czwartek, 16 grudnia 2010

zegarmistrz.pl

Szanowny Panie,

duma miesza mi się z zazdrością. Cóż, mogę powiedzieć, że świetnie Panu poszło, jak na pierwszy raz. Proszę, proszę – prawdziwy reporter! Nigdy jeszcze nie słyszałem, żeby mówił Pan tak wyraźnie! A to akcentowanie – majstersztyk! Cholera, ale teraz znów będę żyć w Pana cieniu. A już się tak cieszyłem z tej mojej pracy. Ech… trudne to życie. Będę się cieszyć Pana szczęściem zatem i tym, że mam kilka monet w kieszeni chociaż.

Bo w zasadzie jestem zadowolony z ostatnich dni mojej egzystencji. Znaczy… nie są to oczywiście ostatnie dni mojego życia w ogóle, tylko te, które było ostatnio… chociaż, kto wie, może i są tymi ostatnimi… Boże! Cóż to za chaos w mojej głowie! Chyba mnie bierze przeziębienie, albo coś takiego. Dobra… oczyść głowę, oczyść głowę… ok... jestem już.

Skoro pisanie o sobie mi dziś nie idzie, to zacznijmy temat nowy – Święta Bożego Narodzenia! Toż to już za momencik! A prezenty oczywiście jeszcze nie kupione… No. Nie cierpię tego! Chodzenia po tych wszystkich zatłoczonych sklepach. Zwłaszcza, kiedy nie ma się żadnego konkretnego pomysłu na to, co tu komu sprawić. Dawanie ludziom prezentów powinno być zakazane. Wszędzie kryzys, a my tu nagle trwonimy pieniądze na głupoty. A przecież trzeba oszczędzać. Bo jak nie, to gaz odetną. I wyngiel zostanie. A każdy wie, że jak już wyngiel będzie, to i wojna będzie. Bo przed wojną też był.

Jedynie te ryby wszystkie i grzyby, i pierogi jeszcze… tak… to jedno jakoś pozwala mi zęby zacisnąć i przebrnąć przez te przedświąteczne męki. No i dobrze, że jest śnieg, i że zimno. Przynajmniej klimat będzie. Chyba, że nagle się ciepło zrobi. Oj, najgorsze to już są ciepłe święta. Hmm… a widzi Pan, jednak jest we mnie jakiś taki romantyk ukryty. Że to piękno przyrody tak człowiekowi potrzebne? Kto by pomyślał? Przecie to bez sensu. Przecie zimy nie lubię. A jednak. W te trzy dni w roku, to i nawet lubię. Ale wie Pan, co lubię w zimie najbardziej? Ciepłe łóżko! I to moje już tak sobie leży w kącie i mnie tak kusi. I już tak mi się oczy kleją. I jak sobie pomyślę jeszcze o tych wszystkich pięknych snach, które mnie czekają… Przykro mi Panie Stefanie. Chciałbym napisać Panu coś więcej, ale nie napiszę. Bo idę spać. Ach, nie tak dawno pisałem Panu o tym, że mi się zegar biologiczny zupełnie popsuł. I co? Wystarczyły dwa tygodnie pracy i uciążliwych dojazdów. Znów wszystko działa na tip-top. Sypiam, jak dziecko. I zaiste – to jest dobre.

Pozdrawiam,

Paweł D.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz