środa, 6 lipca 2011

Pacnijta mnie ludzie!

Szanowny Panie,

może to zabrzmi rozpaczliwie, a może i żałośnie, ale muszę tu dziś napisać cokolwiek. A cokolwiek oznacza naprawdę – COKOLWIEK. Moje – i tak zazwyczaj skromne - siły twórcze są chyba na wyczerpaniu zupełnym. Pomysły znikają, zanim jeszcze zdążą rozgościć się w mojej łepetynie. Dno.

Cóż jest temu winne? Czy to jesień w środku lata? Czy to nadmiar pracy? Czy to wstawanie o 5.30 pięć razy w tygodniu, a o 6.30 w sobotę i w niedzielę? Czy to odchodząca gdzieś w siną dal młodość? Czy może źle się odżywiam? A może to sformalizowane kontakty z ludźmi? Może brak luzu? Może to nieprzyjemny zapach w pokoju? Może to za mało zmian? Może nuda? Może brak wiary? Może to tysiąc innych małych rzeczy? Nie wiem.

Nie wiem też zupełnie czym też mógłbym się z Panem podzielić. Powinienem zatem milczeć. Ale głupio tak milczeć.

Może zróbmy tak, że Pan mi coś narzuci. Temat jakiś. A ja spróbuję się odnieść… pociągnąć to jakoś… zmuszę do refleksji pusty baniak.

Przepraszam za beznadziejność moją tym samym. Mam nadzieję, że to przejdzie mi.

Pozdrawiam,

Paweł D.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz