środa, 7 listopada 2012

I tyle tylko by "bohaterzyć"

Szanowny Panie

Co ojciec Orybazy krzyknął to pojęcia nie mam, ale ja krzyknąłbym:

- Głupcy!

Nie sądzi Pan chyba, że radośnie mam zamiar biegać po dachach pociągów, rozbijać samochody i strzelać do pięknych kobiet. Rozumiem, że moja chęć kupienia sobie brzytwy mogła Panu te myśli nasunąć, ale na Memnoga!!! Żeby pisać: 

Wierzę w Pana, ale Bondem Pan nie jest. Nie próbuję też podcinać Panu skrzydeł. Niech Pan będzie męski, tylko niech Pan nie skacze ze zbyt dużych wysokości i niech Pan nie prowadzi aut zbyt brawurowo.

Za chłopięcych lat bardzo podobała się mi postać Batman, mój młodszy brat miał swojego Supermana, a najmłodszy Spidermana. Oczywiście walczyliśmy ze sobą, ja miałem pelerynę, a bracia kolejno: śmieszne majtki i głupawą maskę. Jak sam Pan widzi do tej pory nie darzę sympatią tamtych superbohaterów. Mimo, że lataliśmy po mieszkaniu, konstruowaliśmy batmobile i wyszukiwaliśmy zielonych kryształów (tę rolę spełniała potłuczona butelka po piwie), które robiły u nas za kryptonit to nie wpadliśmy nigdy na pomysł, aby skakać z balkonu, biegać po dachach (no nie do końca: czasami zdarzało się nam wyjść na dach), czy ufać cieniutkim linkom podkradzionym mamie i latać na nich radośnie wokół ursynowskich bloków. Nie o to przecież chodzi żeby być superbohaterem, ale żeby był wzór. 

Ulubieniec mojego brata Charles Bukowski stworzył postać pijaka, dziwkarza, ćpuna i włóczęgi, który nic sobie z niczego nie robi. To bohater współczesny. Kiedyś trzeba było mieć super moce, albo przynajmniej odpowiednie umiejętności, żeby zyskać miano bohatera. Teraz wystarczy pokazać tyłek w telewizji, używać mnóstwo wulgarnych słów, dać się sfotografować na stadionie w opinającej wydatny biust koszulce z orłem. I tyle tylko by "bohaterzyć". Każdy może dzięki temu stać się wzorem, dla każdego dostępne jest miano Herkulesa. A skoro każdy może być greckim herosem, to każdy nim jest. A to sprawia, że nie stawiamy przed sobą wyzwań. Bo po co? Bond spił się, ale potem dał z siebie wszystko, stanął na nogi. To wzór do naśladowania. Wydaje się mi, że społeczeństwa potrzebują bohaterów. Autorytety są martwi, ale bohaterowie są potrzebni za życia. Można do czegoś dążyć. 

Naśladować, ale nie tak głupio jak to u Lema (nawiasem mówiąc fajne te fragmenty, które Pan wybiera). Memnogi zachowują się gorzej niż dzieci. Z fragmentu jednak wynika, że to wina ich kultury. W takim razie ojciec Orybazy poniósł porażkę z własnej winy, głosząc Ewangelię nie wziął pod uwagę natury tej społeczności. Powinien tłumaczyć im to ich językiem, przykładami, które do nich dotrą. Nie "głupcy" należy krzyczeć gdy obdzierają cię ze skóry pokojowo nastawione Memnogi, ale "głupim!", jednak ojciec Orybazy nie zrozumiał tego i dalej krzyczał swoje - "głupcy".


Hej, hej kup se klej

Stefan W.

3 komentarze:

  1. a najmłodszy głupawą maskę....oj, to już za wiele Proszę Pana!! takie słowa o mężu mym!
    Proszę hamować język

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdyby Pani go wtedy widziała, to z pewnością pomyślałaby Pani dwa razy zanim wyszłaby Pani za niego za mąż.

    OdpowiedzUsuń
  3. Drogi Panie, z pewnością mogę stwierdzić że był najlepszym bohaterem jakiego świat nosił i wśród młodocianej bandy "nad-ludzi" prezentował się wyjątkowo, jak na młodego bohatera przystało;-)

    OdpowiedzUsuń