niedziela, 10 marca 2013

Wot maładiec

Szanowny Panie,

z miejsca przepraszam, że musiał Pan tak długo czekać, ale nie dość, że poprzeczkę postawił Pan wysoko, to jeszcze jakoś zupełnie natchnienie mnie ominęło. Może to wina alkoholu, którego nadużywałem mieszkając przez ten tydzień w stolicy stolic. A może chodzi o pracę, w której za dużo spędzam czasu, a może w końcu o inszą inszość, która jest tylko wymówką. Tak czy inaczej niedopuszczalna jest taka dziesięciodniowa cisza, więc należy nadrobić. A dzisiaj będzie o mężczyznach, bo dzisiaj Panie Pawle jest męski dzień. Już historia nam o tym mówi. Koło Wysp Egadzkich flota rzymska zwyciężyła w 241 r. p.n.e. flotę Kartaginy podczas I wojny punickiej. W III wojnie północnej w 1710 roku Szwedzi pogonili Duńczyków pod Helsingborgiem. Zgodzi się Pan, że zwycięstwa to męska rzecz. Jednym jednak z bardziej męskich wydarzeń w historii, a związanych z 10 marca było utworzenie Legii Cudzoziemskiej w 1831 roku. Toż to bastion, do którego faceci z całego świata mają wstęp, w razie czego. Gdyby życie zmusiło, mamy zawsze to piękne, honorowe wyjście - Legia! Zna Pan moje zdanie o samobójstwie. To desperaci. Nie chce ci się żyć, idź do Legii chłopie. Taki afisz im wymyśliłem. Ale chyba najbardziej męskim wydarzeniem w całej historii są dzisiejsze obchody - czterdziestu męczenników z Sebasty:

  • Akacius,
  • Aetius,
  • Aleksander,
  • Angias,
  • Atanazy,
  • Chudio,
  • Cyryl,
  • Cyrius,
  • Domicjan,
  • Domnus (lub Juwenalis),
  • Ecditius,
  • Eunoikus,
  • Eutyches,
  • Eutychiusz,
  • Filoktimon,
  • Flawiusz,
  • Gorgoniusz,
  • Helianus,
  • Helias,
  • Herakliusz,
  • Hezychius,
  • Jan (lub Julian),
  • Kajus,
  • Kandidus,
  • Klaudiusz,
  • Ksanteas,
  • Leoncjusz,
  • Lyzimach,
  • Meliton,
  • Mikołaj,
  • Priskus,
  • Sacerdon,
  • Sewerian,
  • Sisinus,
  • Smaragdus (lub Bazilides),
  • Teodul,
  • Teofil,
  • Walens,
  • Walerian,
  • Wibian.

Są to żołnierze XII legionu rzymskiego nazwanego Błyskawica, chrześcijańscy męczennicy i święci nie tylko Kościoła katolickiego, ale także ewangelickiego, koptyjskiego, ormiańskiego oraz prawosławnego.
Błyskawica brzmi jak nasz rodzimy Grom. A zatem były to morowe chłopaki, malowane, silne słowem mężczyźni prawdziwi. Rosjanie fajnie takich określają, chyba mówią - wot maładiec, czyli coś jak: oto chwat! Wszystko działo się w 320 roku w Sebaście, ówczesnej Armenii. Byli to kapadoccy chrześcijanie, którzy nie zgodzili się złożyć ofiary pogańskim bogom do czego próbował zmusić ich współcesarz Licyniusz. Wcześniej wraz ze św. Konstantynem wydał edykt mediolański, wprowadzający wolność wyznania w Cesarstwie Rzymskim. Licyniusz chciał jednak z Konstantynem o władzę zawalczyć, a że obawiał się oddziałów chrześcijańskich, poszedł na sposób. Złożą ofiarę bożkom zostawi się ich w spokoju, a jak nie to ukamienowanie. Oddział Błyskawicy zaczął się modlić, więc kamyki poleciały na ich łby, nie udało się żołnierzy tak łatwo zatłuc, no to cesarz wystawił ich gołych na mróz a gdy zamarzli - spalił ich ciała.

Historia jakich wiele, ale wydaje się mi bardzo męska. Jedno, że to żołnierzy, drugie że ich kupa była, trzecie, że pamięć o nich czczona jest w dużej części odłamów chrześcijaństwa, a zatem wiadomo - wielcy. W końcu czwarte, że za swoje przekonania gotowi byli na pewną śmierć.

Piszę to Panu, bo też stałem dzisiaj na mrozie. Nie sądziłem, że dożyje tego dnia i będę na Manifie! Brrr... Krzykliwość (przemowy rodem z Seksmisji), brak smaku (wizerunek zakrwawionej podpaski), wykorzystanie swoich własnych dzieci do noszenia patyków z hasłami typu: Prawa lesbijek prawami kobiet, a w to wszystko wmieszani pożyteczni idioci, czyli popierający faceci (najlepsi byli Ci, którzy brali udział w tańcu kobiet, a te śpiewały o swoim kobiecym ciele), słowem cała to otoczka sprawia, że nawet jeżeli chcą coś ważnego powiedzieć to wyglądają śmiesznie. Nie chcę, aby zostawały męczenniczkami, ale znam parę dziewcząt, które mają w sobie babską energie i tam tej fajnej energii nie widziałem. Wszystko było w krzywym zwierciadle.

A wie Pan gdzie ostatnio widziałem wspaniałą scenę, która dużo bardziej przemówiła do mnie niż cała ta medialna hucpa Manify? - Na Grochowie. Z biednej Biedronki wyszedł staruszek, którego krzyż był tak zgięty, iż nosem niemal szurał po krzywych brukach okolic Wiatraka. Starowinka ledwie niósł dwie siaty pełne żarcia. Dwa kroki za nim człapała podobnie przygięta staruszka o lasce - jego żona. On szedł przodem i poganiał ją, żeby dotrzymała mu kroku, a ta nie dawała rady. Szli tempem ślimaczym na wybojach, ale wspierali się w swojej drodze tak prawdziwie, że pomyślałem. Ot chłop i baba. I tyle, więcej mówić nie trza...

Ukłony
Stefan W.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz