piątek, 4 czerwca 2010

Wybacz słodka Daszeńko!

Szanowny Panie,

źli chłopcy pantoflarzami? To daleko posunięte wnioski. A nawet jeśli prawdziwe – to lepiej być zaprawionym w bojach pantoflarzem, niż pantoflarzem-ciapą. Ja myślę, że to chodzi raczej o dominację i zniewolenie. Coś na zasadzie – jeśli ktoś mnie zmusi do grzechu, to będę uniewinniony. No, ale może się mylę… w zasadzie w sprawach damsko-męskich nie uważam się za eksperta. A poza tym i tak doszedł Pan do jedynego słusznego wniosku – źli chłopcy to mądrzejsi chłopcy. Więc oddajmy królowi co królewskie. A cioty? No cóż, takie czasy, że i oni się jakoś odnajdują. Świat staje na głowie.

Zaś w moim zapchlonym światku w zasadzie względna stabilizacja. Spróbuję uzbierać kilka ciekawszych psich historii i sprzedać je Panu w jakimś skumulowanym raporcie. Ale kiedy to będzie? Tego nie wiem. Teraz każdego dnia staram się znaleźć jakieś pół godziny przed pracą na studiowanie Pańskiego dzieła. Hmm… w zasadzie to może Pan to uznać za swój pierwszy literacki sukces. Wybrałem przygody małego Mariana Korzybskiego miast smutnych dziejów cudownej Darii Dimitrijewny Buławin, a Pana, Panie Stefanie, postawiłem tym samym nad samego Tołstoja (co prawda Aleksego, czyli komunistę i kłamcę katyńskiego, ale… lepszy wróbel w garści, niż krowa na dachu – taką wersję przysłowia sprzedają w kreskówkach). No i tyle mojego dnia. Wieczorem wracam zmęczony, wypijam nieco wódki z sokiem w towarzystwie moich bliskich i wędruję do łóżka. Oczywiście jest też mała kąpiel i rzeczy najistotniejsze – sprawdzenie maila i facebooka. Nie żeby ktoś do mnie pisał, ale to przecież jest jak codzienna toaleta (powszechne i bezużyteczne). A może nawet gorsze, bo zmusza do podglądania życia innych. I to nie takich zwykłych innych. Bo Ci zwykli się życiem nie chwalą, bo i go prawie nie mają. Są jednak tacy, co nie dość, że życie mają, to jeszcze temu życiu zdjęcia robią i pokazują innym… tym zwykłym innym. I krzyczą z tego ekranu: „Patrzcie! Tak wygląda życie! O!”. Ech… Tak. To zazdrość Panie Stefanie – chciałbym, żeby przemawiało przeze mnie coś więcej, ale tak nie jest. Zwykła zazdrość. Nic nie poradzę. Podróżować mi się chce. W Hiszpanii szukają grafików komputerowych! Co za szkoda, że nie jestem takim grafikiem. Albo chociaż hydraulikiem, kucharzem, no… kimkolwiek. Pamięta Pan, jak się w Londynie podawaliśmy się za złote rączki i poszliśmy do tego faceta żeby mu pułki zakładać? Do tej pory mi się śmiać chce, kiedy o tym myślę… A zajmujecie się Panowie także hydrauliką? Tak. Nie. Tak. Nie… Nie.

Tym pozytywnym akcentem zakończę. A… byłbym zapomniał. Jak tam spotkanie kadry „Szkoły pod Żaglami”, Wasza Świątobliwość?

Strzałka,
Paweł D.

2 komentarze:

  1. No mój drogi! takie rzeczy nieprzystoją! chyba nie ułanów mieliście montować temu panu w Londynie...zmienić, zmienić!:)

    OdpowiedzUsuń
  2. A może chłopcy tam prowadzili potajemnie jakąś wojskową działalność ... ;) Zakładanie pułków przeciw.. no właśnie komu.. Hahaha!! Dziękuję za wywołanie szerokiego uśmiechu na mej facjacie (oczywiście nie tylko tymi pułkami :)

    OdpowiedzUsuń