wtorek, 27 listopada 2012

Kiepskie spoiwo

Szanowny Panie,

ja tam na kobietach się nie znam. I w zasadzie nie chce się poznać a mimo to staram się. I kiedy wydaje się mi, że już je zaczynam rozumieć to nagle jestem trzysta lat świetlnych za ich myślami. Dlatego nie tłumaczę sobie tego "Nie warto". Przyjemnie było po prostu pogadać z dziewczyną. Nie warto się zastanawiać, warto jednak cieszyć się z towarzystwa. I na tym kończy się moja myśl o kobietach. Chociaż to zbyt proste. Czytam np. Lwa Tołstoja i nie mogę wyjść z podziwu dla jego przenikliwości, znajomości życia. Nie mogę pojąć jak to możliwe, że ten człowiek pisze Anne Kareninę, w ten sposób, że mam wrażenie, iż jest napisana akurat dla mnie. Dlaczego odnajduje tam swoje rozterki i czasem odpowiedzi? Z jednej strony niewiarygodne pióro, z drugiej strony trochę jestem przerażony, bo jeżeli inni czytelnicy mają podobne myśli co ja, przy czytaniu Tołstoja i to wrażenie, że książkę napisał dla mnie samego, to znaczy, że w zasadzie nie różnimy się zanadto od siebie. Tacy sami w swej różnorodności.

Brakuje mi jednego... dyskusji nad literaturą. Nie mogę zrozumieć mojej niechęci do przedmiotu Język Polski w liceum, na którym jedynym naszym zadaniem było przeczytać książkę i dyskutować nad postaciami, problemami poruszonymi w literaturze. Toż to była idealna platforma, na której można było wykazać się, zbadać swoje myśli, porównać je z rówieśnikami. Przykro mi z powodu mojej głupoty. Każda stworzona teraz tego typu platforma będzie sztuczna w porównaniu z tym co było w szkole, ale spróbuje. Temat:

Anna Karenina

Jarosław Iwaszkiewicz

Instynkt artysty i widzenie prawdy życia stwarza z powieści Anny jedną z najpiękniejszych postaci literatury światowej. A jednocześnie wiedza życia daje Tołstojowi możliwość oczyszczenia Anny z wszelkiego cienia winy i przeniesienia oskarżenia na rzeczywistego winowajcę - na ustrój społeczny, w którego ramach szczera, namiętna Anna nie może się pomieścić. W rezultacie powieść Tołstoja staje się oskarżeniem społeczeństwa stwarzającego warunki życia Anny. I jeśli Tołstoj usiłuje konfliktowi Anny ze społeczeństwem przeciwstawić patriarchalną idyllę Lewina z jego wsią i chłopami, to zamiar ten się Tołsojowi nie udaje, nie ma w nim bowiem prawdy.


Pan Iwaszkiewicz poruszył w tym tekście dwie dla mnie ważne rzeczy. Rzeczywiście Anna poprzez ustrój społeczny wydaje się oczyszczona ze swojego postępowania, ale przecież nie zapominajmy, że Anna za Karenina wyszła może nie z miłości, ale jednak wyszła. Rosja to nie Anglia. Tutaj można było odmówić oświadczyn. Można i to nawet trzeba gdy dziewczyna nie kocha chłopaka. 

Poza tym Anna nienawidzi Karenina za jego fałszywą wszechdobroć, a jednocześnie kocha dużo bardziej Sierioża (swojego i Karenina syna) niż Annie (swoją i Wrońskiego córkę). W tej wielkiej miłości do syna widzę nie tylko ból matki. To dziwne, że kocha bardziej synka od osoby, której nienawidzi, niż córkę od osoby, którą kocha.


Drugim problemem jest Lewin - mój ulubiony bohater książki. Nie rozumiem Pana Iwaszkiewicza, czemu pisze, że w tym przeciwstawieniu nie ma prawdy. Wydaje się mi wręcz odwrotnie. Problemy młodego małżeństwa, wzajemna zazdrość, niepewnosć... wszystko jest tak jak zwykle bywa przy świeżych związkach. Nie widzę tu idylli. Lewin nie jest stały, jest niepewny, a jednocześnie bardzo szczery wobec siebie, a zatem innych. A to że ta opowieść służy temu, aby porównać obie miłości, to dobry zabieg literacki. Kitty na początku nie chciała Lewina, wolała hr. Wrońskiego (kto nie chciałby Wrońskiego? - pytanie retoryczne), ten jednak zakochał się w Annie i pozamiatane. Kitty odrzuciła Lewina na początku, bo kochała innego. Zadecydowała sama. Anna mogła wcześniej zdecydować. Tołstoj pisze, że ta jego główna bohaterka dobrze zna się na ludziach, nie poznała się na własnym przyszłym mężu? Dziwne. Wiedziała w co się pakuje. Wiedziała, że to urzędas, wiedziała że będzie nudno.


(...) Tołstoj powoli, ale konsekwentnie, rozdział po rozdziale realizował z góry ustalony cel, którym było zniszczenie dobrego imienia Anny i uczynienie z niej jednoznacznie negatywnej bohaterki powieści. Zabieg ten wzmocnił, wprowadzając do powieści modelowe udane małżeństwo. Trudny, ale zawarty zgodnie ze społecznymi i religijnymi konwenansami związek posępnego ziemianina Lewina z pogodną szlachcianką Kitty Szczerbacką stanowi kontrast dla miłości Anny i Wrońskiego. Lewin i Kitty przeżywają wiele problemów, jednak postępując zgodnie z zasadami, mogą liczyć na szczęśliwy finał, który jest zakazany dla tytułowej bohaterki i jej partnera życiowego. 


zavalita, http://www.biblionetka.pl/art.aspx?id=621442

 Z jednej strony zgadzam się z autorką (chyba) tych słów, z drugiej strony nie. Anna przynajmniej jest szczera wobec siebie i innych. Jej przyjaciółeczki z salonów moskiewskich i petersburskich bzykają się na lewo i prawo, zdradzając mężów. Mężowie zresztą robią to samo z aktoreczkami i baletnicami. Wszyscy zachowują twarz. Tak jakby twarz traciło się dopiero wtedy gdy przestępstwo (tutaj moralne) zostaje ujawnione, a nie wtedy gdy zostaje popełnione. Anna o tyle jest lepsza od innych, że szczera i uczciwa. Lubię za to Annę. Nie lubię jej z powodu postępowania, ale co zrobić? 

Ówczesne postępowanie usprawiedliwiać można tym, że ludzie pobierali się często bez miłości. Kobiety były zbyt uległe, namawiane przez matki itp. Może i Annę to usprawiedliwia. Zgoda. Ciekawe jest jednak to, że po ponad 100 latach nic się nie zmieniło. Każdy może robić co chce. Nikt nad nikim nie stoi. A jednak miłość, wydawałoby się wieczne ogniwo, jest kiepskim spoiwem.

Ukłony
Stefan W.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz