niedziela, 13 czerwca 2010

Głupi król

Szanowny Panie,

mój wujek mówił o tym co mówił na długo przed Eminemem. A co do Pana nietrafionej sugestii, iż Tęczowymi Małpkami przyczyniłem się do spopularyzowania tęczowych parad, to na wstępie robi Pan błąd, iż miałbym okazję rozmawiać z jakimś Helmutem. Jeżeli już doszłoby do tego, że rozmawiam z siwowłosym Niemcem na Mazurach, to na pewno moim tematem nie byłaby nazwa mojego żaglowca.

Poruszył Pan temat parad, a mnie na myśl przyszedł orszak. Jakże miły orszak w porównaniu z durnymi paradami, które tylko blokują warszawskie ulice doprowadzając do wściekłości mieszkańców stolicy i wszystkich innych hasłami typu: "Prawa lesbijek prawami kobiet". Jeżeli to będą ludzie, którzy na swoich forach rozpisują się na tematy typu: "Czy żel USG nadaje się do analu?", "Najbardziej podnieca mnie w facecie...", albo "obfitość wytrysku", to nie wróżę tym paradowcom dobrego jutra. No dobra, ale miało być o orszaku. Mówię o orszaku opętanego Dionizosa, który wędrował po świecie pijąc, bawiąc się, zakładając miasta. Orszak wyprzedzała muzyka aulosów, bębenków i kastanietów, za całym tym hałasem pojawiały się wyuzdane, dziko tańczące Menady, które krzyczały od czasu do czasu wystraszone przez płodnych Satyrów, a także łysych i tłustych Sylenów z końskimi uszami i ogonami. Wszyscy krążyli wokół wozu zaprzężonego w pantery, a ozdobionego latoroślą i bluszczem. Na wozie siedział opętany przez Herę... właśnie Dionizos. Mityczny orszak opoja półboga jest miły memu sercu. Niedługo będziemy mieli imieniny Jana, a zatem wielką imprezę, podobną w naszym pogańskim kalendarzu do greckich Dionizji. Szkoda jednak, że nie obchodzimy tego jak kiedyś, czyli przy ognisku, podczas tańca, pijackich awantur, krzyków Menad. Usiądziemy spokojnie w domu i będziemy czytać, nudzić się, może robić coś pożytecznego, kiedy to czas na szaleństwo, porwania niewiast, biegania boso po trawie i niespania. Witania świtu. (a propos imieniny: Wszystkiego najlepszego dla Antoniego).

Wracając do orszaku nie wiem, czy Pan wie, ale wiąże się z nim mit o Midasie. Głupim królu, z którego wszyscy się śmiali. Midas dostrzegł kiedyś zabłąkanego Sylena, który oderwał się od orszaku Dionizosa. Złapał go i zapytał się co jest najlepsze i najważniejsze dla człowieka. Usłyszał odpowiedź:

"ty nieszczęsna, efemeryczna istoto lepiej dla ciebie, żebyś nic nie wiedział, nie narodził się, nie był, a gdy już zaistniejesz, to najlepsze dla ciebie, byś jak najszybciej umarł"

Ciekawie czemu Sylen tak odpowiedział? Ja sobie to tłumacze tym, że głuptas Midas nie wiedział, że najważniejsze jest żyć. Życie samo w sobie jest wartością niedoścignioną. A wszystkie głuptasy, które zadają sobie ciągle te same pytania po prostu lepiej aby "jak najszybciej umarły". A może po prostu Sylen był wściekły, że dał się złapać Midasowi i tak sobie palną. Może jednak ma Pan inne, ciekawsze wytłumaczenie? Czekam.

Dodam tylko zakończenie mitu o Midasie. Otóż król odprowadził zabłąkanego Sylena do orszaku Dionizosa. Półbóg w podzięce obiecał spełnić jego jedno życzenie. I proszę sobie wyobrazić, że ten głuptas po tym wszystkim co usłyszał od Sylena poprosił o bogactwa, a dokładniej o to, aby co tylko dotknie zamieniło się w złoto. Idiota. Prawie umarłby z głodu. Wybłagał u Dionizosa, aby mu ten "dar" został oszczędzony. Tak... to był jednak głupi król.

Mądrości

Stefan W.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz