niedziela, 4 marca 2012

Nie buja się

Szanowny Panie,

nie buja się. Nic się nie buja. Nie ma przechyłów, łóżko jakieś takie za duże, za wygodne, a pościel pachnąca. Nawet gdyby taka nie była to POŚCIEL!!! Kaloryferowe ciepło mieszkania to jednak nie to samo co ciepełko słoneczne. Zapach wiosny, który jak mi Pan tłumaczył czuć już w powietrzu, do mojego nosa nie dolatuje, a gruby kaptur nie wystarcza mi i co by mi tłumaczono to na dworze jest po prostu zimno. Czasem się budzę i czekam na alarm do żagli, czasem myślę o następnym noclegu w Indiach, czasem idę ulicą i zastanawiam się czemu nikt nie trąbi i gdzie ci wszyscy żebrzący ludzie się podzieli. Często myślę o bilecie na Martynikę, czy Barbados gdzie jak mi piszą piasek jest najbielszy na Karaibach, tak biały, że mógłby parzyć. Może wpakować się raz jeszcze na żaglowiec, posłuchać bosmana i dokręcić topenanty na rejach, albo posprzątać kambuz, albo jeszcze lepiej posiedzieć z drugim oficerem, który jeszcze wczoraj był oficerem trzecim i powachtować sobie. Co mi szkodzi? To tylko bilet w jedną stronę, to tylko dogadanie się z Ostrym, Skwarą i armatorem. Nic nie buja. Bez fal, bez zapachu, bez krabów i karaibskich zachwytów... czuje niedosyt.

I chyba właśnie o to chodzi, żeby czuć ten niedosyt. Żeby tęsknić i swoje historie i przygody w głowie powtarzać. Raz, drugi do znudzenia. W pióra obrastać i nie poznawać. Widzi Pan Karaiby i Indie są nierealne, gdy idzie się Nadarzyńską w Piasecznie. Ale gdyby tam Pan był to po pewnym czasie nawet najbielszy piach byłby tylko piachem, największy krab tylko skorupiakiem a najpiękniejsza kreolka tylko kolejną kobietą. Nie idzie w końcu o to, że ten koliber tak szybko lata, a ten wieloryb jest rzeczywiście dostojny. Idzie o to żeby gdy się patrzy to widzieć nawet gdy jest to Nadarzyńska w Piasecznie. Nawet gdy trzy godziny w korku jedzie się z Góry Kalwarii do pracy. Można mieszkać w Raju na Ziemi i tego Raju nawet nie zauważyć. Sztuką jest dojrzeć cudeńka, tam gdzie na pozór ich nie ma, a nie tam gdzie krzyczą z każdej strony.

Wie Pan co... jestem pijany. Od tygodnia w zasadzie jestem pijany. Od pierwszej butelki whisky, którą kupiłem w niedzielę, po ostatnią butelkę piwa, które wypiłem przed godziną. Zatem rozumie Pan, że trochę kłamię pisząc: nie buja się. Buja się i to czasem całkiem nieźle. Piję bo znajomi, bo łatwiej o odpowiedź na pytania. Nie prawda! Jak to przeczytał Szczygieł w czeskim klozecie:
"Alkohol nie da ci odpowiedzi na zadane pytanie, ale pozwoli zapomnieć o co się pytałeś."

Z tą myślą kładę się spać. Co i Panu radzę.

Dobranocka Panie Pawle

Stefan W.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz