wtorek, 26 lutego 2013

Emalia nad Chamowem

Szanowny Panie,

słońce wylazło na dachy Grochowa. A podobno w Łomiankach szarzyzna. Taki news dzisiaj. A mnie strzyka w kręgosłupie od siedzenia na fotelu przed komputerem. Mam do napisania teksty, do których się zabieram jak pies do żaby. Już wolałbym spacer po Grochowie. Słyszał Pan o tutejszych flaczkach, o miłości Białoszewskiego do Grochowa? Nazwano Grochów Chamowem. Podobno tak na wyedukowanej Saskiej Kępie mówi się o tym miejscu, że jak ukradł Ci ktoś rower, to znajdziesz go na Chamowie. Miron jednak pisał:

"Noce się wydłużyły, ale przy pogodzie są wciąż za krótkie. Ledwie się w domu rozłożyłem, rozbawiłem, lecę od płyt do wanny, od wanny do kryminału i zapisków, od czytań, pisań do okna, a tam cień domu jest, niby-cień. Gwiazdy połyskują. Święte cyrkle, widelce. Od rąk Boga. Świeczniki. Lumen de lumine. I już emalia nad Grochowem zazieleniona. Czai się Wschód bizantyński”. Wiosną Miron „wywiesza się” za okno, obserwuje dzieci w piaskownicy i zazdrości im szczęścia, że całe są w tej zabawie, w piachu, czas dla nich nie istnieje.

W tramwaju siedzą na końcu takie chłopaki. Jak są młode to cwaniaczki, jak tylko trochę starsze to już dziady przepite. Że ta twarz potrafi tak bardzo dostosować się do właściciela? Jego procentowe upodobania bardzo wyraźnie odznaczają się na przykład: na nosie. Chamowo czy nie chamowo na razie tu się pracuje i szacunek do dzielnicy musi być. Chłopaczki piszę, że na Legię tu złego słowa Pan nie usłyszy. Patrioci znaczy się. I to lokalni patrioci. Tutaj prócz flaczków, znajdzie pan rurki z kremem, ostatnią wytwórnię oranżady w stolicy i inne cudeńka.

No i gdy w Warszawie chmury to w Chamowie słońce.

Stefan W.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz