poniedziałek, 16 lipca 2012

Rozważna i romantyczna

Szanowny Panie,

mam nadzieję, że masaż rozluźnił pańskie zwoje myślowe.

Ja tam się ojcu nie dziwię. Człowiek ma zawsze nadzieję. Nadzieję na to, że najbliższa osoba, czyli w tym wypadku syn tylko... zbłądził. Nie jest gnidą i że wróci, przeprosi i się zmieni. Rozumiem zatem łatwowierność ojca, który ma nadzieję (umiera ostatnia, jeżeli w ogóle). Rozumiem wkurzenie brata (przecież był okej). Nie rozumiem tylko syna marnotrawnego. Facet bez honoru. Postanowił wrócić do ojca, gdy nie miał odzienia i był głodny. Nie wcześniej. Żeby jeszcze wytłumaczyli, iż nie wracał bo mu duma nie pozwalała. Duma? Daj Pan spokój. Piszą wyraźnie:

Pragnął on napełnić swój żołądek strąkami, którymi żywiły się świnie, lecz nikt mu ich nie dawał. Wtedy zastanowił się i rzekł: Iluż to najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja tu z głodu ginę. Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie;

Czyli nie z powodu dumy, tylko żołądka. Niby przyziemne, ale chyba prawdziwsze, bardziej życiowe. Cóż z tego? Skoro mam pewność, że oszukuje. Ojciec (naiwnie) sądzi, że jest szczery w tym co mówi. Naiwność jest piękna. Daje nadzieję, że ludzie są tacy jak my. Dlatego myślę, że marnotrawny syn się zmienił, że zrozumiał prawdziwie swój błąd i dlatego nie dziwię się ani ojcu, ani bratu. Skoro syn marnotrawny przeprosił i głęboko żałował (nie dziwne skoro ledwo dychał i był głodny jak wilk) swojego postępowania to jego słowa mają znaczenie. A jednak nie! Panie Pawle za słowami muszą iść czyny. A najlepiej żeby czyny nie potrzebowały słów. O tym przypomina piękny film wyprodukowanym przez BBC: Rozważna i Romantyczna.

Miałem dzisiaj biegać, ale jak to zwykle bywa zostałem na chwilę w domu i aby rozluźnić się trochę zacząłem oglądać jedyny film jaki miałem, czyli właśnie Rozważną i Romantyczną. Co za ekranizacja! Nie będę pisał, że baby są głupie, bo to każdy wie. Podobnie jak każdy zdaje sobie sprawę, że chłopy też nie grzeszą mądrością. Ale ten film trzymał mnie w napięciu do końca. Nie wiedziałem, czy Rozważna rozumie, że Edward ją kocha, tylko nie może zdradzić się ze swą miłością, bo by nie dotrzymał obietnicy.
A w końcu czemu Romantyczna nie widzi, że ten Pan W. to zwykły szmondak, który lubi uwieść młode dziewczęta i je porzucać, a prawdziwym romantykiem (którego tak szuka) jest tuż obok oschły Pułkownik.
 
To były czasy i problemy dzisiaj już rzadko spotykane. Niektórzy cenili swoje słowo bardziej niż życie, a nawet szczęście. Słowo miało znaczenie. A skoro tak, to uważali, że inni także będą tacy sami. To były czasy, małżeństw majątków. Ci, którym się to podobało, brali w tym udział, a inni mieli to gdzieś i mimo, że żyli ubogo (ganiając za kurami) to byli szczęśliwi.

Lubię takie historie. Powie Pan, że są nieprawdzie. Że ludzie nigdy nie są biali i czarni. Że prawdziwe życie jest tam gdzie niuanse, szarości, zdrady itp. Egoiści. Jednak ja lubię myśleć, że gdzieś tam jest ktoś, kto mimo tych pańskich blizn jest uczciwy. No dobrze. Mam nadzieję, że chociaż stara się być uczciwym. Nie? Hmmm... niech przynajmniej raz, tylko raz przed sobą samym będzie uczciwy. Tak, aby nie brzydził się swojego odbicia lustrzanego.

Dobranocka

Stefan W.

P.S.
Aleś mnie Pan urządził z tym kawalerskim ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz