Szanowny Panie,
Czy zastanawiał się Pan, co można zrobić w trzynaście minut? Ja spróbuję w tym czasie do Pana od pisać. Zrobiłem sobie kawę, puściłem energetyczną muzyczkę i jadę…
Bo ja Panie Stefanie jestem powolny. No takie życie. Taki się najwyraźniej urodziłem. Jako dziecko byłem grubaskiem… a może nawet grubasem… i myślę, że po prostu nie mogłem się wtedy poruszać odpowiednio dynamicznie. I tak mi też zostało. Teraz mam na przykład problem z tym, żeby Panu odpisywać odpowiednio szybko. Powie Pan, że to kwestia woli. No ja nie wiem. Ja to tak siadam i myślę i myślę… i coś napiszę… to czymś się zajmę… to się czegoś napiję… i tu zaraz mi stuka północ na przykład. I później się nie wysypiam.
No i w pracy tak samo. Czasem tak dzień mi mija i ja się później zastanawiam – co ja w tym czasie zrobiłem? Ech… Tragedia jakaś. Dlatego też Panie Stefanie nie nadawałbym się przenigdy na dziennikarza. Jak Pan mi czasem mówisz, że tam to tak wszystko na ‘już’ labo i nawet na ‘wczoraj’. A ja to najwyżej na pojutrze mogę coś przygotować. Jak mi szef coś zleca ‘do końca tygodnia’ to ja przeważnie przeciągam to na dwa miesiące i liczę, że zapomni. Gorzej, jeśli nie zapomina jednak.
Ach, gdybym tak umiał się zmusić do szybszego funkcjonowania! A tak to dupa! Na nic mi czasu nie starcza.
Marzę o przeprowadzce na wieś. Jak są takie dni wiosenne, jak ten dzisiejszy, to po prostu ta myśl nie opuszcza mnie nawet na chwilkę. Miałbym krówki i świnki, i psa, i owce może nawet, żeby Panna J. miała się czym zajmować. Pięknie by było. Tylko powie mi Pan, jak mógłbym wtedy na życie zarobić? I za co świat zwiedzać? Czemuż to życie musi być tak obfitujące w trudne decyzje? Bo niby to gniję w tym mieście najzwyczajniej i od stóp się psuć zaczynam, i w brzuch zarastam i patrzeć już na siebie nie mogę i na te przetargi przebrzydłe, ale zastanawia mnie czy wykrzesać mógłbym z siebie energii tyle, żeby to wszystko do góry nogami teraz poprzewracać. Chyba za ślimak ze mnie na takie rzeczy. Pełzać to może i umiem, i skorupką ciało obłe pokrywać… a żeby tak wyrwać do przodu, jak ten żółw… no, co to, to już za dużo. Oho – trzynaście minutek minęło… więc… koniec na dziś.
Paweł D.
Czy zastanawiał się Pan, co można zrobić w trzynaście minut? Ja spróbuję w tym czasie do Pana od pisać. Zrobiłem sobie kawę, puściłem energetyczną muzyczkę i jadę…
Bo ja Panie Stefanie jestem powolny. No takie życie. Taki się najwyraźniej urodziłem. Jako dziecko byłem grubaskiem… a może nawet grubasem… i myślę, że po prostu nie mogłem się wtedy poruszać odpowiednio dynamicznie. I tak mi też zostało. Teraz mam na przykład problem z tym, żeby Panu odpisywać odpowiednio szybko. Powie Pan, że to kwestia woli. No ja nie wiem. Ja to tak siadam i myślę i myślę… i coś napiszę… to czymś się zajmę… to się czegoś napiję… i tu zaraz mi stuka północ na przykład. I później się nie wysypiam.
No i w pracy tak samo. Czasem tak dzień mi mija i ja się później zastanawiam – co ja w tym czasie zrobiłem? Ech… Tragedia jakaś. Dlatego też Panie Stefanie nie nadawałbym się przenigdy na dziennikarza. Jak Pan mi czasem mówisz, że tam to tak wszystko na ‘już’ labo i nawet na ‘wczoraj’. A ja to najwyżej na pojutrze mogę coś przygotować. Jak mi szef coś zleca ‘do końca tygodnia’ to ja przeważnie przeciągam to na dwa miesiące i liczę, że zapomni. Gorzej, jeśli nie zapomina jednak.
Ach, gdybym tak umiał się zmusić do szybszego funkcjonowania! A tak to dupa! Na nic mi czasu nie starcza.
Marzę o przeprowadzce na wieś. Jak są takie dni wiosenne, jak ten dzisiejszy, to po prostu ta myśl nie opuszcza mnie nawet na chwilkę. Miałbym krówki i świnki, i psa, i owce może nawet, żeby Panna J. miała się czym zajmować. Pięknie by było. Tylko powie mi Pan, jak mógłbym wtedy na życie zarobić? I za co świat zwiedzać? Czemuż to życie musi być tak obfitujące w trudne decyzje? Bo niby to gniję w tym mieście najzwyczajniej i od stóp się psuć zaczynam, i w brzuch zarastam i patrzeć już na siebie nie mogę i na te przetargi przebrzydłe, ale zastanawia mnie czy wykrzesać mógłbym z siebie energii tyle, żeby to wszystko do góry nogami teraz poprzewracać. Chyba za ślimak ze mnie na takie rzeczy. Pełzać to może i umiem, i skorupką ciało obłe pokrywać… a żeby tak wyrwać do przodu, jak ten żółw… no, co to, to już za dużo. Oho – trzynaście minutek minęło… więc… koniec na dziś.
Paweł D.