wtorek, 3 stycznia 2012

Cartoon Network

Szanowny Panie,

no świetny ten Sylwester!!! To ja też chce się zapisać na przyszły rok. Zostawiam to na Pana głowie. O moim Sylwestrze niewiele napiszę no bo oprócz tego, że piłem rum do 3 w nocy, tańczyłem na decku to nic wielkiego się nie wydarzyło. Trochę zatem o czym innym.

właśnie siedzę na wachcie świtowej tzw. „świtówce”. U Pana zaczyna się ona o godzinie 9 rano. U mnie o 4 rano a kończy o 8. Najczęściej wygląda to tak, że gdy już wstanę o tej 4 rano to nie kładę się spać, bo dzień przynosi tyle atrakcji, że szkoda czasu na sen. Stoimy na kotwicy przy niewielkiej wyspie Mayro (chyba inaczej się pisze). Gdyby miał Pan sobie wyobrazić nachylone od wiatru palmy na skraju złotej plaży, lazurowo-błękitną wodę, a w niej setki rybek podobnych do papug, kanarków, ukwiatów o kolorach których nie znałem. Nie można zapomnieć o uśmiechniętych i biednych ludziach, dzieciach które cały dzień spędzają na skokach do wody z drewnianego rozsypującego się pomostu, niewielkich wzgórzach z kolorowymi domkami, restauracjami serwującymi homary i wreszcie katolicki kościółek, w którym jedynym instrumentem nie są organy tylko bęben to właśnie byłby Pan tu ze mną. Raj. Nic dziwnego, że parę lat temu pewien załogant Chopina, postanowił wysiąść na tej wyspie i żyć tu przez rok. Mieszkał sobie i żywił się tym co złowił i tym czym dzielili się z nim tubylcy. Wszyscy go tu znają tak jak znają Kraków, bo o tym mieście opowiadał. Podobno ludzie Ci byli dla niego bardzo mili, do czasu aż przyszedł czas sztormów, wtedy wszystkie drzwi się przed nim zamknęły. Podobno głodował. Po roku Chopin znów zawitał na tę wyspę i zabrał faceta. No właśnie... bo na Chopina trafiają różne typy... często stuknięte. Jakim trzeba być nawiedzonym gościem, żeby jechać na żaglowiec na wypoczynek? Przecież tutaj się ciężko pracuje. Codziennie włazi na reje, dokręca śruby, ciągnie za liny... wszystko w słońcu, przy wiecznym kiwaniu. Do tego kiepski sen, no bo wachty i alarmy do żagli, kotwiczne itd itp. A jednak tutejsi odnajdują w tym przyjemność.

I tutaj pojawia się KARTON, o którym Panu w poprzednim liście wspomniałem. Najwięksi zapaleńcy trafiają do KARTONU. Jest to długa kajuta na 9 miejsc. Wygląda trochę jak jamnik. Wąski korytarz oddziela trzy rzędy, trzy piętrowych koi od wiecznie otwierających się wąskich, ale wysokich szafek. W KARTONIE panuje wieczny bałagan, sprząta się od święta, panuje też swoista atmosfera zjednoczenia. Ludzie sobie pomagają, dbają o siebie, jest to azyl do którego wstęp mają nieliczni. To tam siadamy sobie na podłodze i pijemy rum z colą lub lepiej z sokiem mango, długo gadając, obgadując i śmiejąc się z mało wybrednych żartów. W KARTONIE dzieją się rzeczy takie, że Cartoon Network wysiada. Stąd podobno nazwa KARTON. Panują tam też przynajmniej dwie zasady. Pierwsza, że jak się wchodzi to trzeba powiedzieć SWÓJ, bo w tym czasie zapewne ktoś robi coś nielegalnego, co na pewno nie spodobałoby się kapitanowi. Druga równie ważna zasada jest taka, że w KARTONIE wszystko jest wszystkich. Gdy coś się kupi to z KARTONEM się tym dzielisz, gdy czegoś ci zabraknie np. sztormiaka, bo twój jest mokry i nieprzyjemny to pożyczasz go od kolegi który śpi obok. Na drzwiach KARTONU jest kartka z rysunkiem uśmiechniętego szkieletora. Bo w KARTONIE najczęściej nocuje szkielet, który obsługuje żaglowiec.

Podczas tego rejsu na szkielet składa się siedmiu osób. Jest to Ania, która skończyła socjologię, jest bardzo aktywna społecznie, nie wylewa za kołnierz i nosi się w dredach. Jest Banan, czyli Kasia, która zrobiła licencjat z architektury a teraz zrobiła sobie rok przerwy, bo nie jest pewna, czy architektura jest tym co chciałaby robić. Jest Ignacy, który studiuje filozofię i filozofuje na potęgę. Każdą czynność rozkminia na tysiąc sposobów, starając się wszystko zrozumieć. Bartek, który w tym roku zdaje maturę, więc czas dzieli na żaglowiec, naukę i ćwiczenia, bo facet trenował gimnastyke akrobatyczną. Jest też Babcia, która studiuje ochronę środowiska, ale każdą wolną chwilę spędza na żaglowcach, paralotniach i szybowcach. No i Ślimak która skończyła architekturę, specjalizuje się w projektach przedszkoli i charakterem przypomina żonę mojego brata... K.

No to kończę te moje opowieści, chyba zaraz będzie jakiś alarm do kotwicy, bo już trzeci raz w ciągu nocy nam ją zrywa i niebezpiecznie dryfujemy a to w kierunku luksusowych jachtów stojących tuż obok, albo lądu, który usiany jest rafami koralowymi.

Szczęśliwego Nowego Roku

Stefan W.

4 komentarze:

  1. dobrze,że było o tym facecie w monsunie i o zwijaniu lin, bo inaczej to bajka i brakuje spadającej gwiazdy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pozdrawiam Panie Stefanie i czekam na jakieś foto. Dawid

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy ja się spakuje na wyjazd w 10 kg plecak, czy mam dokupić raz za 90zeta bagaż 32 kilo? alek

    OdpowiedzUsuń
  4. Jutro Świeto Trzech Króli czyli Objawienia Pańskiego Stefanie Wszystkiego Njlepszego
    w Tym Roku i Każdym Następnym!!
    BJJJJW i Grey

    OdpowiedzUsuń