środa, 22 maja 2013

Mama Africa


Szanowny Panie

- Tequila? Tequila is always bad idea – wymądrzył się Sam z Ameryki Południowej widząc wystawioną na barze butelczynę.

Uno dos tres, Cinco seis siete… marenga
Powtarzamy lekcję pierwszą. Krok naprzód krok w tył, na trzy, krok w tył, krok naprzód, na trzy. Teraz lekcja druga krok w bok, krok do pierwotnej pozycji, krok w bok...
Uno dos tres, Cinco seis siete… marenga
Na trzy. To proste. No niby proste, ale jestem ciapa i złapać tego nie mogę. Im bardziej liczę kroki, tym mniej słyszę muzykę, im mniej słyszę muzykę tym bardziej gubię kroki. Im bardziej gubię kroki tym mniej dziewcząt chce ze mną tańczyć. Codziennie od 21.30 do 23.00 ćwiczę salsę w klubie Mama Africa. Za darmo, bo Cusco to miasto, w którym można żyć za darmo.

- Po proszę jeszcze jedną, bez cytryny, ale z solą – powiedział chłopak, a zapłakana jego była (od godziny dziewczyna) usiadła obok i poprosiła o to samo. Palili papierosa jeden od drugiego, przez trzeciego. Pili tequile przy barze, a Jezus im polewał. Ona beczała, on mówił – A wiesz, że Hitler zginął w Argentynie, a nie w Niemczech. Są na to dowody, w internecie, na youtube. Wystarczy poszukać. Wielka mistyfikacja. Dwa lata związku i patrz. Koniec. Bo nie była ze mną szczera.

Można się tym zachłysnąć... tym darmowym życiem w Cusco. To niebezpieczne, o czym będzie później, ale i tak zdradzę receptę. Wystarczy znaleźć dwutygodniową, albo dłuższą pracę wolontariusza. Choćby w jednym z licznych hosteli. A zatem opłata za nocleg i śniadanie – odpada. Potem dogadać się, aby przynajmniej dawali kasę na lunch – 4 sole (czyli jakieś 5,5 złotych). Za 3,5 sole można kupić obiad składający się z gęstej zupy, pełnego drugiego dania (mięcho, ryż, ziemniaki, sałatka) i picia na pobliskim San Pedro Market. Zostaje 0,5 sola, które można dać biedakowi grającemu na harmonijce przed marketem, albo kupić jeden owoc marakui. Jeden z moich ulubionych. A zatem podstawowe potrzeby życiowe ma Pan zapewnione. Ale to nie koniec. Przecież nie samym żarciem i snem człowiek żyje. Kolejna potrzeba to zabawa. Od 23 zaczyna się tu impreza. Wystarczy wyjść na Plaza de Armas (centralny plac Cusco, jak i każdego innego miasta w Peru) i dać się skusić miejscowym naganiaczom, którzy zapraszają do swoich klubów na darmowego drinka. Wchodzisz Pan do jednego i pijesz mocne Cuba Libre, wychodzisz. Kolejny naganiacz zaprasza do swojego klubu. Ok. Tańczysz i pijesz kolejne Cuba Libre. W trzecim klubie dają Panu już dwa darmowe mocne Cuba Libre, a to wystarczy aby mieć przyjemną zabawę do 2 w nocy. Tak właśnie wyglądał mój pierwszy tydzień. Mało spałem, tańczyłem, bawiłem się, śmiałem, poznawałem ludzi, ćwiczyłem angielski, jadłem w najdziwniejszych miejscach i robiłem niezbyt mądre rzeczy w końcu się doigrałem.
Tutaj uwaga, człowiek w podróży bardzo łatwo opowiada o swoich dolegliwościach. Przepraszam Pana jeżeli uzna Pan, że kolejne zdania będą niesmaczne.
Przez pierwszy dzień sraczka wydawała się nawet śmieszna. Brzuch nie bolał, a leciało ze mnie jak spod prysznica. Drugi dzień, już nie był tak zabawny, a trzeci i czwarty to katastrofa. Brzuch bolał, jeść nie mogłem. Tylko mate de coca, na okrągło. Doszło do tego, że bałem się siadać na kiblu, bo tyłek bolał mnie od samego myślenia o siadaniu. Takiej sraczki jeszcze nie miałem. Inkaska zemsta. Peruwiańska otchłań. Chodzić musiałem ze spiętymi pośladkami. Cztery dni spędziłem na kursowaniu między łóżkiem, a kiblem. Spałem po 12 godzin dziennie, miałem gorączkę i chyba znów przeczytałem angielską wersję Harryego Pottera, w której Snape zabija Doumbledoura. To samo czytałem będąc z Panem w Londynie. Jest lepiej, ale nie jestem jeszcze w pełni sił.

- Wezwij policję jak chcesz! – krzyczy niewiasta w środku nocy, w hostelu pełnym gości i okłada swego byłego pięściami. Nie wiemy jak się zachować. Jestem tu pierwszy dzień, ale gdybym był szefem to z miejsca na zbity pysk oboje bym wywalił. Jesteśmy w Peru. Szef daje dziewczynie darmowy nocleg w innym swoim hostelu. – Daj mi 10 sole na taksówkę – mówi ona do swego byłego. – Nie chce dać. Szef płaci za taksówkę. On zostaje tutaj. Pali, wypili całą butelkę tequili. Nie mają pieniędzy.

