środa, 24 lutego 2021

Nic tylko płakać w poduszkę

 Szanowny Panie,


wczoraj podarliśmy największy spanker na świecie, 214 metrów kwadratowych żagla. Poleciał na trzech metrach, wzdłuż liku dolnego. 

Postaram się inaczej wytłumaczyć. 

Na żaglowcu są trzy maszty, na każdym po kilka rei. Na ostatnim maszcie, tym najbliżej rufy jest też bom i gafel, czyli dwie metalowe tyczki. Pomiędzy nimi rozpięty jest żagiel. Nazywany ster żaglem albo spankerem, taki daleki krewny grota, z którym miał Pan do czynienia na Mazurach. Tylko że ten jest ogromny. No i go podarliśmy w tej dolnej części, tuż przy bomie. Zdarza się. W sumie nic takiego, żaglomistrz naprawi go w trzy godziny, gorzej że trzeba go zdjąć, a zakładaliśmy go dwa dni. Ech. Cały tydzień pracy do tyłu.

Zły dzień.  

Potem nie mogliśmy odpalić samochodu. Okazało się, że padła bateria w pilocie i immobilizer odcinał dopływ paliwa, więc nie mogliśmy nawet ruszyć. Trzeba było jechać taksówką. Tak mnie wszystko zniechęciło, że zdecydowałem się iż nie będę ćwiczył, bo bym sobie jeszcze coś naciągnął. Dodam, że żagiel podarłem ja, chociaż nie z mojej winy, a samochód nie odpalił mi, chociaż to znów nie moja wina, że chłopaki baterii w pilocie nie wymienili.

Nieszczęścia lubią chodzić trójkami, więc trzecie wczorajsze nieszczęście nie powinno mnie zdziwić. Niestety jednak było dla mnie okropne.

W poprzednim liście napisałem Panu, że czytam Braci Karamazow. Została mi jedna piąta książki. Zacząłem buszować po internecie i szukać opinii, jakichś ciekawych krytyk, recenzji. Na początku dowiedziałem się, że publikacja ma 900 stron tekstu i jest uważana za największe, ale i najbardziej zagmatwane dzieło Dostojewskiego. Dodam tutaj, że książkę czytam na czytniku, więc nie wiedziałem, że jest aż tak opasła. Mówiąc szczerze całkiem dobrze wchłaniałem tę historię, większość połknąłem dosyć szybko. Nawet się zdziwiłem, ale przyjąłem, że widocznie jestem już na tyle dojrzały, iż tyle tekstu nie robi na mnie wrażenia.

W tych moich internetowych poszukiwaniach znalazłem dziewczynę, która zrobiła filmik-przestrogę. Opowiedziała, że jedno z wydań Braci Karamazow na rynku polskim jest skrócone o dwieście stron!!! i zmienione jest zakończenie na przyjemniejsze!!!

Niech Pan zgadnie, kto czyta to wydanie? 

Czy Pan sobie to wyobraża? Przeczytałem około pięciuset stron tekstu. Własnymi palcami wydrapywałem sobie duszę, interesując się Aleksiejem, Iwanowem i Dymitrem. Płakałem gdy Starzec umierał. (to nie jest spoiler, wiadomo o tym od początku książki). Zaglądałem w najdalsze i najgłębiej zakopane strachy. Odnajdywałem swoje własne uczucia w poszczególnych bohaterach. Kłóciłem się z nimi. A gdy w końcu dochodzi do tragedii, książkę odłożyłem na tydzień, aby pocierpieć kilka dni nad człowieczym losem, zanim doczytam końca, dowiaduję się, że w zasadzie to ja nie przeczytałem Braci Karamazow, nawet ich nie zacząłem... Tylko jakieś coś o tym samym tytule. Czy tak w ogóle można?

Panie Pawle, okazuje się że wydawnictwo MG opublikowało w zeszłym roku Braci, ale tłumaczenie na język polski zostało wykonane przez panią Beaupre w 1913 roku!!! 

http://www.wydawnictwomg.pl/bracia-karamazow/

Mogło być to wtedy cenzurowane, albo skrócone przez tłumacza, albo przetłumaczone z języka francuskiego na polski bez zaglądania do oryginału. Tak czy inaczej, jeżeli nawet wydaje się taką książkę, powinna być o tym nota od wydawnictwa. Bo, historycznie interesujący fakt, ale żeby wydawać książkę i udawać iż jest bliska oryginału... Zwyczajne świństwo. 

W dodatku wiadomo o tym już od minimum pół roku, bo Onet pisał artykuł na ten temat w sierpniu 2020 roku:

https://kultura.onet.pl/ksiazki/bracia-karamazow-wydawnictwa-mg-niekompletna-ksiazka-dlaczego/8zyz992

A ja kupiłem książkę nic nie wiedząc przez platformę Woblink:

https://woblink.com/ebook/bracia-karamazow-fiodor-dostojewski-12982u?szukaj=bracia+karamza&gdzie=ebooks

I oni też nic nie napisali na ten temat. Sprzedają wydanie jakby było pełnoprawnym Braćmi Karamazow. Napisałem do nich, że czuję się zaniedbany i oszukany. 

No to dostałem maila z podziękowaniami. Dam im czas do końca tygodnia, jeżeli nic nie zmienią na swojej stronie, nie umieszczą żadnej dodatkowej informacji, uznam, że celowo wprowadzają czytelników w błąd.

Co mam zrobić Panie Pawle? Czytać wydanie do końca? Jakoś nie chcę się mi sięgać. No ale szkoda czasu, który poświęciłem na książkę. Na pewno będę musiał raz jeszcze ją przeczytać. Znów wydrapywać sobie oczy, denerwować się codziennością bohaterów, niezrozumieniem, fałszem. 

Nic tylko płakać w poduszkę.

Ukłony

Stefan W. 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz