Szanowny Panie,
jak sam Pan widzi, nie powinien mnie Pan chwalić, bo kończy się tak. Po wódce język się Panu rozwiązał i powiedział Pan „o, rozpisał się Pan. Aż jestem zaskoczony”. I co? No i ch… znaczy… no i nic. Świat wraca do swych kształtów pierwotnych. A ja… zwaaallllniiiaaammm… żeby nie było za dobrze.
Ech… a powiem szczerze, że mnożyły mi się w głowie pomysły na dobre wpisy ostatnio. Ale jak te bańki… popękały.
Pękam i ja trochę. Bo wraca Panienka J. z wojaży. Znaczy. Powoli wraca. W niedzielę dopiero. I dobrze, że wraca. Ale wie Pan – teraz sobie przypomniałem, że przez te cztery miesiące miałem tyle rzeczy zrobić. A niewiele zrobiłem z tego, co planowałem. Tak to jest już, że plan to bardzo ważna rzecz. I jak jest, to trzeba się go trzymać. A jak go nie ma, to trzeba go stworzyć. Bo plan to podstawa. Pan się może śmiać. Ba, sam szydziłem zawsze z tych co planują i planów się trzymają. Wszak każdy młodzian wie, że plany są dla lamusów. Weźmy taki plan lekcji. Każdy rozumie przecież, że jest umowny. Bo chodzi się na te zajęcia, które nie są zbyt wcześnie rano, nie chodzi się na te, na których pytają… i tak dalej, i tak dalej. Ale… ja już przecież nie taki młodzian. Więc mogę docenić subtelny urok planowania. Oczywiście mierzi mnie trochę taka generalna zasada, że plan to porządek, ale bez planu… Panie… bez planu, to się człowiek staje mną. Kulką. Tak. Kulką taką, co to tak się odbija od różnych rzeczy. A jak spada, to te flipery tak ją odbijają (Pam! Pam! O tak właśnie!). Ale, jak operator flipera się zagapi? To mogiła. A jak się faktycznie zagapi? Ale będzie…
Muszę jakoś sobie to życie rozbić na punkty, bo będzie jak z moimi wypracowaniami w podstawówce i liceum. Połowa czasu spędzona na rozglądaniu się po klasie, a druga połowa na chaotycznym spisywaniu myśli, które to odbijały się beztrosko od wewnętrznych ( a czasem i zewnętrznych) ścian mojej czaski. Pam! Pam! O tak właśnie się przeważnie odbijały… jeśli w ogóle się jakieś pojawić raczyły (jasna sprawa).
Pozdrawiam,
Paweł D.
jak sam Pan widzi, nie powinien mnie Pan chwalić, bo kończy się tak. Po wódce język się Panu rozwiązał i powiedział Pan „o, rozpisał się Pan. Aż jestem zaskoczony”. I co? No i ch… znaczy… no i nic. Świat wraca do swych kształtów pierwotnych. A ja… zwaaallllniiiaaammm… żeby nie było za dobrze.
Ech… a powiem szczerze, że mnożyły mi się w głowie pomysły na dobre wpisy ostatnio. Ale jak te bańki… popękały.
Pękam i ja trochę. Bo wraca Panienka J. z wojaży. Znaczy. Powoli wraca. W niedzielę dopiero. I dobrze, że wraca. Ale wie Pan – teraz sobie przypomniałem, że przez te cztery miesiące miałem tyle rzeczy zrobić. A niewiele zrobiłem z tego, co planowałem. Tak to jest już, że plan to bardzo ważna rzecz. I jak jest, to trzeba się go trzymać. A jak go nie ma, to trzeba go stworzyć. Bo plan to podstawa. Pan się może śmiać. Ba, sam szydziłem zawsze z tych co planują i planów się trzymają. Wszak każdy młodzian wie, że plany są dla lamusów. Weźmy taki plan lekcji. Każdy rozumie przecież, że jest umowny. Bo chodzi się na te zajęcia, które nie są zbyt wcześnie rano, nie chodzi się na te, na których pytają… i tak dalej, i tak dalej. Ale… ja już przecież nie taki młodzian. Więc mogę docenić subtelny urok planowania. Oczywiście mierzi mnie trochę taka generalna zasada, że plan to porządek, ale bez planu… Panie… bez planu, to się człowiek staje mną. Kulką. Tak. Kulką taką, co to tak się odbija od różnych rzeczy. A jak spada, to te flipery tak ją odbijają (Pam! Pam! O tak właśnie!). Ale, jak operator flipera się zagapi? To mogiła. A jak się faktycznie zagapi? Ale będzie…
Muszę jakoś sobie to życie rozbić na punkty, bo będzie jak z moimi wypracowaniami w podstawówce i liceum. Połowa czasu spędzona na rozglądaniu się po klasie, a druga połowa na chaotycznym spisywaniu myśli, które to odbijały się beztrosko od wewnętrznych ( a czasem i zewnętrznych) ścian mojej czaski. Pam! Pam! O tak właśnie się przeważnie odbijały… jeśli w ogóle się jakieś pojawić raczyły (jasna sprawa).
Pozdrawiam,
Paweł D.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz