sobota, 18 stycznia 2014

Don't Let It Bring You Down

Szanowny Panie,

zwariuję z tą techniką całą! Dziesięć minut mi zajęło, żeby się w ogóle zalogować na tego bloga - skandal! Ale do rzeczy...

...bo widzi Pan, chcę Panu napisać, jak to pozornie mała rzecz potrafi człowiekowi spartaczyć dzień. Ha! Dzień? Dni. Tygodnie  być może. Niby nic. Dostałem z rana maila od mojego kolegi. Ot taki tam mail-ciekawostka: że ten kolega mój wpadł przypadkiem na ciekawą stronę, no i na tej stronie są recenzje płyt Neila Younga. Recenzje – no rzeczywiście – czym ma mnie to znowu zaciekawić? Przecież ja sam wiem o dziadku Neilu całkiem sporo, a co najważniejsze od dłuuugiego czasu pracuję w sekrecie nad pełną bazą recenzji wszystkich albumów w dorobku tego szanowanego muzyka. A trzeba Panu wiedzieć, że katalog jego muzycznych dokonań jest naprawdę obszerny. Na dzień dzisiejszy to trzydzieści cztery płyty studyjne, siedem koncertowych, do tego kompilacje, no i oczywiście albumy wydane z Buffalo Spriengfield i Crosby, Stills, Nash & Young. Znam je wszystkie. Większość prawie na pamięć.  Napisałem już opracowania do więcej niż połowy. W większości są to recenzje, z których jestem... a raczej byłem zadowolony. No bo właśnie. Wszedłem na tę stronę, co mi ten kolega polecił, żeby zobaczyć te marne wypociny jakiegoś podrostka. I wie Pan co? Nie były to wcale wypociny. Cały dorobek Younga pod lupą. Historie poszczególnych albumów, które składają się na jedną spójną opowieść. Rewelacja. Dobrze napisane, naszpikowane faktami. Dużo lepsze niż te moje... wypociny. 

Może nie powinno mnie to zmartwić. Ale zmartwiło jednak. Myślałem (głupio, rzecz jasna), że w Polsce Neilem Youngiem nikt aż tak się nie przejmuje i że to moje opracowanie jego pełnego dorobku będzie pierwszym i najlepszym w całym naszym polskojęzycznym internecie. No i w jednej chwili rozwiały się te moje naiwne plany. Małe, niezbyt mądre marzenie - no pewnie nie ma co się za bardzo przejmować. Tylko szkoda tego całego czasu, co to na to poświęciłem. 


Kolejny znak, że jak się jest trzydziestakiem, to należy już zajmować się poważniejszymi sprawami. Może właśnie nauczyć się ludziom długopisy sprzedawać?

A tak w ramach pointy:



Paweł D.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz