piątek, 7 maja 2021

Puste przebiegi

 Szanowny Panie,

72 godziny?! Niewykonalne. Chociaż, gdyby było krócej a treściwiej?

Wie Pan, jaki miewam problem z tą Fangą? Otóż chciałbym być mądrzejszy niż jestem. I kombinuję, jak tu się zaprezentować, żeby wypaść dobrze. Potem piszę coś wydumanego, żeby nie powiedzieć, że z dupy zupełnie, no i później to wisi. I jeszcze kiedyś, jak już faktycznie zmądrzeję, to i się wstydzić tego będę. Tak na to liczę, bo może już nie zmądrzeję wcale. Kto wie?

Myślę, że nie będzie lepiej z moim pisaniem, jeśli będę próbował za bardzo. W zasadzie może powinienem próbować mniej? Jakoś bardziej prosto. Od serca i bez spiny? Maski, cebulki, przebieranki. Jak wybrnąć z tych opresji, kolego?

Może zacznę od… czytania ze zrozumieniem. I odpowiedzi.

Bieszczady. Bez netu, bez telefonów. Pan był tam tydzień. Ja trzy dni właściwie. Ale jakby tak dać sobie miesiąc? Co z tą perspektywą? Czy faktycznie by się tak zmieniła? Tak całościowo? Czy jednak efekt „czarodziejskiej góry” byłby nieunikniony? Czas w tej bańce rozciągałby się i rozciągał, aż w końcu skurczyłby się niemiłosiernie i zamiast szerszej perspektywy, zamknąłby Pan tylko uszy i oczy na świat zewnętrzny i umęczał się spacerami, katarem, bólem pleców, stopy, palca… i ten ból palca by wykończył Pana po prostu. Szansa jedyna, że potwór wojny lub inny horror by Pana wyrwał stamtąd. I wtedy wpadłby Pan na nowo do tego świata i o tamtym zapomniał wkrótce. Albo i nie byłoby tak. Ha, ha, ha! :D Sam Pan widzi! Mędrkuję głupio. O matko! Ratuj mnie!

Następny akapit. Mury. Odgradzanie się od natury. A tak, mam to! I znam to. No bez wątpienia ten człowiek urodzony trzydzieści, czterdzieści lat temu (czy tym bardziej dwadzieścia lub dziesięć) nie brata się tak z misiem czy drzewem, jak ten sprzed lat dwustu pewnie. Z drugiej strony Pan pomyśli o tym Pańskim pra pra dziadku, co to kilka tysięcy lat temu na golasa biegał, w jaskini mieszkał i jagody zbierał. Ten to był dopiero zielony! Nazwał Pan cywilizację i normy społeczne złudzeniem. Mnie się złudzeniem nie wydają wcale. Przecież są niewątpliwie. Jeśli są nieprawdziwe, to tak samo nieprawdziwe są te miasta, mury, a w nich i my… nasze życia całe. Ale chyba rozumiem, że chciał Pan tak po prostu wyrazić taką tęsknotę za naturą, jaka pojawia się, gdy my mieszczuchy zdamy sobie sprawę, że te wilki tam są jednak, i mech jest, i te robale wszystkie są tam. Czy jednak dziwić może, że my – ludzie (przeciętnie w granicach metr sześćdziesiąt do metra dziewięćdziesiąt, rogów brak, zęby marne, pazury takie, że to śmiech) – budujemy sobie płoty, siatki, mury, domy, twierdze, wieże? Wszystko po to, żeby ten wilk nie pożarł, czy miś? Widać, że Pan Minecrafta jeszcze nie przepracował, bo by Pan miał odpowiedzi podane, jak na tacy. Natura, to matka, ale taka, co się z gówniarzem nie patyczkuje. A my już swoje lata mamy, możemy wpaść na weekend, czy obiad niedzielny, ale nie, że wciąż musimy sobie na klapsy pozwalać.

Co do windy, to… nie wiem. A czym Pan by się w zasadzie chciał zająć? Wie Pan? Bo ja to, powiem Panu szczerze, że nie wiem po prostu.

Kobiety. No tak – kobiety! Szerokie ramiona, trudne życia. He, he, he. O nie! W to mnie Pan nie wciągniesz, gagatku! Tymi historiami o kobiecej sile i nieustającej walce nasiąkam od paru ładnych lat. Moje prywatne herstory. Docieram powoli do punktu „nie wiem, nie znam się, nie interesuje mnie to”. I Panu też radzę trzymać się od tego z daleka. Facet wypowiadający się w tematyce feministycznej jest jak szczur, co biega po labiryncie, w którym przy każdym wyjściu czeka na niego elektryczny pastuch. I tak Pana popieści!

Pozdrawiam,

Paweł D.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz