Szanowny Panie,
pewnie Pan już ma wieści z Polski i wie doskonale, że nastało nowe. Tak. Zwycięstwo jest wielkie i przede wszystkim ta większość jest. Jest samodzielność. Ja się cieszę, że mi wódka została z robienia nalewek, to mogę sobie chlapnąć na wieczór. Zresztą akurat alkoholizm z punktu widzenia nowej władzy jest chyba wporzo. Swojski, męski i katolicki. Alko-folklor z Polski B.
No i dobrze.
No i pierwszy raz bez lewicy. Akurat, jak ja pierwszy raz w życiu na lewicę głos oddałem. Łel, łel, łel...
My tu jednak o dupie Maryni (Marynie), a przecież jeszcze są rzeczy ważne, o które Pan pytał w esemesach ostatnio, a ja nie odpowiedziałem, bo konował ze mnie. To odpowiem. Po kolei...
"Hello my friend, jak idzie...
(Część I.) wychowanie syna
Złota, polska jesień. Piękna, polska jesień. W poniedziałek zwłaszcza o 6.30, jak budzik trzeci już napierdala, a Pan od oka otwarcia myślisz sobie, że musisz się zmusić do powstania, zęby zacisnąć i po prostu dotrwać do piątkowego popołudnia. No i jeszcze Pan sobie myślisz, że może jeszcze przestawisz budzik raz, ale zaraz się rozsądek włącza, że wtedy to już cały plan poranka, a w zasadzie i dnia całego pójdzie się jebać, humoru nie będzie i zupełnie już nic nie będzie. Tak, jakby rządy PiS-u nadejść miały (ha, ha, ha). No i Pannie J. trzeba powiedzieć, żeby wstała, bo na trening nie zdąży i jak wstanie, to jeszcze chwilę poleżeć, potem szybko, na nogi, dresów szukać, czy czegokolwiek przypadkowego do ubrania, bo najpierw to z Gastro na siku lecieć trzeba, a potem dopiero można ogarniać, czy też dalej nie ogarniać, ale ważne, że dalej. Na spacerze Pan myślisz sobie, że ludzie są pojebani, że w mieście siedząc, psy sobie biorą, żeby później z nimi łazić przed 7 godziną jeszcze, jakby mogli spokojnie te kilka minut pospać jeszcze. A to łażą i się witają, i zagadują (o zgrozo!).
No, anyway, wracasz Pan... Wracam ja z tego spaceru, Panna J. na trening śmiga, Pan A. śpi jeszcze, bo do północy na nogach był, to co ma nie spać. Zatem szybko, szybko. Zęby myjemy, prysznic, koszulę prasujemy, skarpetek szukamy, gatek szukamy, ubrania przerzucamy i przerzucamy, się ubieramy, jajko gotujemy, chyba, że na wieczór ugotowaliśmy, jakieś coś innego jeszcze na śniadanie dla młodego szykujemy. Ok. Można budzić. Wstać nie chce. Wstawaj! Elo, chłopaku! No, do cioci A. idziemy, do B. i do K. Wstawaj, wstawaj... Nie wstaje. Chcesz Elma obejrzeć? "Obejrzeć Elma", Wstaje. Po drodze mu pieluchę ściągam z nocy zasikaną. Będziesz sikał? Nic. Chcesz na nocniczek? Nic. Nie chcesz? "Nie". Elma? "Elma". Ok. Nie chcesz usiąść na nocniczku? I będziesz oglądał. "Nie". Ok. To idę po suchą pieluchę. Nic. Trzydzieści sekund później klnę i tapicerkę z poduch kanapowych ściągam, bo zaszczane. Ja się wkurzam, Pan A. płacze, bo ja się wkurzam. Ale to głupie siki tylko, więc się uspakajam. Przepraszam. Przeprosiny chyba przyjęte. Ubieramy się? Nie. Płacz i dramat. Próbuję, próbuję, gram spokojnego. Przekonuję. Negocjuję. Z pokoju wybiegam. W futrynę zaraz z bani przywalę, bo już mnie cholera strzela. Skąd ta Panna J. całą tę cierpliwość bierze, ja się pytam? No skąd? Jednak matka, to matka. Na ring wracam. Zjesz coś? "Nie zjem". No zjedz, trzeba śniadanie zjeść. "Zjem". Jest sukces. No i teraz śniadanie. Pan A. na szczęście ma apetyt, więc aż miło patrzeć. Jajo zje i nawet sam sobie bułę smaruje masłem. I pół godziny może sobie to śniadanie tak konsumować i masło dziugać i bułki masłem taplać. A Pan tylko patrzysz na zegarek i myślisz sobie, ile to do pracy się spóźnisz z samego poniedziałku.
Zatem nie jest tak, że zawsze lekko i poezja, i dźwięki melodii...
(część II) opieka nad moją siostrą (w sensie, że Pańską)
No. Sama się sobą opiekuje. Feministka w końcu i na MMA chodzi. Serial jakiś obejrzymy sobie z wieczora albo coś. Jeśli Pan A. akurat jakoś wcześniej zalegnie, bo jak nie, to nie. A zresztą teraz to jeszcze Pannie J, studia doszły, więc i prace ma domowe, no i na piwo ma z kim wyjść. Czasem ją nakręcę, żeby mnie po plecach pogłaskała.
(część III) cała ta reszta rzeczy bardziej (ważnych)
Wszyscy zdrowi, na chleb jest. Tylko na kosza mało osób chętnych. Jak Pana nie ma, to ludzie zapał tracą.
(część IV) i mniej ważnych
Pastę z fasoli czerwonej zrobiłem ostatnio. Może w ramach nowego hobby wezmę się za potraw przyrządzanie. To chyba ten wiek już, żeby znaleźć sobie jakieś chujowe hobby.
I jeszcze był drugi esemes, w którym Pan pytał między innymi o to, czy "ćwiczysz tatuaże na świńskiej skórze?"
Otóż nie ćwiczę rzecz jasna, co jest o tyle słabe, że obiecałem koleżance, że do końca 2015 r. zrobię jej dziarę. To mam dwa miesiące, nie mam sprzętu i nic nie umiem. Jakoś to będzie.
A z tymi Pańskimi żaglowcami to niezły zbieg okoliczności - jak z filmu jakiegoś.
Czekam na kolejne fotki okrągłe.
Paweł D.