nasza fanga nie odniesie sukcesu, bo też nie sukces jest w jej istnienie wpisany. Możemy cieszyć się, gdy czytelnictwo przekroczy 110-120 internautów, ale w zasadzie jest to mało ważne. Fanga jest dla pana i dla mnie, a sprzedawać reklamy, albo coś pod nią nie mam zamiaru.
Gdybyśmy jednak zechcieli kogoś namówić na przekazanie nam pieniędzy za pisanie do siebie listów musielibyśmy...? No właśnie? Co? Jak sprzedać fangę? Jak sprzedać komuś długopis? Nie mam pojęcia, a o tym jest film Wilk z Wall Street w reż. Martina Scorsese, wg scenariusza Terence Winter (Rodzina Soprano, Xena: wojownicza księżniczka) i z rewelacyjnym Leonardo DiCaprio (jeżeli nie dostanie za tą rolę Oscara, to ja Akademię Filmową mam w głębokim poważaniu).
Każdy z nas chce być bogaty i dojść do bogactwa w jak najprostszy sposób. Nie? Nie miło byłoby mieć 20 mln na koncie w szwajcarskim banku, jacht tak luksusowy i tak niepotrzebny jak krawat w pidżamie, kobiety rodem ze stron Playboya, używki, których użycie kojarzy się ze śmiercią Amy Winehouse? Myślę, że wielu zrobiłoby wiele za takie życie? Najlepiej byłoby się przy tym nie narobić. Wpaść na genialny pomysł? Powiedzmy? Sprzedawanie akcji śmieciowych (nie mających żadnych szans) bardzo bogatym amerykanom i branie za to ogromnej prowizji!!! Trzeba tylko nauczyć się sprzedawać długopis, czyli przekonać, że ten długopis jest ci potrzebny teraz i za duuuże pieniądze. Bo w zasadzie jesteś kretynem, któremu wciśnie się każde gówno, jeżeli tylko obdarzysz mnie zaufaniem. A potem to już dziwki, karły w kombinezonach na rzepę rzucane w tarcze, sekretarki golone na łyso za 10 tys. dolarów i zegarki za miliony, o które bije się tłum maklerów! No bo jak będziesz dobry, to za parę lat będziesz jechał swoim nowiutkim białym Porsche z cytatą żoną i staniesz na światłach obok kumpla, któremu się nie powiodło. Dlaczego? Bo był leniwy, więc niech pracuje w McDonalds, opycha się chińczykiem, który jest żarciem wietnamskim i posuwa swoją tłustą i brzydką żonę. Przegrany! To nie jest Ameryka
Film biograficzny! Trwający trzy godziny! Bez zwrotów akcji! Z narratorem, który tłumaczy nam kolejne tajniki giełdy!!! Co zrobić aby ktokolwiek wytrzymał w kinie? Nie wystarczy pokazać dosyć szczegółowo przebiegu pięciu czy sześciu orgii. Cycków? Dup? Nawet pięknych dup!? Gagów? Nie. Trzeba nakręcić dobry film. Chwilami może się dłużyć, w tych momentach, w których mamy przerwę między jedną a drugą imprezą. Te momenty są jednak świetnie napisane, dwa czy trzy razy dialog jest genialny... chapeaus bas!
Wilk... nie jest dla wszystkich, bo jest niesmaczny, DiCaprio ma np. wsadzoną czerwoną świeczkę w dupę. DiCaprio robi sobie lewatywę. DiCaprio ślini się i poci, i chędoży (przepraszam za takie słowo, ale inaczej w tym wypadku się nie da napisać). Żeby zobaczyć takiego DiCaprio, europejscy maklerzy jednak wynajmują całe kina zapraszając swoich klientów, którzy pchają się drzwiami i oknami. Widzą świat, w którym pieniądze powierzają bandzie cwaniaków co to nie mają często matury. Miliarderzy i ciułacze inwestują w wirtualny papier, bo chcą z bogaczy stać się arcybogaci. Bo chciwość jest dobra.
I może to wszystko jest przerysowane i może tak nie jest naprawdę. Niektórzy tłumaczą, że to mylny obraz rzeczywistości. Film powstał na bazie autobiografii Jordana Belforta, a to prawdziwy cwaniak, co potrafi każdemu wcisnąć długopis.
Nawet jeżeli to nieprawda, najgorsze jest jednak, że po wyjściu z kina, nie mam Wilkowi za złe, że jest taki a nie inny. Wręcz przeciwnie! Jest niesmaczny, jest chciwy, jest obrotny, jest dziwkarzem, jest dupkiem, jest zdrajcą, kłamcą, wykolejeńcem, cwaniakiem, a jednak go lubię. Albo jestem podobny do niego, albo może on jest cholernie dobrym sprzedawcą?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz