poniedziałek, 1 listopada 2010

Dzielne dzieciaki

Szanowny Panie,

trudno mi było się pogodzić z tym, że to ich przygoda nie moja. Jest tam Jonasz zwany Markiem, bo imię Jonasz przynosi pecha ludziom morza. Jest tam wielki i dobry Janek, którego bije Oskar, najmniejszy chłopak w załodze. A to z powodu tego, że Oskar śpi nad Jankiem i gdy schodzi ze swej koi to zwykle staje na twarzy Janka. Jest Hania, której zrobiłem plecionkę na ręce. Jest sympatyczna Ala. Fajny Kacper, który wchodził na nok brama. Beniamin, w którym kochają się dziewczyny. I jest też łobuz Patryk. Ekstra dzieciaki, które zasługują na tą przygodę. Tak jak do tej pory trzymałem kciuki za to, żeby bezpiecznie dotarli do portu, tak teraz trzymam kciuki za to żeby znalazł się sponsor, pieniądze i żeby skończyli ten rejs na Karaibach. Byłoby super.

Nie wiem jak to jest, ale gdybym przeszedł sztorm, złamane maszty i to wszystko, to mógłbym w trudnych sytuacjach sobie powiedzieć: czym jest to kolejne wyzwanie, skoro przeszedłeś sztorm na morzu Beringa? Nic nie jest trudne! Wszystkiemu dasz radę! No dobra... żałuję, że mnie tam nie ma, ale czasami tak się zdarza. Kto wie? Może gdybym był na żaglowcu, to maszt łamałby się, gdy sam bym siedział na rejach. Nie wiem jak Pan, ale ja zawsze próbuję odnaleźć jakąś przyczynę, że się dzieje tak a nie inaczej. Jakbym nie mógł uwierzyć, że los jest ślepy, że wszystko to dzieło przypadku. Gdyby taka była prawda, to byłby mój największy koszmar. Wolę myśleć, że jestem kowalem swojego losu, a czasami tylko przeznaczenie chce inaczej niż ja sobie tego życzę.

Nie wierzę żeby Pana spotkania rodzinne różniły się bardzo od moich. A zatem nie rozumiem Pana awersji do tego sposobu spędzania wolnego czasu. Gdy jest okazja spotkania się z rodziną, wypicia z nimi, zjedzenia dobrych potraw, pośmiania się z rodzinnych żartów to czemu Pan tak przeżywa? Zwyczajnie nie rozumiem. Weź się Pan w garść, pomyśl o tych dzieciakach na morzu i złap okazję do dobrej zabawy za jaja.

Hej

Stefan W.

2 komentarze:

  1. Panie Stefanie, niestety pisze Pan o tych dzieciach i o statku jakby wszyscy zginęli, a statek zatonął. Nie ma co się roztrząsać i przeżywać. Sztorm to sztorm, nie pierwszy i nie ostatni. Po co ten patos...

    OdpowiedzUsuń
  2. Patos? Nie chodziło mi o patos. Wręcz przeciwnie. Lubię te dzieciaki i chciałbym aby popłynęły dalej
    Stefan W.

    OdpowiedzUsuń