Uno dos tres, Cinco seis siete… marenga
Salsa. Cholerna salsa. Podoba się mi, bo mężczyzna jest tu prawdziwym liderem. Musi pokazać kobiecie następny krok, pokierować ją. I ona będzie czuła przyjemność z tego typu tańca, właśnie wtedy, gdy dobrze ją  ustawi. Tutejsi robią niezwykłe rzeczy. Dziewczęta chodzą jak na linkach i pchają się w ramionach tych, którzy najlepiej wskazują kolejny krok. Jest taki jeden. Po prostu brzydki, ale gdy tańczy... jest bogiem.
Uno dos tres, Cinco seis siete… marenga
Europejczycy jednak nie nadają się na tancerzy tańców latynoamerykańskich. Jest tu Olga, która od 16 lat ćwiczy balet. Taniec ma we krwi. Wszyscy tancerze z Mama Africa chcą z nią tańczyć, bo mimo, że uczy się od dwóch dni, to już wykonuje figury, które innym białym dziewczętom zajmują miesiące. Sama mówi, że nie potrafi tańczyć salsy, ale potrafi być prowadzona. Chłopakom tutejszym bardzo się to podoba. Jednak wystarczy, że wyjdzie na parkiet barmanka z Mamy Afryki i po prostu zakręci biodrem, a już Olga odpada. Oni salsę mają we krwi. I uwielbiają tańczyć. Powiedział mi o tym Elvis. Instruktor tańca w naszym hostelu. Zapytałem go, co robi, aby żyć.
Uno dos tres, Cinco seis siete… marenga
Powiedział, że tańczy. Zapytałem w takim razie co robi, dla zabawy. Też tańczy. W zasadzie nic innego nie robi tylko tańczy. No i jeszcze dorabia jako instruktor paralotniarstwa. Jest z Limy ten Elvis. Większość miejscowych od salsy woli jednak ludowe tańce. Przed moim hostelem jest plac San Francisco. Codziennie od 20 godziny zbierają się miejscowe chłopaki i dziewczęta w wieku gimnazjalno-licealnym i tańczą. Ćwiczą choreografię do upadłego. Są świetni.
Uno dos tres, Cinco seis siete… marenga
Tak, to imię, zna chyba 9 języków. Byłem świadkiem jak gadał z Japończykami. Powiedział mi, że zna tylko kilka słów, bo mieszkał tam przez rok. Mieszkał chyba wszędzie. Imał się wszelkich zawodów. I jak zwykle u takich ludzi bywa... nie ma pracy. W Kanadzie, skąd pochodzi nie mógł znaleźć. Przyjechał do Peru, aby pracować tutaj. Wielu gringo tak robi. Tak ma 35 lat. Przed dziewczynami udaje, że ma 30. Jest tu tydzień. Miał cztery. Samotne dziewczęta podróżujące po Ameryce Południowej nie są trudnym celem dla chłopaków takich jak, Tak.
Uno dos tres, Cinco seis siete… marenga
Tak tańczy oczywiście salsę.
Uno dos tres, Cinco seis siete… marenga

- To nie ja zabiłam swoją matkę – płakało mi w ramię to biedne dziewczę, które, jak jej chłopak mi mówił, jednak najprawdopodobniej zabiło swoją pijaczkę matkę (wyżywała się na niej). Tylko nie chciała się do tego przyznać. Zabiła czy nie, trzeba było kobietę doprowadzić do ładu, po tym gdy zerwała ze swym facetem. Podobno miała kilka prób samobójczych. Cusco tak właśnie mnie przywitało. Przyjechałem akurat w dniu, w którym z hostelu wyleciała ta para, próbująca przejąć władze nad tutejszym barem. Szefowa ich jednak wygryzła, w dodatku pokłócili się między sobą. Byli rzeczywiście toksyczni. Musiałem wyjść z hostelu na parę godzin, bo nie mogłem wytrzymać atmosfery. A oni jakby się na mnie uwzięli i wszystkie swoje troski życiowe zaczęli przelewać. Oczywiście w tych spokojnych momentach swojego boju. Bo przez całą noc bili się na oczach oniemiałych gości... widzów.  Rano zostali poproszeni o opuszczenie hostelu i zapłacenie swoich rachunków (wypili w barze całą tequile). Nie mieli pieniędzy. On zostawił zepsutego, nic nie wartego laptopa. Ona odeszła. Jeszcze wróciła, aby obiecać, że ureguluje rachunki. Poprosili ją, aby się więcej nie pokazywała... Peru

Uno dos tres, Cinco seis siete… marenga

Stefan W.

P.S. Wczoraj miałem tutaj trzęsienie ziemi (5,7). A ja myślałem, że to duża ciężarówka przejeżdża obok naszego hostelu. 

3 komentarze:

  1. Przytkało mnie! A może Ty wróć?!

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałem o Cusco, wiesz że działał tam świetlisty szlak? No Panie Stefanie, żebym cię z książeczką MAO w Polsce nie witał:p

    OdpowiedzUsuń
  3. Po swietlistym szlaku to nie ma sladu. Chyba, ze w pamieci. Na razie miejscowi zachlysneli sie mamona. Co mnie wcale nie dziwi.

    OdpowiedzUsuń