Szanowny Panie,
muszę Panu coś wesołego napisać, aby skończyć już te nasze smuty. Ile można użalać się nad światem i sobą! Poza tym nie może być tak, że tylko Pan mnie rozwesela swoimi przygodami. A zatem proponuję najpierw krótką historię z cyklu przygody Stefana, potem mała prezentacja, a na końcu coś miłego.
Jakiś czas temu dostałem telefon od kobiety. Wbrew pozorom zdarza się mi to czasami. Chciała się ze mną umówić. Osłupiały powiedziałem na odczepnego, żeby zadzwoniła po dwóch tygodniach. To ta proszę sobie wyobrazić - zadzwoniła! Pytam się skąd ma mój numer? Ona, że od koleżanki K., a że miała ładny głos, pomyślałem... co mi szkodzi. Zawsze to jakiś pretekst żeby choć na chwilę mieć kobietę w domu. Nawet nie zapytałem w jakim celu ma do mnie przyjść. Zaprosiłem i już. Kolejnego dnia o dwunastej telefon domofonowy. Otwieram wypatruje przez okno kto idzie. A tutaj chodnikiem śliczna blondynka, nogi do ziemi, ładnie ubrana i po prostu miód malina. Zadowolony odchodzę od okna i czekam aż wejdzie. Słyszę, że ktoś idzie, otwieram drzwi a przede mną wyrasta... gnom, czyli ogromna pyzata kula na szpilkach. Rozglądam się po korytarzu i pytam, czy to aby nie pomyłka. A ta, że nie, że przecież jest umówiona ze mną. Zestresowałem się trochę, sam pan rozumie i wpuściłem potwora. Ta siada, ja grzecznie częstuję herbatą i ona zaczyna mi opowiadać jak to przyszła zająć się moimi finansami. Słucham w osłupieniu i niewiele rozumiem. Okazało się, że pracuje w firmie doradczej zajmującej się wyszukiwaniem dla klientów odpowiednich funduszy inwestycyjnych. Bzdury jakieś o których nie będę się rozpisywał, ale tak właśnie kończą się moje próby zaproszenia innych kobiet do domu. Jestem pewien, że maczała w tym swoje śliczne palce pewna czarownica, która widocznie jakąś nadprzyrodzoną mocą potrafi rządzić przypadkami nawet zza oceanu, ale to tylko teoria, którą każdy może w każdej chwili obalić, do czego zapraszam.
Nie mogę się doczekać, aż Pana facjata będzie zdobić ulice Góry Kalwarii! Niech Pan, na miłość boską, mnie poinformuje, albo najlepiej nas wszystkich przysyłając jakieś zdjęcie plakatu z Pana fizjonomią. Nie załamuj się Pan i nie roztrząsaj nad sobą. Wybory przed Panem i dużo ciekawych rzeczy może się zdarzyć. Interesuje mnie w takim wypadku strona moralna. Czy zagłosuje Pan na siebie? Bo mogłoby się wtedy okazać, że tylko jedna osoba na Pana głosowała, a wtedy wiedziałby Pan, co myśli o Panu rodzina. he he. Oczywiście żartuję, ale nie bez potrzeby. Chciałbym zastanowić się z Panem co myśli rodzina i znajomi oto tej kobiety:
http://www.youtube.com/watch?v=_AIJtbnFdJI
Pewnie to oni z nią tańczą w warszawskim parku. Zróbmy to samo. Sparodiujmy tekst. Zaśpiewajmy o anielskiej buzi pana Pawła. Napiszmy nowe zwrotki. Puśćmy w necie. W pańskiej audycji. Niech cały świat nas usłyszy!
No i na koniec jeszcze mam dla Pana wesołą nowinę. Jest to mój pięćdziesiąty wpis w Fandze w nos, a zatem w sumie napisaliśmy 100 listów. Kto by pomyślał, że tak ładnie nam to wyjdzie i że aż TYLU ludzi nas będzie czytało. W sumie mieliśmy 2 176 wyświetleń, w samym ostatnim miesiącu 729. Najwięcej ludzi czyta nas oczywiście w Polsce: 1994 wyświetleń, potem o dziwo ;) w Stanach Zjednoczonych zapewne w okolicach Miami 96, z Danii 40 wyświetleń, ale także po kilkadziesiąt z Niemiec, Francji, Hiszpanii, Czech, a nawet dwa z Singapuru. Ciekawe czy nas zrozumieli? Jak wiadomo mamy swoich stałych czytelników, tym lepszych, że z rodzin i przyjaciół. Wszystkim powinniśmy pięknie podziękować. Co niniejszym czynię.
Pozdrawiam
Stefan W.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz