dużo wody w Wiśle upłynęło od momentu, kiedy pisałem do Pana po raz ostatni. Dziś jestem na wielkim kacu, dlatego też pisać mnie się szczególnie nie chce, ale napiszę bo skoro już mi ten komputer działa, to trzeba to wykorzystać. Wróćmy jednak do smutnego dnia dzisiejszego. Tak to już jest, że po pijackich ekscesach świat wydaje mi się szary, bezsensowny i przytłacza mnie totalnie. Chociaż, czy wesele kolegi można nazwać pijackim ekscesem? W większej części impreza była bardzo kulturalna.
Niekulturalne jest natomiast to, że nasz pesel zaczyna się od cyferek osiem i trzy. Wczoraj z Pana siostrą wyczailiśmy na balu fajną dziewuchę – ładna sukienka, ciekawa uroda, zwracała uwagę. W drodze powrotnej autokarem zagadałem niewiastę i okazało się, że ma dopiero szesnaście lat. Rocznik dziewięćdziesiąt cztery. Czy Pan to rozumie?! To jakiś zły sen.
W mojej nowej/byłej pracy też zaglądam często ludziom w dowody i powiem Panu, że rzeczywistość bywa okrutna. Jestem dzieckiem, a ludzie z dziewiątkami na początku są już dojrzałymi osobnikami. Gdzie tu logika?
Kurcze. Sporo się ostatnio wydarzyło i teraz nie wiem o czym pisać. Przede wszystkim – Boston ostatecznie został pokonany przez Los Angeles. W siedmiu meczach. Nie dali rady na ostatniej prostej. Ech. Wszystko przez to, że obiecałam sobie, że jeśli Celtics zdobędą mistrzostwo, to i ja pozbieram do kupy swoje życie, nastawię umysł na opcję „zwycięzca” i odniosę sukces. Jak widać, nie to mi pisane. Chociaż… wczoraj na weselu wygrałem konkurs tańca. Prawie. W zasadzie zremisowaliśmy z moją partnerką w finale. Bez sensu – byliśmy lepsi.
Tymczasem jednak kolejna duża porażka. Rzucam pracę. Tak. Nie daję rady. A raczej – radę daję, ale przyszłości nie widzę. A tak, przynajmniej pojadę na Pearl Jam. Ach, cóż za odpowiedzialne posunięcie. Padaka. A jak z tą pracą? Zdobył Pan już? Musi Pan ją zdobyć, a później załatwić mi jakąś ciepłą posadkę. Nie oszukujmy się, jeżeli mam znaleźć jakąś pracę, to tylko… with a liitle help from my friends. Duma i ambicja.
Przeczytałem Pańskie dzieło, ale… to już na ucho Panu powiem.
Tyle. Muszę jeszcze pogrzebać w tym złomie.
Niekulturalne jest natomiast to, że nasz pesel zaczyna się od cyferek osiem i trzy. Wczoraj z Pana siostrą wyczailiśmy na balu fajną dziewuchę – ładna sukienka, ciekawa uroda, zwracała uwagę. W drodze powrotnej autokarem zagadałem niewiastę i okazało się, że ma dopiero szesnaście lat. Rocznik dziewięćdziesiąt cztery. Czy Pan to rozumie?! To jakiś zły sen.
W mojej nowej/byłej pracy też zaglądam często ludziom w dowody i powiem Panu, że rzeczywistość bywa okrutna. Jestem dzieckiem, a ludzie z dziewiątkami na początku są już dojrzałymi osobnikami. Gdzie tu logika?
Kurcze. Sporo się ostatnio wydarzyło i teraz nie wiem o czym pisać. Przede wszystkim – Boston ostatecznie został pokonany przez Los Angeles. W siedmiu meczach. Nie dali rady na ostatniej prostej. Ech. Wszystko przez to, że obiecałam sobie, że jeśli Celtics zdobędą mistrzostwo, to i ja pozbieram do kupy swoje życie, nastawię umysł na opcję „zwycięzca” i odniosę sukces. Jak widać, nie to mi pisane. Chociaż… wczoraj na weselu wygrałem konkurs tańca. Prawie. W zasadzie zremisowaliśmy z moją partnerką w finale. Bez sensu – byliśmy lepsi.
Tymczasem jednak kolejna duża porażka. Rzucam pracę. Tak. Nie daję rady. A raczej – radę daję, ale przyszłości nie widzę. A tak, przynajmniej pojadę na Pearl Jam. Ach, cóż za odpowiedzialne posunięcie. Padaka. A jak z tą pracą? Zdobył Pan już? Musi Pan ją zdobyć, a później załatwić mi jakąś ciepłą posadkę. Nie oszukujmy się, jeżeli mam znaleźć jakąś pracę, to tylko… with a liitle help from my friends. Duma i ambicja.
Przeczytałem Pańskie dzieło, ale… to już na ucho Panu powiem.
Tyle. Muszę jeszcze pogrzebać w tym złomie.
Pozdro sześćset!
Paweł D.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz