wtorek, 2 listopada 2010

Duszki

Szanowny Panie,

radujemy się chwałą tych wszystkich, którzy są już w domu Ojca. Radujemy się. Tak. Boże. Radujemy się. Tak?

Przetaczamy się. Na początku przetaczamy się w maszynach. Mijamy się. Odległości kolizyjne. Przycieramy się lusterkami. Wpychamy się. Trąbimy. Toczymy się. Parkujemy. Powoli. Wciskamy się… i stajemy.

Idziemy. Powoli. Spacerkiem. Dźwigamy torby. Szukamy zapałek. Podpalamy. Idziemy. Przedzieramy się. Ocieramy się. Przeciskamy się.

Witamy się. Całujemy się. Uśmiechamy się.

Stoimy. Modlimy się. Obserwujemy.

Kłaniamy się. Uśmiechamy się.

Stoimy.

Jak ona wygląda?! Dwa lata młodsza, a jakby już czterdziestka jej stuknęła! Ale tapeta. Boże, ale się spasła. A ci? Już dziecko mają? Kiedy to się stało? O, Jacek. Panisko się zrobił taki. Ale Ci ludzie spoważnieli. Kurza twarz – co ja robiłem przez ostatnie 5 lat? Ja pierniczę, a jutro znowu ta szarzyzna. Dobra. Nie myśl o tym. Kurna, zero perspektyw – zero. Nic! Po co to się żyje? Co za bezsens. Boże, ale te licealistki teraz wyrośnięte. Dzieci. O, dzieci mają dzieci. Czemu ja tu nikogo nie znam? Skąd się Ci wszyscy ludzie biorą? Ciekawe czy Adam dziś na trąbce gra? Dobra, kończcie już. Głodny jestem. Wypominki jeszcze. Ja nie mogę – zawsze to samo. Gdzie zniknął ostatni rok? Nawet o krok mi się życie nie posunęło w żadnym kierunku. Aaaaa! Zamknij się. Nie myśl o tym. Stanisław Łoś. E, ma znicze nawet. Ciekawe, kto go odwiedza? Kurde, miałem wczoraj wysłać to zadanie rekrutacyjne. I sprawdzić te wnioski dla męża Anki. Kurna i ten 4.2 sprawdzić. A jutro trzeba do tej pindy iść jeszcze. Znów mi będą truli. Ja pierdzielę, jak mnie to denerwuje. Ale M. ma zajebiście – tak sobie pływać. Nie musi na te głupie święta chodzić. Pojadę za granicę! Taa… chyba na Sierzchów. Mogłem jechać przed wakacjami, jak jeszcze kasę jakąś miałem. Teraz to dupa. Nic nie zrobię. Ojeeej, ciotka idzie. Zajebiście.

Uśmiechamy się. Całujemy się.

-Jak tam? Drogi zapchane?

-No właśnie pusto. Rozłożyło się na te trzy dni.

-To te trzy dni. Jakby to było tak w środku tygodnia…

-Rozłożyło się na trzy dni.

-Nie ma korków. Pusto.

Stoimy.

Gdzie ta Gośka? Chodźmy już…

Radujemy się. Kontemplujemy.

Rosół. Rosół. Rosół.

Paweł D.

2 komentarze: