Szanowny Panie,
zapewne stęsknił się Pan za moim dobrym słowem. Co tu dużo mówić zapracowany jestem. Dzień wygląda szaleńczo. Szaleństwo zaczyna się o godzinie szóstej minut piętnaście kiedy to muszę wstać z mięciutkiego dmuchanego materaca, spod ciepłej kołderki, przerwać... niemal zgwałcić sen, który przez parę pięknych godzin nęcił mnie moją bogatą wyobraźnią. Przerywam to wszystko, aby wykonać czynności dawno zapomniane. I tutaj szaleństwo moje się znów objawia. Zimna woda na twarz, prysznic, golenie, bielizna, spodnie, koszulka, zaparzenie wody, przygotowanie śniadania, kanapek do pracy, zalanie herbaty, obranie cytryny ze skórki, wykrojenie plasterka, posłodzenie herbaty, spożycie śniadania, umycie zębów, ubranie koszuli, marynarki, butów, kurtki, odśnieżanie samochodu, słuchanie Pink Floydów z wujkiem w korku, półgodzinny spacer do redakcji... te wszystkie czynność nie wykonuje jeszcze mechanicznie, ale z pietyzmem. Każdy szczegół rozstrząsam, zagłębiam się i cedzę jakby z takich czynności składało się życie, jakby nie były codziennością, zwyczajnością, szarością. Siadam na przykład na krzesełku i zakładam skarpetki na zimne stopy. Cieszę się z faktu, że zaraz będzie im cieplutko i przyjemnie, albo ta cytryna... Żeby Pan wiedział ile ja czasu spędzam nad tym aby ją ładnie okroić, aby równiutko plasterek sobie przygotować. Po tym wszystkim zaczyna się dzień pracy, który pewnie pana najbardziej interesuje. Bo w sumie niewielu wie jak wygląda kuchnia telewizji. Jak się nagrywa, montuje i puszcza. Co znaczy mówić z offa, co znaczy kręcić setki, czym jest biała w runnerze, do czego służy maczek i po jakiego grzyba pisać wizytówki? A ja to wszysko wiem i wiele innych ciekawych rzeczy też wiem.
Zacznę od tego, że praca w telewizji to zupełnie inna bajka niż praca w gazecie. Tutaj należy operować obrazem. Jedziemy na zdjęcia i ja już muszę myśleć o tym co będę mówił do zdjęć. Nie mam takiej swobody, że piszę o tym co chcę i jak chcę. W dodatku trzeba nauczyć się myśleć jak operator. Bo to on nagrywa obrazki i one będą opowiadały pewną historię. Oczywiście można wpływać i podpowiadać operatorowi co chcemy mieć nagrane, ale koniec końców będę musiał pracować na tym co da mi obsługujący kamerę. Pomiędzy obrazkami nagrywamy setki, czyli 100 proc. obrazu i 100 proc. dźwięku. Jest to telewizyjny sposób na cytowanie. Trzeba mieć wyczucie. Setka nie może być długa i nudna. Musi być jednym zdaniem, które jest kluczowe w naszej wypowiedzi. Gdy przyjeżdżamy do redakcji to na kasecie mamy tzw. surówkę. Surówka ta musi być przez nas obrobiona. Na początku dzieje się to w programie runner, który delikatnie mówiąc jest przedpotopowy i przypomina Nortona Commandera. Czy ktoś o nim jeszcze pamięta? Tam zapisujemy najpierw tzw. białą, czyli to co będzie mówiła redaktorka w studio, a potem całą resztę, czyli to co będziemy mówili z tzw. offa i cytaty setek. Następnie czyta to wydawca i jak zatwierdzi to idziemy do montowni. Monetrzy charakteryzują się tym, że siedzą w takich wyciszonych bunkrach przed pięcioma telewizorami i przynajmniej trzema odtwarzaczami. Mają do dyspozycji konsolę, która zastępuje klawiaturę. Walą w tą konsolę z zapamiętaniem przycinając, wklejając i wyprawiając tym podobne cuda. Z surówki tworzą materiał. Pomaga im w tym reporter, który wskazuje co chce mieć i przy którym wyrazie ma się pojawić jaki obrazek. Od montowni idzie się znów do wydawcy, który ogląda materiał i wydaje ocenę. Wtedy idzie wszystko na antenę a ty masz spokój.
Siedzę tutaj od godziny 8.10 do 18.30 czasami wychodzę o 16. Wszystko jest tymczasowe. Uczę się więc nic dziwnego, że tak długo tutaj przebywam. Reporterzy siedzą tutaj zwykle od 8.10 do 15, czasem do 13, a czasem od 6 do 24. Czas jak wszędzie jest względny! Tak też jest i tutaj.
Moje szaleństwo trwa dalej. O godzinie 20 jestem w domu i nic nie robię przez dwie godziny ciesząc się dniem. A potem znów sen i moja wyobraźnia. Miło.zapewne stęsknił się Pan za moim dobrym słowem. Co tu dużo mówić zapracowany jestem. Dzień wygląda szaleńczo. Szaleństwo zaczyna się o godzinie szóstej minut piętnaście kiedy to muszę wstać z mięciutkiego dmuchanego materaca, spod ciepłej kołderki, przerwać... niemal zgwałcić sen, który przez parę pięknych godzin nęcił mnie moją bogatą wyobraźnią. Przerywam to wszystko, aby wykonać czynności dawno zapomniane. I tutaj szaleństwo moje się znów objawia. Zimna woda na twarz, prysznic, golenie, bielizna, spodnie, koszulka, zaparzenie wody, przygotowanie śniadania, kanapek do pracy, zalanie herbaty, obranie cytryny ze skórki, wykrojenie plasterka, posłodzenie herbaty, spożycie śniadania, umycie zębów, ubranie koszuli, marynarki, butów, kurtki, odśnieżanie samochodu, słuchanie Pink Floydów z wujkiem w korku, półgodzinny spacer do redakcji... te wszystkie czynność nie wykonuje jeszcze mechanicznie, ale z pietyzmem. Każdy szczegół rozstrząsam, zagłębiam się i cedzę jakby z takich czynności składało się życie, jakby nie były codziennością, zwyczajnością, szarością. Siadam na przykład na krzesełku i zakładam skarpetki na zimne stopy. Cieszę się z faktu, że zaraz będzie im cieplutko i przyjemnie, albo ta cytryna... Żeby Pan wiedział ile ja czasu spędzam nad tym aby ją ładnie okroić, aby równiutko plasterek sobie przygotować. Po tym wszystkim zaczyna się dzień pracy, który pewnie pana najbardziej interesuje. Bo w sumie niewielu wie jak wygląda kuchnia telewizji. Jak się nagrywa, montuje i puszcza. Co znaczy mówić z offa, co znaczy kręcić setki, czym jest biała w runnerze, do czego służy maczek i po jakiego grzyba pisać wizytówki? A ja to wszysko wiem i wiele innych ciekawych rzeczy też wiem.
Zacznę od tego, że praca w telewizji to zupełnie inna bajka niż praca w gazecie. Tutaj należy operować obrazem. Jedziemy na zdjęcia i ja już muszę myśleć o tym co będę mówił do zdjęć. Nie mam takiej swobody, że piszę o tym co chcę i jak chcę. W dodatku trzeba nauczyć się myśleć jak operator. Bo to on nagrywa obrazki i one będą opowiadały pewną historię. Oczywiście można wpływać i podpowiadać operatorowi co chcemy mieć nagrane, ale koniec końców będę musiał pracować na tym co da mi obsługujący kamerę. Pomiędzy obrazkami nagrywamy setki, czyli 100 proc. obrazu i 100 proc. dźwięku. Jest to telewizyjny sposób na cytowanie. Trzeba mieć wyczucie. Setka nie może być długa i nudna. Musi być jednym zdaniem, które jest kluczowe w naszej wypowiedzi. Gdy przyjeżdżamy do redakcji to na kasecie mamy tzw. surówkę. Surówka ta musi być przez nas obrobiona. Na początku dzieje się to w programie runner, który delikatnie mówiąc jest przedpotopowy i przypomina Nortona Commandera. Czy ktoś o nim jeszcze pamięta? Tam zapisujemy najpierw tzw. białą, czyli to co będzie mówiła redaktorka w studio, a potem całą resztę, czyli to co będziemy mówili z tzw. offa i cytaty setek. Następnie czyta to wydawca i jak zatwierdzi to idziemy do montowni. Monetrzy charakteryzują się tym, że siedzą w takich wyciszonych bunkrach przed pięcioma telewizorami i przynajmniej trzema odtwarzaczami. Mają do dyspozycji konsolę, która zastępuje klawiaturę. Walą w tą konsolę z zapamiętaniem przycinając, wklejając i wyprawiając tym podobne cuda. Z surówki tworzą materiał. Pomaga im w tym reporter, który wskazuje co chce mieć i przy którym wyrazie ma się pojawić jaki obrazek. Od montowni idzie się znów do wydawcy, który ogląda materiał i wydaje ocenę. Wtedy idzie wszystko na antenę a ty masz spokój.
Siedzę tutaj od godziny 8.10 do 18.30 czasami wychodzę o 16. Wszystko jest tymczasowe. Uczę się więc nic dziwnego, że tak długo tutaj przebywam. Reporterzy siedzą tutaj zwykle od 8.10 do 15, czasem do 13, a czasem od 6 do 24. Czas jak wszędzie jest względny! Tak też jest i tutaj.
Hurra! Już jutro weekend!
Stefan W.
strasznie dziwne, że to robisz, nie? To zupełnie inne niż to co robiłeś do tej pory. Zupełnie niesamowite jak wszystko się zmienia.
OdpowiedzUsuńDziwne i przerażające ;) Chociaż łapię się już na tym, że nie mogę się doczekać aż sam zrobię w pełen materiał. Na razie tylko się przyglądam i robię rzeczy najprostrze. ;)
OdpowiedzUsuń