niedziela, 10 kwietnia 2011

Konserwa samochodowa

Szanowny Panie,


ostatnio jechałem krajową 16 z Olsztyna do Biskupca. Miałem wyjechać o 7.30. Kolega spóźnił się kwadrans, po drodze jeszcze musieliśmy zatrzymać się, aby oddać klucze, więc tak naprawdę wyjechaliśmy o 7.50. Panie Pawle, gdybyśmy wyjechali pięć minut wcześniej to pewnie my byśmy byli na miejscu volkswagena, w którego przyperniczyło BMW wyprzedzające na trzeciego ciąg samochodów. Z Volkswagena zrobiła się harmonijka. Na szczęście nikt nie zginął, ale ludzie byli w potrzasku. Razem z innymi facetami próbowaliśmy wyważyć drzwi, żeby wyciągnąć tych ludzi, ale się nie dało. Drzwi zakleszczyły się tak bardzo, że łatwiej chyba było otworzyć puszkę konserwy. Ciało kierowcy było tak opatulone plastikiem deski rozdzielczej i metalem, że tworzyło jakby jedną całość. Na szczęście facet był przytomny, podobnie jak jego czternastoletni syn siedzący tuż obok. Adrenalina podskoczyła mi niemiłosiernie. I ta cholerna bezsilność. Jakby na przykład samochód się palił, to co?? Myśli Pan, że udałoby się zgasić go tymi małymi gaśnicami samochodowymi? Zwłaszcza, że większość ludzi nie ma pojęcia jak ich używać. Trzeba byłoby patrzeć jak dwójka ludzi płonie żywcem. Pan się boi samolotu, a przecież znacznie niebezpieczniej jest jeździć samochodem. Jeszcze będzie Pan skakał ze spadochronem, tak się Panu to spodoba. Z drugiej strony, czego to facet nie zrobi, żeby zobaczyć się ze swoją kobietą ;-) Pokona nawet swój strach przed lataniem. Winszuje, gratuluje...

Wszystkiego dobrego na niedzielę.

Stefan W.

1 komentarz:

  1. A zapomniałeś jak sam gnałeś na amerykańskie przybrzeże , by być bliżej Marty ?.A co do wypadku , to straszna jest ludzka bezsilność.

    OdpowiedzUsuń