czwartek, 16 września 2010

Golasy (bez kasy)

Szanowny Panie,

i jak tu z Panem prowadzić normalne dyskusje? Przeczytałem o tej Pana wycieczce, później zastanowiłem się nad tym, w jaki sposób ja spędziłem ten sam dzień… i nawet nie byłem sobie w stanie przypomnieć, co też takiego niezwykłego i ciekawego robiłem. No, może trochę przesadzam (jak zwykłem to robić), bo w końcu byłem na grzybobraniu, ale ja chyba nigdy nikogo nie reanimowałem. Kurcze, jak się tak nad tym pochylę, to wydaje mi się, że w takiej sytuacji to bym wpadł w taką panikę, że nic bym nie był w stanie zrobić. Moja odporność na stres jest godna pożałowania. Generalnie – jestem z Pana dumny. I nie chodzi mi tu o resuscytację (chociaż oczywiście – to też). Po prostu potrzeba nam takich dni, jak ten pański w Gliwicach, żeby nadać Fandze nieco życia. Barwny, zabawny opis – o to właśnie chodzi. Tylko do tego potrzeba przygód. Ostatnio już nawet rozmyślałem o tym, że ludziom, którzy spędzają większość życia w domu przed komputerem, powinno się zabraniać tworzenia blogów. Powinna być wprowadzona jakaś lista specjalnych wymogów. Przykładowo: musisz przynajmniej trzy razy w roku jeździć za granicę, uprawiać przynajmniej pięć dyscyplin sportu, udzielać się charytatywnie, nie posiadać telewizora, zajmować się malarstwem lub fotografią, grać na dwóch lub więcej instrumentach, mieć udokumentowaną znajomość z przynajmniej dziesięcioma znanymi osobami. No rozumie Pan, w ten sposób można by podnieść trochę jakość tych internetowych pamiętników, czy jak to tam nazwać.

Hmm… pamiętam, że jak blogi wchodziły dopiero do naszego kraju, to wydawało mi się to zjawisko kompletnie niedorzeczne. Publiczny pamiętnik? Przecież to jakiś paradoks! Pamiętnik ma być intymny. A to coś takiego… mentalna pornografia? I kto by pomyślał, że sam się w to zacznę bawić? Zaraz, zaraz – w zasadzie to nie sam, tylko z Panem. Kurcze. Jak zaczynam to tak kojarzyć z przemysłem pornograficznym, to wcale nie stawia nas w dobrym świetle. Tia. Głupi żarcik. A skoro już schodzimy na te tematy erotyczno-warzywnicze, to co tam słychać u Pana Boga za Piecem? Nie rozumiem trochę skąd u Pana ta nagła niechęć do ascezy? Teolog. Uduchowiony. Bez pamięci zakochany w żonie. Sądziłem, że wszelkie kobiece wdzięki nie robią już na Panu większego wrażenia. Do tego jesienią? Bez sensu. No, mam jednak nadzieję, że do wiosny Pan nie będzie musiał czekać. Bo nie dosyć, że może Pan głupot narobić, to się Pan nam jeszcze rozpijesz.

Coś nie mogę dziś żadnej myśli się na dłużej złapać, więc niech Pan potraktuje ten wpis jako odbicie piłeczki na Pańską stronę. Bo przecież ma Pan jeszcze dalszą część opowieści o powrocie z GOPu.

Czekam zatem.

Paweł D.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz