Szanowny Panie,
ta zima mnie wykończy. Jeszcze się nie zaczęła w zasadzie, a już mam jej dosyć.
Zacznijmy od początku, czyli od poranka. Budzik dzwoni o 6:10. Nawet nie reaguję. Potem o 6:20. Już jestem wściekły, bo wiem, że za 10 min. czeka mnie poważna decyzja. No i w końcu 6:30. I teraz – chociaż wciąż jest ciemno i zimno – to człowiek musi wytężać mózgownicę. Czy akurat dziś mogę pozwolić sobie na to, żeby pospać jeszcze chwilę, czy nie? Czy to w ogóle się opłaca? Jakie są plusy zwykłego PKS-a? Może Warka jest lepsza? A co jeśli nie przyjedzie na czas? Czy lepiej pospać 15 min. dłużej i zrezygnować ze śniadania i kawy? Czy w ogóle jest sens pić kawę, skoro później mam jechać autobusem i mogę wykorzystać ten czas na dosypianie? Z drugiej strony mógłbym przeznaczyć go na czytanie. Ale czy tak z rana w ogóle mi się będzie chciało czytać?
Wstaję (lub śpię – i zyskuję od 5 do 15 minut). Poranek mija mi szaro, szybko i bezsensownie. Kiedy patrzę na siebie w lustrze przed wyjściem, widzę podkrążone oczy i nieogoloną twarz. Już mam dosyć tego kolejnego dnia.
Ale, ale… tu dopiero zaczyna się horror. Bo, z całym szacunkiem dla kierowców autobusów, to mają znikome pojęcie o komforcie jazdy swoich pasażerów… albo, co może nawet bardziej prawdopodobne, mają to w głębokim poważaniu. Mój ulubieniec z ostatnich dni to Pan, który bardzo dba o to, żeby nikt za bardzo nie zmarzł. Siadam zatem przy oknie zadowolony z tego, że udało mi się dorwać jeszcze takie dobre miejsce. Za chwilę jednak czekają mnie tortury, bo od okna bije miłym chłodem, ale dmuchawa pod siedzeniem działa na full. Pompuje zatem gorące powietrze z bezwzględną obojętnością. Zdejmuję kurtkę. Liczę, że to pomoże. Ale nie pomaga. Nie ma czym oddychać. Pocę się i myślę o tym, jak miło było w czasach, kiedy w PKS-ach w ogóle nie było ogrzewania. Spoglądam też na innych ludzi. Nawet palt nie zrzucają. Masochiści jacyś? I nikt nie powie kierowcy, żeby przykręcił to małe piekiełko – a skąd. Tak. Zapyta Pan teraz? A Pan nie może się poskarżyć kierowcy? Otóż nie. Panna J. oczywiście oskarży mnie znów o brak zdrowego egoizmu, ale to właśnie wynika z egoizmu. Odzywanie się do obcych ludzi przed 8 rano jest dla mnie całkowicie nie do przyjęcia. Kropka. Kończy się to godzinną (lub dłuższą) męczarnią. Ja pierdolę, a mamy dopiero listopad.
Sytuacja ta sprawia, że z coraz większym zaangażowaniem przeglądam Gumtree i już nawet powiększyłem zakres poszukiwań do 1700 zł. Nie da się jednak ukryć, że jakoś bez szaleństw jest na tym rynku mieszkaniowym. Zaczynam żałować, że nie wzięliśmy tego anielskiego przybytku na Natolinie.
A żeby już nie przedłużać, bo muszę już się brać poważnie do pracy, to dodam tylko, że Pan też mnie znowu wkurzył. Nie dosyć, że poszedł Pan na rugby, to jeszcze żeś się Pan zintegrował i nawet Pana nie poturbowali za mocno. Ech. Zazdrość mnie zżera (tradycyjnie już).
Paweł D.
ta zima mnie wykończy. Jeszcze się nie zaczęła w zasadzie, a już mam jej dosyć.
Zacznijmy od początku, czyli od poranka. Budzik dzwoni o 6:10. Nawet nie reaguję. Potem o 6:20. Już jestem wściekły, bo wiem, że za 10 min. czeka mnie poważna decyzja. No i w końcu 6:30. I teraz – chociaż wciąż jest ciemno i zimno – to człowiek musi wytężać mózgownicę. Czy akurat dziś mogę pozwolić sobie na to, żeby pospać jeszcze chwilę, czy nie? Czy to w ogóle się opłaca? Jakie są plusy zwykłego PKS-a? Może Warka jest lepsza? A co jeśli nie przyjedzie na czas? Czy lepiej pospać 15 min. dłużej i zrezygnować ze śniadania i kawy? Czy w ogóle jest sens pić kawę, skoro później mam jechać autobusem i mogę wykorzystać ten czas na dosypianie? Z drugiej strony mógłbym przeznaczyć go na czytanie. Ale czy tak z rana w ogóle mi się będzie chciało czytać?
Wstaję (lub śpię – i zyskuję od 5 do 15 minut). Poranek mija mi szaro, szybko i bezsensownie. Kiedy patrzę na siebie w lustrze przed wyjściem, widzę podkrążone oczy i nieogoloną twarz. Już mam dosyć tego kolejnego dnia.
Ale, ale… tu dopiero zaczyna się horror. Bo, z całym szacunkiem dla kierowców autobusów, to mają znikome pojęcie o komforcie jazdy swoich pasażerów… albo, co może nawet bardziej prawdopodobne, mają to w głębokim poważaniu. Mój ulubieniec z ostatnich dni to Pan, który bardzo dba o to, żeby nikt za bardzo nie zmarzł. Siadam zatem przy oknie zadowolony z tego, że udało mi się dorwać jeszcze takie dobre miejsce. Za chwilę jednak czekają mnie tortury, bo od okna bije miłym chłodem, ale dmuchawa pod siedzeniem działa na full. Pompuje zatem gorące powietrze z bezwzględną obojętnością. Zdejmuję kurtkę. Liczę, że to pomoże. Ale nie pomaga. Nie ma czym oddychać. Pocę się i myślę o tym, jak miło było w czasach, kiedy w PKS-ach w ogóle nie było ogrzewania. Spoglądam też na innych ludzi. Nawet palt nie zrzucają. Masochiści jacyś? I nikt nie powie kierowcy, żeby przykręcił to małe piekiełko – a skąd. Tak. Zapyta Pan teraz? A Pan nie może się poskarżyć kierowcy? Otóż nie. Panna J. oczywiście oskarży mnie znów o brak zdrowego egoizmu, ale to właśnie wynika z egoizmu. Odzywanie się do obcych ludzi przed 8 rano jest dla mnie całkowicie nie do przyjęcia. Kropka. Kończy się to godzinną (lub dłuższą) męczarnią. Ja pierdolę, a mamy dopiero listopad.
Sytuacja ta sprawia, że z coraz większym zaangażowaniem przeglądam Gumtree i już nawet powiększyłem zakres poszukiwań do 1700 zł. Nie da się jednak ukryć, że jakoś bez szaleństw jest na tym rynku mieszkaniowym. Zaczynam żałować, że nie wzięliśmy tego anielskiego przybytku na Natolinie.
A żeby już nie przedłużać, bo muszę już się brać poważnie do pracy, to dodam tylko, że Pan też mnie znowu wkurzył. Nie dosyć, że poszedł Pan na rugby, to jeszcze żeś się Pan zintegrował i nawet Pana nie poturbowali za mocno. Ech. Zazdrość mnie zżera (tradycyjnie już).
Paweł D.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz