niedziela, 28 sierpnia 2011

Marii wąską kibić

Szanowny Panie,

nie wiem, jak mogłam nie widzieć tego wcześniej. Głupia, głupia, głupia! Ok. Koniec końców wyświadczył mi przysługę. W pewnym sensie… Jakiś tydzień temu zauważyłam, że patrzy w moją stronę. Patrzy i się uśmiecha. O Boże! Byłam taka głupia! Myślałam, że uśmiecha się do mnie. Nawet chyba odwzajemniłam ten uśmiech. Ale teraz myślę, że on się nie uśmiechał. Myślę, że się śmiał. Marysia mówi, żebym się nie przejmowała. Łatwo jej powiedzieć. Nie jest może jakoś olśniewająco piękna, ale też nie ma na co narzekać. Zgrabne nogi, płaski brzuszek, biust B. Przede wszystkim ma jednak ładną twarz. Śniada cera. Oczy – duże i brązowe. Mały i zadarty nosek. I usta. Boże – dałabym się chyba pociąć za te usta! Są takie… idealne po prostu. Idealne. Dobrze, że jej włosy są takie średnie raczej. Tylko one pozwalają mi nazywać ją jeszcze koleżanką. Niezbyt gęste i zniszczone od tego ciągłego farbowania. Na jej miejscu bym je obcięła. No tak! Mądre, kurwa, rady. Obcięłam już swoje. I wyglądam chyba jeszcze gorzej niż przedtem. Oczywiście, jeśli założyć, że to możliwe. O czym ja mówię?! Oczywiście, że możliwe. Teraz to już sięgnęłam dna! Nie ma co…

Jestem chłopcem. Kurwa. Małym, brzydkim chłopcem. Chłopcem z nieproporcjonalnie dużą głową. Chłopcem z dziwną twarzą. Kobiecą. Ok. Kobiecą… ale brzydką. Oczy są ładne. Ładne? Ładniejsze niż cała reszta. Niebieskie. I czasem mi się wydaje, że są takie mądre. Chociaż… Oko to oko. Zwykłe oko. Kurwa. Nic specjalnego. Co mi po jakichś niebieskich paciorkach wciśniętych w tę paskudną masę? W sumie to nie wyglądają jeszcze tak źle tylko dlatego, że jakoś mi się udaje makijażem je podkreślić. Żeby wydawały się trochę większe i odciągały uwagę od nosa i ust. Jakby ktoś w ogóle się tak wpatrywał w tę twarz. Chyba tylko, żeby się przyjrzeć, jak dziwnie ten nos jest zbudowany. Jakiś kanciasty. Jakby z drewna wyciosany. U góry nienaturalnie płaski. Nie zakończony jakoś zwyczajnie, jak u innych. Tylko jakoś beznadziejnie. Kubizm cholerny. Tak, dokładnie! Jakby mi Bóg twarz z Guerniki ściągnął. A usta z emotikonów. Wąska kreska. Chryste, jakie one są namiętne! Piękny brunet nie mógł oderwać oczu od zmysłowej kreski jej warg. Porzygać się można. Nawet pomadki nie ma na co nałożyć. Chyba będę musiała płacić, żeby chłopcy chcieli je całować. Chociaż nie wiem, czy nawet za pieniądze któryś będzie chciał wymienić ślinę z prawie-chłopcem. Chyba że jakąś ciotkę sobie przygrucham. Uratowana przez rozkwitające rozpasanie! Może zacznę zakładać melonik i garnitur. Albo frak. O! I wezmę sobie taką laseczkę, doprawię wąsik i będę Chaplinem! Ha! Chociaż on miał chyba czarne uroczę kędziorki na łepetynie. A ja mam szarą szczecinkę. Pani Myszka, miło mi. Ciekawe kiedy odrosną? Chyba już były lepsze wcześniej. A może ufarbować je? Na rudo. Albo na czarno – jak Marysia. Ale zaraz się będą śmiać wszyscy, że jestem jakimś zjebem, co chodzi na koncerty My Chemical Romance. Dżiiiiiiii… Gówno. Nic się nie da z nimi zrobić. Hm… hm… Nie no, nie ma opcji. Przy tej białej skórze, to z czarną czupryną będę wyglądać, jak mały wampir-karykatura. Chociaż ta szara też nie pasuje do całej białej reszty. Na golasa to wyglądam jak duch. Albo kościotrup. Albo duch kościotrupa. Chociaż… czy mi przypadkiem cycki trochę nie urosły? No – chyba przy odrobinie szczęścia wskoczę niedługo na pełne A! Olaboga, trzeba będzie sobie stanik na WF kupić. Szaleństwo. Wenus z Willendorfu. Ja – piękna i płodna. Kobieta. A jedyna ma krągłość to ta, która wyskakuje mi po zbytnim przejedzeniu.

Panowie – szukam dokarmiacza-amatora, który się zaopiekuje tą alabastrową figurką! Dam wepchnąć w siebie wszystko. Jeśli tylko zmieści się w te małe wąskie usta - biorę. Gwarantuję pełną uległość. W zamian oczekuję kilogramów. I pupy, która nie boli od siedzenia na twardych, płaskich powierzchniach. Podpisano: Dziewczynka z zapałkami (zamiast rączek i nóżek).

Marysia też jest przecież szczupła. Ale ma biodra. Ma pupę. Ma uda. Łydki. Wszystko ma. Chyba się na nią obrażę. Nie no. Nie obrażę się. Na to ciało swoje się chyba obrażę. Wyrzucę lustro. I zacznę ignorować je po prostu. Wyrzucę łyżki srebrne. I ten garnek metalowy, w którym można się przeglądać. I telewizor wyrzucę, bo i tak rzadko jest włączony.

Boże, czemu te ręce mają taki dziwaczny kształt? Dżiiii…

Paweł D.

1 komentarz:

  1. no? haloo-o! echo! ho! ho! o! o! o! co to za cisza?

    OdpowiedzUsuń