poniedziałek, 11 lutego 2013

Zepsuty Janek

Szanowny Panie,

Janek nie potrzebował niskiego, głębokiego głosu. Nie umiał też śpiewać. Czy byłoby lepiej, gdyby jednak umiał? Eee. Bzdura. Janek nie wyciągał kciuków do góry, nie wystawiał łokci na bok, a stóp na zewnątrz. Myślę, że dosyć rzadko krzyczał też SIOU! Bo i nie musiał. A zresztą cholera wie, może i to krzyczał. Bo w zasadzie Janek zajmował się przecież w głównej mierze pokrzykiwaniem. W swoim czasie był nawet z tego znany. Najważniejsze, że wszyscy mogli mu naskoczyć - krzyczał, co chciał. Kurcze, jeśli można być legendą krzyku, to chyba można nawet powiedzieć, że Janek był legendą. Ale czemu ja to o nim piszę? Nie, nie wytłumaczę tego Panu w jednym zdaniu. W ogóle chyba nie mogę tego wytłumaczyć. Bo wstałem dziś rano i wcale o nim nie myślałem. Tylko o tym, co tu trzeba zrobić, żeby do obiadu w spokoju dotrwać. I trwałem tak z głową w ekranie, lekko przygarbiony. I przy drugiej kawie niepotrzebnie zupełnie pomyślałem. A widzi Pan, myślenie to wcale w pracy nie pomaga. Bo się człowiekowi wydaje, że jak zacznie myśleć, to mu wszystko sprawniej pójdzie. Natomiast myśl jakąś ma właściwość perfidną, że zanim się człowiek obejrzy, spod kontroli się wyrwie i gdzieś człowieka na manowce wyprowadzi. I tak też ze mną było. Coś tam miałem o misji firmy napisać ("misja firmy" - no rzesz ja pierdolę!), i pomyślałem, że pomyślę przez chwilę i wtem w głowie pojawiła się faktycznie myśl, ale taka,  żeby coś przewrócić. Zbić coś może? Szklankę. Albo talerz. Albo kogoś zbić. Tak bez powodu większego. Bo zima. Bo na drogach lód. Bo dni tak lecą, że zamieniają się w tygodnie. 

Ja nie wiem, jak to jest z takim Jankiem i z takimi innymi, podobnymi do niego. Może to dupek ostatni? Może w życiu nic złego nie zrobił. Naoglądał się Iggy'ego i małpował. A może był chłopak dobry, grzeczny, ułożony? Wszak w osiemdziesiątych się roztył i zresztą nadal jest chyba niezłym bucem - zupełnie jak Elvis. Bo teraz już jest Janem w zasadzie. Ale gówno ludzi obchodzi gruby Jan. Tylko Zepsuty się liczy. Czy liczył? Ach, a może wcale nie było Janka. Może to wszystko kłamstwo i obłuda, i wcale nie było anarchii i buntu. Baby stare irokezami dzieci straszą, a menele w parkach skóry zakładają do wina i koloryt prowincjonalnych miasteczek Europy Środkowo-Wschodniej poprawiają.

A ja głupi nucę sobie, że przyszłości nie ma i myślę, że jeszcze coś nabroję, że coś złamię, szefa w rękę ugryzę lub coś. I że nie będę chodzić na wesela, żeby nie tańczyć przypadkiem, że nie będę rozmawiał o remontach z obcymi czy o pierdołach z dalekimi znajomymi. 

Ale jeśli Janek jest gruby i ja też brzuch już mam, i jeśli on nie chudnie, to czy ja mogę brzuch stracić? Zepsuł się Janek na amen. Przyszłości nie będzie. Dobranoc bardzo.

Paweł D.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz