sobota, 14 marca 2020

Obieranie ziemniaków, czyli o atawizmach przetrwania

Szanowny Panie,

niech Pan mi szybko wyjaśni ten atawizm ludzki w kupowaniu papieru toaletowego na zapas. Ja rozumiem wody, jedzenia z długotrwałą datą przydatności, ale dlaczego srajtaśma? W Rossmanie na mojej ulicy Międzynarodowej powieszono kartkę z napisem, że każdy ma prawo kupić najwyżej trzy sztuki produktu, aby starczyło dla wszystkich. Pani sprzedająca poradziła nam, abyśmy skorzystali z aplikacji i zamówili w ten sposób papier toaletowy. Dopiero wtedy możemy być pewni, że nie zabraknie nam rolek. A przecież tyłek można umyć pod bieżącą wodą.

Jeszcze parę tygodni temu uważałem, że mój teść zachowuje się trochę na wyrost. Już trzy tygodnie temu zaopatrzył spiżarnię w produkty na trzy lata do przodu. Mój teść ma już m.in. czterdzieści kilogramów cytryn, setki puszek, mięso dzika, szafy imbiru i 168 rolek papieru toaletowego. Zmartwił się bo nie kupił cynamonu, a podobno to napar z miodu, cytryny, imbiru, goździków i właśnie cynamonu wzmacnia organizm.

Teraz uważam, że zrobiłem błąd. Powinienem się okupić jak mój teść. Nie z powodu paniki. Nie z powodu faktu, że nasz rząd systematycznie ogranicza przestrzeń publiczną, ale przede wszystkim dlatego, że jeżeli mam na kogoś liczyć to na siebie. Atawizm. Zmieniam zatem taktykę działania z jakoś to będzie, na dbam o najbliższe otoczenie. Może uda się ograniczyć działalność tego skurwysyńskiego wirusa i wszystko wróci do normy, tej szarej codzienności, na którą tak często psioczymy, szybciej niż przewidują epidemiolodzy.

A może już nie wróci do normy? Może ludzie zmienią się. Zauważą, że nie ma co ganiać za pieniędzmi, że czas z rodziną przy grach, nauce liczenia i bajkach jest bezcenny. O, właśnie pierwszy raz w historii zrobiłem z braćmi wideokonferencje. Nowa forma aktywności społecznej, rozmowa z rodziną przez neta, plus gry podczas gadania np. w jedzenie hamburegrów. Ludzie się zmienią. Wierzę w to. Taa...

A no właśnie. Powinienem ten wpis zacząć inaczej. Wczoraj o trzeciej rano wstałem. O czwartej miałem pociąg do Poznania. O 0800 rano mój kolega mnie zabrał sprzed dworca. O 2000 byłem w Belgii, gry premier Morawiecki powiedział o zamykaniu granic. W dodatku wieści z Hiszpanii. Lawinowy wzrost zarażeń koronawirusem w Hiszpanii. Koleżanka z Madrytu napisała, że na ulicach jest wojsko. Hiszpania jest drugim po Włoszech krajem w Europie z ilością zachorowań wywołaną tym małym świństwem. Zdecydowaliśmy się wrócić. To była szaleńcza jazda. Dziewięć godzin do granic Polski. Gdybyśmy nie zdążyli dojechać do północy z sobotę na niedzielę, czekałaby nas dwutygodniowa kwarantanna. No ale pewności nie mieliśmy, czy w międzyczasie czegoś nie wymyślą. Cisnęliśmy zatem z powrotem. Dojechałem do Poznania o 0510. O 0535 miałem pociąg do Warszawy. Koledzy jechali dalej, do Trójmiasta. Jak piszę te słowa, stoję w tunelu średnicowym przed Dworcem Centralnym. Jest godzina 1000. Nie spałem od 31 godzin, nie licząc męczącego snu w pociągu, który sprawił że czuję się parszywie. Przejechałem 3100 kilometrów. I przywiozłem z tej wyprawy kleszcza w pępku. No i coś jeszcze, ale to opowiem kiedy się spotkamy. Proszę mnie podpytać. 

W tym czasie Karolina okupiła się już internetowo. Do wtorku powinniśmy mieć pełną lodówkę. Poruszamy się tylko samochodem. Nie odwiedzamy rodzin i przyjaciół. Barykadujemy się. Zrobiliśmy też zapasy mrożonek i imbiru. Mamy kupioną wodę, gdyby w kranach zabrakło. Wybraliśmy gotówkę z bankomatów. Bak mamy pełen paliwa napędowego. Zocha ma karmę na dwa miesiące. 

No i właśnie dzisiaj robiłem obiad. Przypomniałem sobie, że jak byłem w harcerstwie, mieliśmy całą kopę ziemniaków i kazano nam co rano je obierać. Pani, która nadzorowała naszą pracę bardzo się wkurzała, że za grubo obieramy. Wtedy myślałem sobie, że przecież tych ziemniaków jest od groma i nie ma co przesadzać. Nie rozumiałem jej. I teraz to się mi przypomniało. Gdy zdejmowałem z kartofli skórkę włączyło się mi myślenie, aby robić to jak najcieniej, dla oszczędności, aby Broń Boże nie zmarnować żywności.

Pozdrawiam
Stefan W.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz