środa, 19 grudnia 2012

Przygoda - taka męska rzecz

Szanowny Panie,

zakłada Pan nowe okna, więc szarość już się nie wedrze. Ale czemu miała się by nie wdzierać? Przecież po to jest odwilż, żeby czuć się gorzej, jak to Pan poetycko ujął:

"po uszy tkwić w tej materii z nieprzyjemności stworzonej."
 
Wie Pan co to jest - mandala? To taki obraz usypywany z piasku przez buddyjskich mnichów. Może być niezwykły:


źródło WIKIPEDIA
Jak Pan zdaje sobie sprawę, aby stworzyć takie cudeńko, trzeba nie godzin, ale dni, a czasem tygodni. Czym dłużej tym lepiej, bo to swoista medytacja. Przedstawia to świat, który zrodził się z chaosu.  Najfajniejsze w mandali jest to, że gdy ostatnie ziarenko piasku dotknie ten misterny obraz, mnich mandale niszczy. Pokazuje to nietrwałość przedmiotów. Do niczego nie powinniśmy się przywiązywać. Słowem kruchość świata. Ten Pana śnieg mi o tym przypomniał. Taki ładny, a tak nagle znikł. Często budujemy coś z takim pietyzmem, tyle energii w to wkładamy, a wystarczy chwilka, odrobina wyższej temperatury i wszystko się wali. Nie pomoże komiks, kawa ani nawet dobry mecz. Krucho!

Ale miałem o czymś innym. Wie Pan co? Do swojego mieszkania dokładam kolejne rzeczy, pamiątki i takie tam. Ostatnio wygrzebałem skądś album mojego dziadka i jednocześnie pradziadka. Dziadek Darosław (nigdy go nie poznałem) pływał na białej fregacie - Darze Pomorza. Nie byle co! Frycek może się schować. Dzisiaj to już tylko muzeum przy kei w Gdyni. Na tych zdjęciach udokumentował swoje przygody żeglarskie: przywitanie Oceanu po wyjściu z Gibraltaru (przechyły), chrzest, porty, które odwiedził, ćwiczenia żeglarskie, zawody na siłę z przyjaciółmi, wreszcie siwki wypełnione wiatrem. 

W tym samym albumie są też zdjęcia przygód jego ojca, a mojego pradziadka, po którym noszę imię - Stefana. Pradziadek był żołnierzem w armii carskiej. Nie znam dokładnie tej historii, ale podczas rozbiorów był po prostu pod zaborem rosyjskim i musiał siedzieć w armii. Mam jego zdjęcia z początku ubiegłego stulecia, gdy w ziemiankach odbywa służbę ze swoimi kamratami. Jest na koniu, przegląd wojsk, miejsca które zobaczył. Co mnie uderzyło to, że obaj ci mężczyźni: ojciec i syn umieścili w jednym albumie swoje męskie przygody. Jeden w służbie na pokładzie Daru, drugi w służbie na grzbiecie konia. I to właśnie jest w tym wszystkim niesamowite. Każdy inną, ale osobistą przygodę. Taka męska rzecz.

Chyba wiem już po kim mnie tak nosi!

Stefan W.

P.S. A tutaj trochę o stracie czasu, której czasem albo i częściej doświadczamy:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz