poniedziałek, 8 lutego 2021

Grzeszne ciało Tołstoja

 Szanowny Panie, 

nie podzielam Pańskiego samokrytycyzmu. Znaczy nie rozumiem po co wjeżdżać na siebie tyloma inwektywami, kiedy i tak rzeczywistość dookolna nas chłoszcze po łydkach jak ten chiński właściciel restauracji, w której pracowałem w Londynie. Stał za pół nagimi kucharzami i niczym Hefajstos skąpany w płomieniach swej kuźni, bił trzcinką po nie okrytych łydkach swych pracowników, przeklinając przy tym i poganiając po kantońsku czy innemu. Alegoria. Skoro życie ma już w rękach trzcinkę i bije, i znienacka, i ile sił, po co najdroższy Panie P. ułatwiać mu sprawę? Po co podciągać bożonarodzeniowy dres? Żeby w gołą skórę walił? Nie. Nie dla mnie. Zwykle, gdy rozbieram się do naga, staję przed lustrem... patrzę krytycznie na wszystkie swoje niedokładności, łuki i wklęśnięcia. Podziwiam jak mało czasu mi zajęło by stracić sylwetkę i całą siłę, którą mogłem pochawlić się w listopadzie zeszłego roku. Pracowałem na nią cztery bite miesiące na siłowni. A teraz po niej zostało jedynie wspomnienie. Patrzę na siebie nagiego. Obracam się i widzę, że jestem piękny. Dosłownie sobie mówię: Jesteś pięknym mężczyzną Panie S.

Proszę mi wierzyć, że niemal raz w tygodniu znajdzie się ktoś, kto z miłą chęcią wytknie mi moje słabości. Nie godzę się. Nie będę dorzucał chrustu do ognia. Powie Pan, że się oszukuję. Bynajmniej nie zgadzam się. Ja sobie całkowicie zdaje sprawę z rzeczywistości, ale czy ja wyglądam Panu na masochistę? Ja się doceniam i lubię otaczać przyjemnościami, dobrymi ludźmi i małymi cudami. Życie jest zbyt prędkie, aby się cackać nad sobą jak kura nad jajkiem.

Wczoraj przypomniał mi się apetyczna historia Tołstoja. Wiadomo, wielki moralista, większy jeszcze grzesznik. Nabawił się różnorakich chorób wenerycznych od obcowania z prostytutkami. A sumienie leczył chłostaniem swego grzesznego ciała. 

Wracając do Pana listu, bardzo mnie interesują te momenty, w których dziecko staje się chłopcem, chłopiec młodzieńcem, młodzieniec mężczyzną. Czy można je sprecyzować? Jasno określić, że w tym momencie chłopak dorósł, dojrzał, zmężniał. Kiedy to się dzieje? 

Literacko-historycznie podchodząc do tematu musi być jakiś czynnik zewnętrzny. Niech będzie niechciana miłość, czy też pożoga wojenna, a może śmiercią grożąca przygoda? No ale życie nie jest przecież usłane zwrotami akcji jak w 90-minutowych przygodach Indiana Johnsa. Wszystko jest znacznie bardziej rozciągnięte, czasowo długie. 

Codzienność jest raczej kawowo-herbaciana, obiadowo-mizeryjna. Codzienność stawia nam takie problemy jak zaśnieżony samochód. I dobrze. Ale gdzie w tej zupie emocji, wydarzeń i miłostek jest ten punkt, w którym P. stanie się Panem P.? Gdzie się to wydarza? 

Droga jest wyjściem. Mozolna i długa. Ścieżka w kniejach dnia powszedniego. I odpowiedź na pytanie quo vadis? Dokąd idziesz? Jaki jest cel mojego żywota? Jakie wartości są dla mnie ważne? Czy słucham swojego głosu wewnętrznego, który podpowiada mi że powinienem robić tak a nie inaczej? Czy ten głos systematycznie zagłuszam? Bo jeżeli zagłuszam, to po omacku podążam, bez celu, jak włóczęga w Odysei.

A w Grecji nie śmierć a wygnanie ze swojego miasta najgorszą było karą. 


A co do dinozaura. Z początku myślałem, że triceratops, potem Regaliceratops peterhewsi, w końcu poczytałem o Pachycefalozaur, który miał wyjątkowo twardą czaszkę. Podejrzewa się, że bił się uderzając bokiem łba jak np. żyrafy biją się swoimi szyjami.

Skoro jednak na S. to może Spinozaur albo Stegozaur??


Ukłony

Stefan W.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz