poniedziałek, 15 listopada 2010

Głęboki wdech i wydech, wdech i wydech...

Szanowny Panie,

ale żeś Pan tu smuty walnął! W dodatku pojechał Pan mi po całości. Wyszedłem na potwora, który oczernia kobiety. A ja chciałem jedynie pokazać czary jakie wyprawiać potrafi pewna Pani. Skoro jednak uważa Pan, że zabrakło mi subtelności, to mógł być Pan delikatniejszy!

Roztrząsanie przemijania, nawet przy urodzinach "Fangi" dla Pana delikatnej natury musi być druzgocące! Aby Pana nie przygnębiać, nie straszyć wizją wychowania przyszłego potomstwa skorzystam z Pana prośby i rozpiszę się nad życiem pełną piersią.

Panie Pawle przecież wystarczy głęboko i szeroko oddychać! Czy zwrócił Pan kiedyś uwagę jaką przyjemność sprawia oddychanie? Czy ja o tym kiedyś Panu nie pisałem? Powtórzę najwyżej. Niech Pan wyjdzie na ogród i dwa razy głęboko się sztachnie powietrzem. Co za przyjemność! Nie potrzeba przecież żadnych używek, przygód rodem z baśni tysiąca i jednej nocy. Przynajmniej na początek wystarczy powietrze! O tym jak to przyjemnie oddychać na pewno Pan nie jeden raz się przekonał, gdy się Pan zakrztusił, albo gdy pod wodą zabrakło Panu tlenu. Tak a propos, zauważył Pan, że pożądamy czegoś, gdy nam tego brakuje, a jeżeli coś mamy to nawet nie zauważamy, że mamy? Wracając do tematu... jak Pan widzi nawet w przydomowym ogródku można żyć pełną piersią. Nie oszukujmy się jednak i powiedzmy sobie szczerze, że nie każdemu wystarczyć będzie oddychanie! Tylko, że dalej to już niewiele pomogę bo każdy ma swój własny sposób na życie pełną piersią. Wojak Szwejk mawiał, że "jakoś to będzie" i to "jakoś" było jego pełną piersią. Znam innego żołnierza, który mówi że ma na wszystko "wyjeb...", co oznacza że po prostu nie przejmuje się pierdołami i robi swoje. Dzięki czemu żyje tak jak chce, a zatem pełną piersią. Znam marynarza która za swoje motto przyjęła sentencję z poezji Horacego "Carpe diem", która odnosi się do epikurejskiego pomysłu, że teraźniejszość jest ważniejsza od przyszłości. Blisko jestem tej drugiej wersji, ale nie do końca się z nią zgadzam. Sam wychodzę z założenia że życie jest piękne, jak w tym filmie i w nawet najcięższych chwilach przy odrobinie humoru odnajduję jego małe cuda.

Uwielbiam pojęcie "małe cuda"! Chodzi tu o rzeczy które mijamy codziennie i nie dostrzegamy, że to są właśnie "cuda".

Wpływ na Pana humor ma Pana sytuacja, więc spróbuję zainteresować Pana moją sprawą, którą żyje ostatnio. Tydzień temu dostałem telefon z telewizji olsztyńskiej, że chcą przeprowadzić ze mną rozmowę kwalifikacyjną. Pojechałem tam i przed kamerą rozwiązywałem zagadki redaktorskie, wyjaśniałem trudne słowa takie jak: "dogmatyczny, retorsja, bilateralny i abnegat" a także czytałem słowa dobrze je akcentując. Denerwowałem się oczywiście, ale nie było tak źle jak się mi na początku wydawało. Było całkiem nieźle, na tyle przynajmniej dobrze, że szef tamtejszej telewizji powiedział mi iż mam dobry głos i lustro mnie lubi, a także zapowiedział iż jestem w czołówce i najprawdopodobniej dostanę tą pracę. Miałem czekać do poniedziałku. W między czasie zadzwoniły do mnie chłopaki z żaglowca żebym koniecznie do nich pojechał, mają nawet transport i pomógł w naprawie Chopina. Obie propozycje całkiem ciekawe. Pierwszeństwo ma Olsztyn, bo bym zarobił i nauczył się czegoś ciekawego, skończyłbym pewnie prowadząc Dzień Dobry TVN. Gdybym pojechał na Chopina, to pewnie trochę bym im pomógł a potem został w Anglii i zaczął tam gdzieś pracować, aby w końcu zarabiać! Wszystko miało się wyjaśnić dzisiaj, czyli w poniedziałek. No i co? Olsztyn nie zadzwonił, więc nie wiem czy mnie przyjęto czy też znów coś stanęło na przeszkodzie. W takim razie jadę na Chopina, ale muszę mieć pewność co z tą telewizją. Postanowiłem że jutro rano zadzwonię tam i dowiem się jakie mają plany co do mojej osoby. A jeżeli będą na "nie" to żaglowiec. Znając moje jednak szczęście skończy się pewnie tak, że i tam nie pojadę, bo zmienią się plany, albo coś podobnego. Co wtedy zostaje? Poczekam do czwartku, a w czwartek przylatuje moja żona na dziesięć dni ze Stanów Zjednoczonych! Niektórzy mówią, że nie wiadomo gdzie szczęście leży! Ja na szczęście to akurat wiem.

Szczęścia, odwagi i humoru

Stefan W.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz