Szanowny Panie,
najlepszego w Nowym Roku! Pozwolę
sobie nie czekać tym razem na Pańską odpowiedź i sklecę kilka słów. Chęć mnie
taka naszła, a skoro już jest, to głupotą byłoby z tym walczyć. Tak często bywa
u mnie na odwrót – przyzwoitość goni, żeby odpisać, a mózg i ciało odmawiają.
Zatem mamy rok 2021! Ha! Przecież to odległa przyszłość, futura i coś zupełnie
niemożliwego! Czym dalej w las, tym większe podejrzenia, że świat to iluzja i
jakby się zastanowić, to kupy mi się to wszystko nie trzyma. Wbrew woli, a przede
wszystkim w opozycji do mojego zniechęcenia nauką Kościoła, zaczyna mi się po
głowie kolebotać jakaś myśl mglista, że o ile człowiek jako istota może sobie
funkcjonować całkiem nieźle bez konceptu Boga, to świadomość ludzka (czy nawet
zwierzęca) bez jakiegoś kontekstu szerszego wydaje się jakąś abominacją
przedziwną. Tak… sam nie wiem, o czym w zasadzie piszę. Sam Pan widzi – głowa
jakaś rozdygotana. Dziwne podekscytowanie tym nowym otwarciem. No lubię
zwyczajnie ten moment – umownego, wiadomo – pożegnania starego i oczekiwania na
nowe. Lepsze to dla mnie obecnie niż prezenty gwiazdkowe. Szanowny Panie, oto
proszę, 365 zupełnie nowych zamkniętych pudełeczek, a tam… kto wie? Pewnie
sporo trocin, papieru szarego, wypełniaczy, ale tam pomiędzy… nowe płyty, książki
nieprzeczytane, może jacyś nieznajomi, co się w znajomych zamienią, a może i
coś, czego nawet trzecie oko, jeśli jest, dojrzeć jeszcze nie zdoła. Jednym słowem:
niespodzianki! Wspaniale, czyż nie?
Sam Pan przyzna, że 2020 r. trochę
zaskoczył. I to nie to, że mnie tylko. Pandemia. Nieźle. No jasne, że w Chinach
to ruszyło wcześniej, a pewnie niejeden naukowiec już wcześniej to przewidział,
ale jednak to było coś. No ja wiem, że może w dziwnym kontekście to
przedstawiam. Ja dziękuję za takie niespodzianki – powie Pan! No ja też!
Oczywiście. Nie mniej było to ciekawe na swój sposób. Widział Pan kiedyś, żeby
świat tak zmieniał się w oczach? Z miesiąca na miesiąc, z tygodnia na tydzień,
z dnia na dzień czasem? Kiedy to tak wielkie masy ludzi, niemal jednocześnie,
musiały zrobić krok wstecz i zacząć patrzeć na swoje życie, czy też na życie
ogólnie, z nieco innej perspektywy? Po II wojnie? Ale tu mieliśmy zjawisko szersze
nawet niż wojna, doświadczenie globalne. Nie tak intensywne i na szczęście nie
aż tak tragiczne, ale jednak dotykające w sposób pośredni niemal wszystkich mieszkańców
globu. Przedziwne, jak się tak nad tym zastanowić.
Optymistą jestem umiarkowanym, więc
nawet przez głowę mi nie przejdzie, że możemy wyciągnąć z tego jakąś lekcję i tym
samym może jakoś uratować tę nadpiłowaną gałąź, na której siedzimy. Durnie
jesteśmy. Zwalimy to. No… ale jestem też głupcem. A głupcy mają nadzieję. Ja
mam nadzieję, że może coś dobrego z tego wyniknie. Może nie dla wszystkich, ale
może dla niektórych przynajmniej.
Ja na tej pandemii trochę jakby
zyskałem - powiem Panu szczerze. No może nie tyle na pandemii, co na
lockdownie. W końcu miałem okazję popracować trochę z domu i chociaż „home
office” wcale łatwy nie jest, a pracy wcale mało nie miałem, to jednak bardzo doceniam
dodatkowy czas, który mogłem spędzić z rodziną moją. Bezcenne (za wszystko inne
zapłacisz kartą Mastercard).
W sumie to dzięki lockdownowi
siedzę też teraz i piszę do Pana, zamiast leczyć kaca. Też pozytywne, nieprawdaż?
A do tego siedzę w Nowym Sączu, a nie w Warszawie. Inaczej.
Co Pan zamierza robić w tym 2021
r. Panie Stefanie? Jakieś plany? Co by Pan sobie życzył?
Ja chciałbym przeżyć przede
wszystkim, bo bez tego ani rusz. A z innych rzeczy, to jakaś podróż by mi się
marzyła. Ameryka Południowa byłaby idealna. Kto wie, kto wie…
Do szybkiego mam nadzieję,
Paweł D.
PS. W 2020 r. udało nam się dobić
do 25 wpisów. W porównaniu z 2010 r. (114 wpisów) to marnie, ale jak porównać
do 2019 r. (2 wpisy) to jednak znacząca poprawa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz