wtorek, 20 listopada 2012

Doktor Maniana

Szanowny Panie,

to u mnie zupełnie było inaczej, a byłem tylko w naszym swojskim Krakowie. Siedzenie na stoisku targowym, jak już Panu pisałem do najwspanialszych w moim przekonaniu zajęć nie należy. Łatwo jednak rozpoznać Panów (po brzuchach), dla których targi to radość życia. Siedzenie na tym stołeczku, przy śmiesznym stoliczku i błądzenie oczami po cyckach dziewcząt jest ich żywiołem. Przy tych stolikach rozgrywają się też ważkie rozmowy na wieczne tematy upadku targów, małej ilości kontrahentów, zbieraczy itd. Pierwszego dnia mówiło się dużo o wieczornej targowej imprezie. Po co ktoś miałby iść na imprezę targową, będąc w Krakowie? Tego nie mogę sobie wytłumaczyć. Są też i krotochwile, czyli targowe żarty. Wtedy to wielgachny chłop siada na tym zydelku niby miękkim a twardym, rozkracza się pod stołem, zbiera oddech i przystępuje do kawału:

Siedzi sobie sroka na sośnie, a tu niespodziewanie do sosny podchodzi krowa i zaczyna się wspinać. Sroka w szoku obserwuje jak krowa powolutku siada koło niej na gałęzi. Wreszcie pyta krowę:
- Krowa, co ty robisz?
- No przyszłam sobie wisienek pojeść - mówi krowa.
- Ty Krowa... ale to jest sosna, a nie wiśnia...
- Spoko... Wisienki mam w słoiczku! 

Jak Pan się domyśla nie do wytrzymania atmosfera. No ale trzeba się w nią zgłębić, poznać, pożyć tym powietrzem, pod tym płaskim dachem. Dlatego też zagadywałem, śmiałem się i starałem zrozumieć problemy innych. Targowe zwierzę-zwierzaczek-zwierzątko no dobra zwierzunio się we mnie odezwało. W pełni wykorzystałem to do rozmowy z wiecznie uśmiechniętymi hostessami. Szczególnie jedna wpadła mi w oko. A zatem zapraszam ją do swojego stolika, kawału nie opowiadam, ale zaczynam inteligentną dyskusje na temat trudnej pracy hostessy i niełatwych wyborów życiowych. Staram się nie zerkać na jej ogromny dekolt i długie odkryte nogi. Wzrok w takich wypadkach działa jednak bezwarunkowo. Patrzę jej usilnie w oczy. Chyba robi to wrażenie na kobietach? Gadka szmatka i w końcu odkrycie kart. Dziewczyna jest tancerką na dorobku. Chwyciła przynęta - myślę sobie i rozpytuje, chwalę i interesuję się tym tematem. Widzę, że panna zadowolona. Ja też. W końcu przyznaje się, że tańczyła w teledyskach.
- Jakich? - pytam.
- W "Po herbatce" - brzmi jak moja ukochana "Herbatka" Kabaretu Starszych Panów.
- Kto śpiewa?
- Doktor Maniana
- Lekarz jakiej specjalizacji? - dopytuje się.
- Nie lekarz a muzyk disco polo!
 - Jestem zakochany - czuję a mówię - Mogę zobaczyć w necie?
- Możesz.

Zanim zobaczyłem to poszedłem w krakowskie tany, przy dorożkarzu deklamowałem Gałczyńskiego, później bawiłem się w restauracjach, hotelach, klubach, bałamuciłem dziewczęta i tym podobne, o czym Panu i Pani J. już opowiadałem, do swojej noclegowni wróciłem późną porą. Teledysku nie sprawdziłem.

Następnego dnia moja piękna hostessa przyszła z pytaniem, czy się mi podobało? Przyznałem, że nie oglądałem i że nadrobię a swoje wrażenia opiszę, gdy tylko da mi telefon do siebie.
- Chyba nie warto - odpowiedziała szczerze.
Lubie szczere odpowiedzi.

A tutaj zamieszczam teledysk.Dokładniej ją widać w 43' sekundzie w granatowej bluzeczce. A także na ladzie w 1'04. Bardzo fajna dziewczyna i najlepiej tańcząca w grupce :)



No to hejo
Stefan W.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz