Szanowny Panie,
oczywiście nadal żyję i mam się
dobrze. To znaczy – mam się tak jak zwykle. Wie Pan, jak to ja. Mniejsza
zresztą o moje samopoczucie. Muszę działać szybko i sprawnie. Piszę bowiem z
ukrycia. Czyli niby pracuję, ale tak nie do końca. To znaczy – też tak bez
przesady. Ludzie tu u mnie robią sobie przerwy na śniadania, obiady, kawki,
herbatki… no to ja chyba też tak coś mogę. No niestety, ale przeleciał ten
weekend, jakby go nie było i nie znalazłem takiej chwili spokojnej, żeby usiąść
sobie z kawą, włączyć Iggy’ego Popa… aaa… nie, nie, nie… ciągle piszę to samo. To
przerażające! Tak już nawet myślałem, że w głowie mnie się coś zapętla. Nie
gimnastykuję mózgu i tak się właśnie kończy. A musi Pan wiedzieć, że
najbardziej na świecie boję się tego, że jestem głupi. No bo niby skąd mam
wiedzieć, czy aby przypadkiem nie jestem? Staram się o tym nie myśleć, bo to
zniechęca do działania, ale jednak trudno tę obawę pierwotną w sobie zwalczyć.
Niech Pan jednak nie zrozumie
mnie źle. Chyba nie jestem też za mądry. Wcale zresztą nie muszę być. Chcę
jednak patrzeć na siebie z jako takim szacunkiem i mieć do siebie zaufanie. Ale
jeśli się skompromituję? Co wtedy? Stanę się pośmiewiskiem. Będą mnie wytykać
palcami i szydzić. Samoocena mi spadnie, a razem z tym nadejdzie brak
akceptacji… a co potem? Może być już tylko gorzej.
Ja to na przykład taki nie jestem,
żeby krytykować od razu. Bo tak myślę, co ja będę ludziom skrzydła podcinał. Jak
ktoś leży, to go kopnę jeszcze? Niby mógłbym powiedzieć, że to tak dla dobra
bliźniego mu coś wytykam, żeby mógł stać się lepszym człowiekiem, ale to i tak
bez sensu wszystko, bo albo jemu będzie przykro, albo się biedaczysko podłamie
tylko, a już najgorzej zupełnie, jeśli faktycznie stanie się przez to
mądrzejszy. No bo na co mi tak, rozdawać na lewo i prawo wszystkie moje
mądrości? Żeby wszyscy wiedzieli to, co i ja wiem? To przecież, jak oni będą to
wiedzieć, i jeszcze będą wiedzieć coś od siebie, to suma ich mądrości będzie
większa niż moja, co bezsprzecznie doprowadzi do tego, że ja będę tym durniem
ostatnim. I na co to komu? Że dla postępu? Żeby idee krążyły w społeczeństwie,
żeby się edukować wzajemnie, żeby podnosić poprzeczki? A w dupie to mam! Postęp
– phi! I co za różnica, czy Pan idzie na bosaka po polu, czy Pan pędzi metalową
puszką po asfaltowych szosach? Wszyscy tacy wspaniali – chcą świat zmieniać. Na
lepsze. A co jest lepsze? Panie Stefanie, w sobotę, jak się Pan tak upił, to mi
Pan powtarzał, że lubi ludzi. Ja, powiem Panu po szczerości, też lubię ludzi. Mało
tego – lubię wszystko, co żyje. Zwierzęta i rośliny. I nie tylko to, co żyje.
Bo czy nie lubię słońca i gwiazd? Czy nie lubię mórz i jezior? Gór i pagórków?
Pewnie, że lubię. Czyli niby można by
powiedzieć, że lubię życie. No bo i lubię życie, a co mam nie lubić. Czyli
niby, że lubię świat? A nie. Nie. Nie lubię świata. Bo coś tu na stykach tego
wszystkiego nie daje rady. I nie dają rady ludzie, a jakże. Tylko chyba nie
wcale ludzie-jednostki. To idea mnie
męczy. Czy idee może raczej. Bo to właśnie
jak ludzie za bardzo zaczynają kombinować i za dużo chcą zrobić, to się
okazuje, że to wszystko marne takie. Wszystko wypaczone, wszystko zdeformowane.
I później się mówi, że przecież sama idea była dobra, tylko ludzie ją spaprali.
A ja nie wiem, czy tak wierzę w to. Może to na odwrót?
Chyba mam gorączkę. Po co to
myśleć, Panie? Po co, na co?
Paweł D.
PS. A co jeśli wyjdzie, że nie myślę spójnie? Że tylko wpada coś i wypada? Boże jedyny!
Podzielam Twoje wątpliwości Szanowny Panie, jak głosi porzekadło "głupi nie wie, że jest głupi a mądry to wie", czyli wynikałoby, żem gupi, bo ni wim żem gupi, choć z drugiej strony mogę być z tych mądrych, co to uświadomieni są, sam nie wiem. A może jest ktoś kto to ustala, ktoś kto wie kto głupi a kto mądry?
OdpowiedzUsuńStały czytelnik