Szanowny Panie,
Zadymka
Senność gęsta jak śnieg i krążąca jak śnieg
Zasypuje śnieżnymi płatkami sennymi
Bezprzyczynny mój dzień, bezsensowny mój wiek
I te ślady bezładnych moich kroków po ziemi.
Jeśli chcę, mogę spać; jeśli chcę mogę wstać,
Siąść przy oknie z gazetą z zeszłego tygodnia
Albo iść w senność dnia - wtedy inny, nie ja,
Siedząc w oknie, zobaczę dalekiego przechodnia.
Czy to dobrze, czy źle: tak usypiać we mgle?
Szeptać wieści pośnieżne, podzowne, spóźnione?
Czy to dobrze, czy źle: snuć się cieniem na tle
Kołującej śnieżycy i epoki przyćmionej?
Śnieg pierzyną mi legł, wiek godziną mi zbiegł
W białej drzemce, w puszystym przyprószonym spacerze
Bezprzyczynny mój dzień, bezsensowny mój wiek
Składam wierszom powolnym w ofierze.
Julian Tuwim
Ach, że też nie przeczytałem tego dzisiejszego ranka! Nie poszedłbym do pracy, jak nic.
Pozdrawiam,
PS. Mamy nowego papieża. Z Argentyny.
dostalem kiedyś od pewnego dziewczęcia list. Tak, wiem, może dziś wydawać się to Panu dziwnym, ale były takie czasy, że dziewczęta do mnie pisywały. No dobrze, może nie było ich znowu tak wiele i nie robiły tego tak często, jak bym sobie tego życzył, ale były i pisały. Dziś, gdy przerzucałem zawarość moich starych szafek w poszukiwaniu gumek na słuchawki, natrafiłem na otwartą kopertę, a w niej na coś, co przyszło do mnie niemal dziesięć lat temu (tzn. ten właśnie list, co o nim wspomniałem w pierwszym zdaniu). Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że słowa, które wypełniły tę kartkę papieru, zostały napisane specjalnie dla uczczenia dnia takiego jak ten, który powoli odchodzi. Postanowiłem zatem ten jeden raz zdradzić tajemnicę korespondencji. Wiem, że normalnie robić tego nie wypada, ale zdrada ta wydaje mi się jednak dosyć niewinna.
Zadymka
Senność gęsta jak śnieg i krążąca jak śnieg
Zasypuje śnieżnymi płatkami sennymi
Bezprzyczynny mój dzień, bezsensowny mój wiek
I te ślady bezładnych moich kroków po ziemi.
Jeśli chcę, mogę spać; jeśli chcę mogę wstać,
Siąść przy oknie z gazetą z zeszłego tygodnia
Albo iść w senność dnia - wtedy inny, nie ja,
Siedząc w oknie, zobaczę dalekiego przechodnia.
Czy to dobrze, czy źle: tak usypiać we mgle?
Szeptać wieści pośnieżne, podzowne, spóźnione?
Czy to dobrze, czy źle: snuć się cieniem na tle
Kołującej śnieżycy i epoki przyćmionej?
Śnieg pierzyną mi legł, wiek godziną mi zbiegł
W białej drzemce, w puszystym przyprószonym spacerze
Bezprzyczynny mój dzień, bezsensowny mój wiek
Składam wierszom powolnym w ofierze.
Julian Tuwim
Ach, że też nie przeczytałem tego dzisiejszego ranka! Nie poszedłbym do pracy, jak nic.
Może jutro też będzie śnieżyć?
Pozdrawiam,
Paweł D.
PS. Mamy nowego papieża. Z Argentyny.
Przez chwilę myślałem, że to Ona takie ładne wiersze do Pana pisała, potem miałem za złe Panu, że przestał Pan pisać wierszę, aż w końcu dotarłem do ostatniego słowa i zobaczyłem, że to Tuwim - ufff - już miałem Pana skarcić z marnowanie talentów.
OdpowiedzUsuńA ja jadę do Argentyny!
Stefan W.