czwartek, 19 sierpnia 2010

Mała podróż do nieba... i gleba (powtórz)

Szanowny Panie,

domaga się Pan listów, więc niech będzie – napiszę. Zauważył Pan, ze niektóre tematy wracają do nas z wyjątkową natrętnością. Jak Pan myśli, czy wynika to z naszego ograniczenia umysłowego? A może po prostu z kompleksów? Bo jak Pan wytłumaczy tego „macho”? Myślę, że prawdziwi faceci mają w poważaniu to, jaką łatkę przyczepia się jemu, a tym bardziej, jak buduje się wizerunek mężczyzn, z którymi on sam nie ma nic wspólnego. Facet po prostu robi swoje. Pracuje. Zarabia. Nie gada za dużo. Nie komentuje za dużo. Nie plotkuje. Dba o najbliższych. Poświęca się. Tak przynajmniej to sobie wyobrażam, bo skąd niby mam to wiedzieć na pewno. A jeśli chodzi o reklamy, to nie ma wątpliwości, że są kierowane przede wszystkim do kobiet, ale nie ma się temu co dziwić. Po pierwsze – to płeć piękna przeważnie kontroluje codzienne wydatki... a często nawet każde inne wydatki. Po drugie – faceci chyba są bardziej podatni na przyzwyczajenia i niechętni do zmian, co czyni ich nieco bardziej odpornymi na reklamę. Wie Pan, zakute łby takie. A kobiety – zupełnie co innego – tylko eksperymenty im w głowie.

A co do dyskryminacji... hmm... sam nie wiem. Też czuję to czasem. Ale wie Pan – nam się nie wypada skarżyć. Tacy już jesteśmy. Jak te zahukane japońskie żony. Po prostu. I nie mam wątpliwości, że w ciągu dwudziestu lat zostanie nam odebrane wszystko. A kobiety zemszczą się za te wszystkie wieki. Jeśli jednak zaczniemy się tym przejmować, to dostarczymy im tylko nowy oręż. Trzeba ubić sobie na podwórku komórkę jakąś, albo odszykować kawałek garażu, i uczynić z niego swój azyl.

Jeśli znów moje słowa wydają się Panu nazbyt fatalistyczne, to przepraszam. Chyba pogoda jest temu winna. Bo niby co innego? Wszystko jest piękne takie. Jechałem sobie autobusem ostatnio do Warszawy i obserwowałem Puławską. Jak na moje oko, to wszędzie dostrzegalne były znamiona rozkładu. Nieaktualne reklamy, wyblakłe plakaty, brak nowych firm, mało ludzi, dziury w jezdni łatane kostką brukową. Żadnych fajerwerków. Nic inspirującego. Aż pomyślałem, że już z oczami mam coś nie tak (szczypią mnie ostatnio). Jaką postawę wypada przyjąć wobec takiej rzeczywistości?

Uwaga, kłamstwo. I wie Pan co? Pomyślałem, że nie ma co się poddawać. Trzeba wziąć życie za rogi. Machnąć tym byczkiem o glebę. Kiedy będzie lepszy czas na realizację życiowych marzeń? Nigdy. Teraz jestem młody, pełen energii i mogę zawojować świat. Teraz widzę, jak ważne jest samo nastawienie. Sukces. Oto, co znajduje się za następnym wzgórzem.

Aloha,

Paweł D.

2 komentarze:

  1. Every man at some point in his life is going to lose a battle. He is going to fight and he is going to lose. But what makes him a man is at the midst of that battle he does not lose himself. This game is not over, this battle is not over.

    Clear Eyes, Full Hearts...
    ;>

    Coach Taylor

    OdpowiedzUsuń
  2. hehehe... a to chyba moja ulubiona przemowa Erica:)

    OdpowiedzUsuń