Szanowny Panie,
intencja a jej odbiór to jak widać dwie różne rzeczy. Żyjąc w swoich myślach, nie zdaje sobie często sprawy, że moje wyrażenia wynikające z toku rozumowania, nie są zrozumiałe dla całego świata, a nawet mi najbliższych. Nie raz już się z tym zderzyłem, że moje próby absurdu, sarkazmu czy cynizmu brane były za zupełnie co innego. Niedoskonałość to jedna z moich najlepszych cech, więc bardzo nie rozpaczam, gdy coś mi się nie uda. Staram się poprawić. Kiedy jednak jest doskonale?
W związku z tym pytaniem, bardzo interesuje mnie słowo na h. W mitologii greckiej H. była matką Agaue, Autonoe, Ino, Semele i Polidora. H. nie była jak jej dzieci: niepoukładane, zazdrosne, szerzące potwarz, ulegające namiętnościom. Jej życie z mężem, Kadmosem, założycielem Teb płynęło w ładzie i symetrii.
Nie zdając sobie nawet z tego sprawy tęskno mi do takiego poukładanego bycia. Do takiego, że mógłbym powiedzieć: wiesz za 25 lat kupię jacht i popłynę z żoną dookoła świata. Za 25 lat spłacę akurat kredyt, wychowam dzieci i wtedy przyjdzie właśnie czas na podróż życia, na żagle i ocean. A potem osiądę sobie w jakimś domku niewielkim i dogrzeje stare kości w kwiatach i wśród przyjaciół. Czym jest h.?
W muzyce to sposób łączenia wielodźwięków, albo instrument. Analogia kontrastów, tonów, kolorów. Zgodność z prawem natury. Logiczna prostota. Znalezienie h. w sobie jest istotą. Ale żeby znaleźć ją, chyba należy pogodzić się ze swoją niedoskonałością.
Moje własne dążenie do tego, abym był jak najlepszy, prowadził możliwie najciekawsze życie, abym brał garściami z każdego oddechu nie ma nic wspólnego z h. Bo powoduje spinanie się w sobie. Jeżeli stawiam sobie za cel, że będę doskonały to każde moje potknięcie sprawi, że jestem wystawiony na pośmiewisko. A przynajmniej tak się czuję. Mało tego, nie jestem na tyle poukładanym organizmem, że do tej doskonałości dążyć będę wytężoną pracą, z planem w ręku. Raczej moje wybory i życie porównać należy do sinusoidy. Raz mi się chcę, innym razem nie ruszę się z mieszkania. Na własny użytek nazywam to "rwaniem". Pojęcie polega na tym, że jeżeli wyobrazimy sobie, że mamy skosić trawnik, to zamiast użyć systemu i maszyny, ja biegam z miejsca na miejsce i wyrywam rękoma kępy trawy. Trawa i owszem będzie skoszona, ale co się nabiegam to w nogach.
Moje własne dążenie do tego, abym był jak najlepszy, prowadził możliwie najciekawsze życie, abym brał garściami z każdego oddechu nie ma nic wspólnego z h. Bo powoduje spinanie się w sobie. Jeżeli stawiam sobie za cel, że będę doskonały to każde moje potknięcie sprawi, że jestem wystawiony na pośmiewisko. A przynajmniej tak się czuję. Mało tego, nie jestem na tyle poukładanym organizmem, że do tej doskonałości dążyć będę wytężoną pracą, z planem w ręku. Raczej moje wybory i życie porównać należy do sinusoidy. Raz mi się chcę, innym razem nie ruszę się z mieszkania. Na własny użytek nazywam to "rwaniem". Pojęcie polega na tym, że jeżeli wyobrazimy sobie, że mamy skosić trawnik, to zamiast użyć systemu i maszyny, ja biegam z miejsca na miejsce i wyrywam rękoma kępy trawy. Trawa i owszem będzie skoszona, ale co się nabiegam to w nogach.
Śmieszy mnie, że potrafię zadecydować o całym swoim dniu, tygodniu, a może nawet życiu w ciągu jednej chwili. Moje plany idą w łeb, gdy poczuje zew, zmienny wiatr. Czym więcej śmieje się z siebie, tym bardziej zdaje sobie sprawę z niedoskonałości, a zatem bliżej jest słowu na h.
Najbardziej interesująca z córek H. była Semele. Ciekawość podsycona przez zazdrosną Herę, sprawiła że zginęła rażona piorunem, gdy namówiła swojego kochanka do ukazania się w swojej czystej postaci. Wcześniej jednak z bogiem spłodziła Dionizosa. Za chichot historii uważam, że pijak, czciciel chwili jest wnukiem Harmonii. Mitologia głupia nie jest, więc coś w tym musi być.
Stefan W.