wtorek, 15 listopada 2011

Wojować... kochać się... i pić

Szanowny Panie,

czytając Pana tekst od razu przypomniał się mi wiersz niejakiego generała Bolesława Wieniwy-Długoszowskiego, byłego pułkownika:

Ustrojona w purpury, kapiąca od złota,
nie uwiedzie mnie czarem złotych kras,
jak pod szminką i pudrem starsza już kokota
na którą młodym chłopcem nabrałem się raz.

Niby piękną nam ten 2011 rok jesień sprawił, ale nie jest to młodzieńcza wiosna. Chociaż patrząc za okno to nawet uroki "starszej kokoty" zostały zdjęte i odkryła pudernica swoje prawdziwe "ja"... brrr...

Po wczorajszym wspólnym piwie nie byłem wstanie wstać z łóżka i zostałem w domu. To właśnie jedna z dobrych stron tej mojej pracy. No może nie do końca, bo moja nieobecność sprawi, że nic nie zarobię... no ale nie o pracy

Chciałem pisać o Wieniawie. Ten pułkownik, który został ku swojemu niepocieszeniu mianowany na generała, był ulubieńcem Piłsudskiego. Wieniawa nie dość, że babiarz to jeszcze opij i to w najlepszym przedwojennym wydaniu... z fantazją. Facet był niezwykły... krążą o nim legendy. To ostatni ułan Rzplitej. Sam zresztą mówił:

"Ludzie szanują się wzajemnie dla swych cnót – kochają zaś dla swych wad. Dlatego przystałem na kawalerzystę, bo ułan, czy szwoleżer, jest syntezą wszystkich cnót i wad polskich. Trzeba go szanować, a nie można nie kochać."

No i Wieniawa korzystał jak tylko się da z tej swojej ułańskiej fantazji. Na którą leciały baby, przez co miał kłopoty z ich mężami, żądającymi od Generała pojedynków o honor. Wieniawa stawał a jakże... najciekawsze jednak że wielką słabość do niego miał sam Piłsudski, który przez palce patrzył na jego wyczyny. Chociaż czasami wzywał go na swój dywanik. Wyczytałem taką historię, którą po prostu zacytuję, bo po co zmieniać, coś co jest dobrze napisane. Wziąłem to ze strony http://girzynski.salon24.pl. Mam nadzieje, że autor się nie wkurzy:

"Wieniawa spóźnił się na uroczystości pogrzebowe króla Jugosławii Aleksandra w 1934 r. gdzie miał reprezentować Polskę. Gdy wrócił do kraju został wezwany do raportu u Piłsudskiego. Zamiast w mundurze stawił się przed obliczem Marszałka w smokingu co jeszcze bardziej zdenerwowało Komendanta, który zażądał od Wieniawy wyjaśnień najpierw w sprawie jego stroju. Ten miał wówczas odpowiedzieć: „Komendancie, melduję posłusznie, iż wiem, żem ciężko przewinił i powinienem dostać po pysku. A ponieważ bardzo szanuję swój mundur, przybyłem jako cywil. Polski generał nie może dostać po mordzie w mundurze!”. W obliczu takiej odpowiedzi serce Marszałka zmiękło, a jego ulubieńcowi znów się upiekło."

Wieniawa nie skończył dobrze. Po śmierci Marszałka stracił wpływy i odsunięto go od spraw Polskich. Został ambasadorem w Rzymie. Później chciał wrócić do służby wojskowej, ale Sikorski nie lubił Sanacji i dał mu placówkę na Kubie. Wieniawa 1 lipca 1942 zabił się skacząc z okna w Nowym Jorku. No i napisał wiersz, którego fragment już Pan zna.

Ułańska Jesień

Przeżyłem moją wiosnę szumnie i bogato
Dla własnej przyjemności, a durniom na złość,
W skwarze pocałunków ubiegło mi lato
I szczerze powiedziawszy - mam wszystkiego dość...

Ustrojona w purpurę, bogata od złota
Nie uwiedzie mnie jesień czarem zwiędłych kras,
Jak pod szminką i pudrem starsza już kokota,
Na którą młodym chłopcem nabrałem się raz.

A przeto jestem gotów, kiedy chłodną nocą
Zapuka do mych okien zwiędły klonu liść,
Nie zapytam o nic, dlaczego i po co,
Lecz zrozumiem, że mówi: "no, czas bracie iść".

Nie żałuję niczego, odejdę spokojnie,
Bom z drogi mych przeznaczeń nie schodząc na cal
Żył z wojną jak z kochanką, z kochankami - w wojnie
A przeto i miłości nie będzie mi żal...

Bo miłość jest jak karczma w niedostępnym borze,
Do której dawno nie zachodził nikt,
Gdzie wędrowiec wygodne znajdzie czasem łoże,
Ale - własny ze sobą musi przynieść wikt.

A śmierci się nie boję - bo mi śmierć nie dziwna
Nie siałem na nią Bogu nigdy nudnych skarg
Więc kiedy z śmieszną kosą stanie przy mnie sztywna
W dwu słowach zakończymy nasz ostatni targ.

W takt skocznej kul muzyki, jak w tańcu pod rękę
Włóczyłem się ze śmiercią całkiem, za pan brat"
Zdrową głowę wsadzałem jej czasem w paszczękę,
Jak pogromca tygrysom, którym wolę skradł.

A potem mnie wysoko złożą na lawecie
Za trumną stanie biedny sierota mój koń
I wy mnie szwoleżerzy do grobu zniesiecie
A piechota w paradzie sprezentuje broń.

Do karnego raportu przed niebieskie sądy
Duch mój galopem z lewej, duchem będzie rwał,
Jak w steeplu przez eteru przeźroczyste prądy
Biorąc w tempie przeszkody z planetarnych ciał.

Ja wiem, że mi tam w niebie z karku łba nie zedrą,
Trochę się na mój widok skrzywi Święty Duch,
Lecz się tam za mną wstawią Olbromski i Cedro,
Bom był jak prawy ułan: lampart, ale zuch.

Może mnie wreszcie wsadzą w czyśćcu na odwachu
By aresztem... o wodzie spłacić grzechów kwit,
Ale myślę, że wszystko skończy się na strachu
A stchórzyć raz - przed Bogiem - to przecie nie wstyd.

Lecz gdyby mi kazały wyroki ponure
Na ziemi się meldować, by drugi raz żyć
Chciałbym starą wraz z mundurem wdziać na siebie skórę,
Po dawnemu... wojować... kochać się... i pić.


Wojować... kochać się... i pić - Panie Pawle, kurna... co za człowiek.

Stefan W.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz