poniedziałek, 12 lipca 2010

Kasparow kontra reszta świata

Szanowny Panie,

już się Pan tak przyzwyczaił do negatywnego wydźwięku moich wypocin, że wybiera Pan sobie z tych listów co chce i łączy to jak chce. Otóż Polska pojawia się u mnie zarówno jako kraj nieograniczonych możliwości (dla takiego Schetyny), jak i nieco bardziej ograniczonych (dla kilku innych osób). Zresztą, przecież to pytania były. A co do tego szarpania, to naprawdę Pan tego nie czuje? Tak płynnie się Panu wszystko układa? No cóż – pogratulować tylko.

Hmm… ale ta sprawa z terytorium wydaje się Panu taka bzdurna? Bo mi właśnie o to chodzi, że to nie sprawa społeczeństwa. Afryka nie przemawia do Pana? To może Rosja? Ile to już lat jest bogata Moskwa, piękny Petersburg i smutna reszta? Jeśli komuniści tego nie zmienili, to już nic nie zmieni. Taki kształt to mieć musi. No albo to, że Stany Zjednoczone wylądowały akurat pomiędzy najnudniejszą na ziemi Kanadą i siedliskiem chaosu, za jakie można uznać Meksyk? Przypadek? Nie, nie… coś w tym jest. Oczywiście moja wielka głowa jest za mała, żeby znaleźć tu jakąś teorię. Cholera. Głupia głowa.

Przejdźmy jednak do sprawy najważniejszej. Do pasji. Jakoś tak nam krążą te dyskusje wokół tego tematu. I jakoś zawsze traktujemy to z namaszczeniem. Tacy jesteśmy żądni tego, aby było tak… wzniośle, tak z ideą, tak młodzieńczo i fajnie. A może nie w tym problem? Przecież jest Pan – przynajmniej, jak na te czasy – dobrym przykładem tego, że można żyć, nie tracąc marzeń i zachować to dziecięce, czyste spojrzenie na świat. Przecież pasji Panu nie brakuje. Ze mną jest pod tym względem może nieco gorzej, ale też bez przesady – jestem pewnie młodszy od większej części swoich rówieśników. Może powinniśmy zastanowić się, czy nie za rzadko korzystamy tu z innych słów, które przecież też w słowniku występują. Myślę tu o takich rzeczownikach, jak rozsądek, konsekwencja, pracowitość, poświęcenie, kompromis… byłoby tego pewnie sporo więcej. Tak, to takie nieco brzydkie słowa. No, mało atrakcyjne w każdym bądź razie. Niech Pan się znowu nie pomyli. Nie uważam, że tu musi następować konflikt. Można wszak realizować swoją pasję z rozsądkiem – jasna sprawa. Problem w tym, że my musimy zastanowić się nad tym, czy nie tracimy czasu (a tym samym młodości), na gonitwę za jakimś duchem, którego kształtów nawet nie jesteśmy w stanie określić. Może trzeba przystanąć, rozejrzeć się, jak inni układają sobie te klocki, i powolutku, od podstaw samych, zacząć budować fundamenty pod życie spokojne i stabilne? Nie rezygnować z marzeń, ale nie liczyć na to, że zrobimy mata w trzech ruchach. Może już czas, żeby zacząć obmyślać strategię na dłuższą partię?

Paweł D.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz