niedziela, 30 maja 2010

Moja duszyczko

Szanowny Panie,

chciałbym wrócić do naszego dzisiejszego popołudnia, a mianowicie do sytuacji, w której znalazła się mała Maria. Przypomnę tylko, że Marysia ma starszego chłopaka, z którym lubi przebywać (chodzić - jakby powiedzieli to nastolatkowie). Dziewczynka lubi chłopca, bo ten nie wstydzi powiedzieć się "dupa". Pan oczywiście słusznie wywnioskował, że dziewczynki, kobietki i kobiety lubią złych chłopców... "bad boys". Trudno się z tym nie zgodzić. Zastanawia mnie tylko... dlaczego? Jedyne sensowne wytłumaczenie to takie, że życie wymusza na chłopcach twardość, hardość i męstwo. Dziewczynki w jakiś tajemny sposób to wiedzą i wybierają spośród całego zbioru Tomków, Albercików i Zbyszków, tych najbardziej męskich. A zatem tych co potrafią powiedzieć publicznie "dupa". Jest to jednak jakaś pułapka. Bo przecież, często ten co głośno krzyczy "dupa" , okaże się "pupą wołową" w sytuacji, w której powinien być mężczyzną. Poza tym, czy rzeczywiście "męskim" jest awanturowanie się. Oczywiście, że tak. Ale w pewnym tylko sensie. Bo czy nie bardziej męskie jest to, że facet potrafi zapewnić swojej rodzinie życie na porządnym poziomie, że potrafi do swojej kobiety mówić "moja duszyczko" nawet po pięćdziesięciu latach pożycia małżeńskiego? Męskość to stabilność, to siła kiedy wszystko idzie na opak. Tak to sobie wyobrażam.

Co jednak można powiedzieć o tzw. "bad boyach". Czy to nie ci goście, którzy dużo krzyczą? Czy to nie ta grupa, która robi wokół siebie dużo szumu? Nic wielkiego z tego nie wychodzi. A nawet jeżeli... to koniec końców, więcej było gadaniny, niż prawdy.

Druga sprawa: te dziewczynki jak np. mała Maria, same namawiają chłopców do brzydkiego zachowania. Mówił Pan, albo mój brat, że w czasie Rewolucji Październikowej to właśnie kobiety podjudzały swoich chłopów. To komplikuje sytuację. Oczywiście! Bo oznacza, że źli chłopcy tak naprawdę nie istnieją. To kobiety podjudzają za ich plecami, a my dla świętego spokoju, po prostu się z tym zgadzamy i robimy co nam każą. Bo przecież lepiej mieć piekło na zewnątrz, w państwie, lepiej mieć za przeciwnika Cara niż żonę, gorsze piekiełko domowe.

Właśnie przyszedł mi do głowy inny wniosek. Może jest tak, że tzw. "bad boysi" to zwykli pantoflarze, którzy poddali się swym kobietom. Ich podszeptom i namowom do tego, aby, gdy one tego chcą, w publicznych miejscach mówili: "dupa".

Tak, czy inaczej źli chłopcy to mądrzejsi chłopcy. To oni są otoczeni wianuszkiem dziewcząt. Przynajmniej tak jest na filmach.

Miłego czytania

Stefan W.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz