakby to sam telefon jakiś tekst z siebie wyrzucał, ot tak. Nie mniej - przepraszam. To jest jednak nieładnie na pewno z mojej strony. Przy okazji przeproszę może Pańskiego brata Aleksandra, bo też mu ostatnio nie odpisałem, a może to przeczyta... No każdy ma jakieś wady, nie? Pan na przykład nie ma fejsbuka, a założę się, że i snapchata też. Jakby Pan miał, to może nie musiałby Pan tylu tych esemesów pisać (przecież to średniowiecze). O!
Co do tych Pańskich teorii, to właśnie widzę tu wpływ Zorby. Jakieś na impresjach zbudowane trochę. Jakby nici pajęcze. Niby materiał mocny, struktury gęste, ciekawe, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że jak wlezie w to jakiś muł właśnie - osobnik wielki, ciężki - to zerwać je może bez wysiłku większego. To nie krytyka bynajmniej. Dawno już odkryłem, że z Zorbą wiele Pana łączy (czemu wyraz nawet na Fandze dałem), dlatego nie dziwi mnie to, że ten jego pogląd na świat, sposób odbioru pewnych zjawisk i budowania sobie w reakcji na nie życiowej filozofii z pewnością wydać mógłby się Panu słusznym, a przynajmniej pełnym uroku. Chociaż urok odnajdzie tu pewnie wielu, łącznie ze mną. Ilu jednak będzie w stanie pójść za nim? Garstka. Przyszło mi na myśl słowo "idealiści", ale nie umiem nawet stwierdzić, czy jest zasadne. Chyba z wiekiem powoli głupieję, bo coraz trudniej mi widzieć rzeczy jasno i klarownie. Tym bardziej trudno mi jakoś wspiąć się na taki poziom, żeby podyskutować z Panem na temat grzechu na przykład. Na marginesie muszę jednak zaznaczyć, że wypowiedź - Dobę nam tu lało, a że jest nas ponad sześćdziesiątka
facetów to i grzechów się zebrało. Naturalna sprawa - jakoś bezwiednie przywodzi mi na myśl film "Brokeback Mountain". Widział Pan? Uważam, że bardzo dobry.
Wracam jednak do Zorby. Na chwilę. Bo chociaż Pan piszesz niby o nim prawdę samą, to jednak - o ile dobrze pamiętam, a film nie wypaczył książkowego obrazu tej postaci za bardzo - było w nim przecież to nieszczęście ukryte, a zachowania jego jawiły mi się często jako kompulsywne, tak charakterystyczne dla ludzi, którzy coś zagłuszają, czy zagłuszyć próbują. Jak Pan już przeczyta do końca, to niech Pan mi napisze, czy on był szczęśliwy w ogóle.
Ech. Boję się, że Pan może odebrać to moje paplanie jako pesymistyczne. Bo i Greka chcę uziemić, skrzydła mu podciąć. Ale nie chcę, nie chcę. Niech sobie Grek lata. W Pańskich teoriach - niech Pan nie myśli - też kłamstwa nie węszę. Nawet naiwności - wszak proste rozwiązania są najbardziej skuteczne. Prawdopodobnie. Raczej. Może. Chyba. Pod pewnymi względami. Z pewnego punktu widzenia. Biorąc pod uwagę... Tak. Nie czepiam się Pańskich teorii. Po prostu jakiś teoretyczny rozgardiasz mnie dopadł. Krążyłem i krążyłem, podrastałem, dojrzewałem, coś tam czytałem, czegoś tam się uczyłem i ostatecznie jestem durny. Nie, że to jakieś wielkie odkrycie albo że jakoś mnie to boli szczególnie. To znaczy boli. W pewnym sensie (a jakże). Bardziej jednak wydaje się męczące po prostu. Czuję się ofiarą społeczeństwa informacyjnego albo po prostu ery informacji wszędobylskiej acz niepewnej. Nie wiem, czy Pan mnie zrozumie, bo to po części z tym fejsbukiem, co to go Pan nie ma, jest powiązane. Proszę jednak nie tryumfować w myślach, bo to że Pan udajesz, że tego nie ma, to nie znaczy, że tego nie ma. W celach badawczych mógłby Pan tam kiedyś zajrzeć. Jest to żywy obraz tego, jak wielkim pierdolnikiem może być istota zwana człowiekiem (może dlatego jest to ciekawe - nie wiem). I nie też zaraz, że widzę to źle. Dla badaczy zjawisk społecznych pewny raj. To, co mnie w tym boli, jak i w całym internecie i mediach współczesnych, to mniej więcej to:
No tak - wszyscy są kurwa mądrzy. Same tęgie głowy. I nie chodzi mi tu tylko o ISIS, Syrię, terroryzm, czy Islam. To tylko jaskrawy przykład. Panie, ja podejrzewam jednak, że to nie jest możliwe, żeby ludzie byli tacy pewni wszystkiego, a ja taki z dupy zupełnie niepewny niczego.
A w ogóle to ma Pan jakiś pogląd na politykę imigracyjną Polski na przykład? Czy nie zajmują Pana wcale takie rzeczy obecnie?
Paweł D.
Wracam jednak do Zorby. Na chwilę. Bo chociaż Pan piszesz niby o nim prawdę samą, to jednak - o ile dobrze pamiętam, a film nie wypaczył książkowego obrazu tej postaci za bardzo - było w nim przecież to nieszczęście ukryte, a zachowania jego jawiły mi się często jako kompulsywne, tak charakterystyczne dla ludzi, którzy coś zagłuszają, czy zagłuszyć próbują. Jak Pan już przeczyta do końca, to niech Pan mi napisze, czy on był szczęśliwy w ogóle.
Ech. Boję się, że Pan może odebrać to moje paplanie jako pesymistyczne. Bo i Greka chcę uziemić, skrzydła mu podciąć. Ale nie chcę, nie chcę. Niech sobie Grek lata. W Pańskich teoriach - niech Pan nie myśli - też kłamstwa nie węszę. Nawet naiwności - wszak proste rozwiązania są najbardziej skuteczne. Prawdopodobnie. Raczej. Może. Chyba. Pod pewnymi względami. Z pewnego punktu widzenia. Biorąc pod uwagę... Tak. Nie czepiam się Pańskich teorii. Po prostu jakiś teoretyczny rozgardiasz mnie dopadł. Krążyłem i krążyłem, podrastałem, dojrzewałem, coś tam czytałem, czegoś tam się uczyłem i ostatecznie jestem durny. Nie, że to jakieś wielkie odkrycie albo że jakoś mnie to boli szczególnie. To znaczy boli. W pewnym sensie (a jakże). Bardziej jednak wydaje się męczące po prostu. Czuję się ofiarą społeczeństwa informacyjnego albo po prostu ery informacji wszędobylskiej acz niepewnej. Nie wiem, czy Pan mnie zrozumie, bo to po części z tym fejsbukiem, co to go Pan nie ma, jest powiązane. Proszę jednak nie tryumfować w myślach, bo to że Pan udajesz, że tego nie ma, to nie znaczy, że tego nie ma. W celach badawczych mógłby Pan tam kiedyś zajrzeć. Jest to żywy obraz tego, jak wielkim pierdolnikiem może być istota zwana człowiekiem (może dlatego jest to ciekawe - nie wiem). I nie też zaraz, że widzę to źle. Dla badaczy zjawisk społecznych pewny raj. To, co mnie w tym boli, jak i w całym internecie i mediach współczesnych, to mniej więcej to:
No tak - wszyscy są kurwa mądrzy. Same tęgie głowy. I nie chodzi mi tu tylko o ISIS, Syrię, terroryzm, czy Islam. To tylko jaskrawy przykład. Panie, ja podejrzewam jednak, że to nie jest możliwe, żeby ludzie byli tacy pewni wszystkiego, a ja taki z dupy zupełnie niepewny niczego.
A w ogóle to ma Pan jakiś pogląd na politykę imigracyjną Polski na przykład? Czy nie zajmują Pana wcale takie rzeczy obecnie?
Paweł D.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz