Szanowny Panie,
72 godziny?! Niewykonalne. Chociaż,
gdyby było krócej a treściwiej?
Wie Pan, jaki miewam problem z tą
Fangą? Otóż chciałbym być mądrzejszy niż jestem. I kombinuję, jak tu się
zaprezentować, żeby wypaść dobrze. Potem piszę coś wydumanego, żeby nie
powiedzieć, że z dupy zupełnie, no i później to wisi. I jeszcze kiedyś, jak już
faktycznie zmądrzeję, to i się wstydzić tego będę. Tak na to liczę, bo może już
nie zmądrzeję wcale. Kto wie?
Myślę, że nie będzie lepiej z
moim pisaniem, jeśli będę próbował za bardzo. W zasadzie może powinienem
próbować mniej? Jakoś bardziej prosto. Od serca i bez spiny? Maski, cebulki,
przebieranki. Jak wybrnąć z tych opresji, kolego?
Może zacznę od… czytania ze
zrozumieniem. I odpowiedzi.
Bieszczady. Bez netu, bez
telefonów. Pan był tam tydzień. Ja trzy dni właściwie. Ale jakby tak dać sobie
miesiąc? Co z tą perspektywą? Czy faktycznie by się tak zmieniła? Tak
całościowo? Czy jednak efekt „czarodziejskiej góry” byłby nieunikniony? Czas w
tej bańce rozciągałby się i rozciągał, aż w końcu skurczyłby się niemiłosiernie
i zamiast szerszej perspektywy, zamknąłby Pan tylko uszy i oczy na świat
zewnętrzny i umęczał się spacerami, katarem, bólem pleców, stopy, palca… i ten
ból palca by wykończył Pana po prostu. Szansa jedyna, że potwór wojny lub inny
horror by Pana wyrwał stamtąd. I wtedy wpadłby Pan na nowo do tego świata i o
tamtym zapomniał wkrótce. Albo i nie byłoby tak. Ha, ha, ha! :D Sam Pan widzi!
Mędrkuję głupio. O matko! Ratuj mnie!
Następny akapit. Mury. Odgradzanie
się od natury. A tak, mam to! I znam to. No bez wątpienia ten człowiek urodzony
trzydzieści, czterdzieści lat temu (czy tym bardziej dwadzieścia lub dziesięć)
nie brata się tak z misiem czy drzewem, jak ten sprzed lat dwustu pewnie. Z
drugiej strony Pan pomyśli o tym Pańskim pra pra dziadku, co to kilka tysięcy
lat temu na golasa biegał, w jaskini mieszkał i jagody zbierał. Ten to był
dopiero zielony! Nazwał Pan cywilizację i normy społeczne złudzeniem. Mnie się
złudzeniem nie wydają wcale. Przecież są niewątpliwie. Jeśli są nieprawdziwe,
to tak samo nieprawdziwe są te miasta, mury, a w nich i my… nasze życia całe. Ale
chyba rozumiem, że chciał Pan tak po prostu wyrazić taką tęsknotę za naturą,
jaka pojawia się, gdy my mieszczuchy zdamy sobie sprawę, że te wilki tam są
jednak, i mech jest, i te robale wszystkie są tam. Czy jednak dziwić może, że my
– ludzie (przeciętnie w granicach metr sześćdziesiąt do metra dziewięćdziesiąt,
rogów brak, zęby marne, pazury takie, że to śmiech) – budujemy sobie płoty,
siatki, mury, domy, twierdze, wieże? Wszystko po to, żeby ten wilk nie pożarł,
czy miś? Widać, że Pan Minecrafta jeszcze nie przepracował, bo by Pan miał
odpowiedzi podane, jak na tacy. Natura, to matka, ale taka, co się z gówniarzem
nie patyczkuje. A my już swoje lata mamy, możemy wpaść na weekend, czy obiad
niedzielny, ale nie, że wciąż musimy sobie na klapsy pozwalać.
Co do windy, to… nie wiem. A czym
Pan by się w zasadzie chciał zająć? Wie Pan? Bo ja to, powiem Panu szczerze, że
nie wiem po prostu.
Kobiety. No tak – kobiety! Szerokie ramiona,
trudne życia. He, he, he. O nie! W to mnie Pan nie wciągniesz, gagatku! Tymi
historiami o kobiecej sile i nieustającej walce nasiąkam od paru ładnych lat. Moje
prywatne herstory. Docieram powoli do punktu „nie wiem, nie znam się, nie
interesuje mnie to”. I Panu też radzę trzymać się od tego z daleka. Facet wypowiadający
się w tematyce feministycznej jest jak szczur, co biega po labiryncie, w którym
przy każdym wyjściu czeka na niego elektryczny pastuch. I tak Pana popieści!
Pozdrawiam,
Paweł D.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz