piątek, 14 stycznia 2011

Małe, malutkie, maciupeńkie... współczesne kurzołapki

Szanowny Panie,

zna mnie Pan na tyle dobrze, żeby wiedzieć, iż portki Krystyny Jandy w "Człowieku z Marmuru" interesują mnie jak zeszłoroczny śnieg. Chociaż, zeszłoroczny śnieg interesował mnie dużo bardziej, niż jej gacie w tym filmie. Po moim zeszłoniedzielnym debiucie telewizyjnym taki temat jaki Pan rozpoczął, a mianowicie o wizerunku, jest bardzo na miejscu. Bo widząc siebie w telewizji uznałem, że moja wyględna samoświadomość była znacznie większa niż rzeczywistość. Znaczy, sądziłem że jestem znacznie bardziej przystojny. To oznacza dwie smutne rzeczy: po pierwsze jestem narcyzem, po drugie żyłem tyle lat w błędzie a zatem byłem "śmieszny". Jest nadzieja na ratunek. Wygląd mogę poprawić odpowiednim ubiorem. Patrząc na telewizyjne gwiazdy i ich styl, sposób ubierania, to coś czuje, że czeka mnie żałosna przyszłość. Ha ha ha... Stefan i telewizyjna gwiazda. Łzy śmiechu w mych oczodołach się pojawiły he he... Dobra koniec żartów. Teraz na poważnie.

Wiem! Wiem już jak możemy nazwać naszą epokę, dekadę, ostatnie lata. Do czego dążymy i jak będą nas w przyszłości postrzegać. Doszedłem do tego, dzięki kochanej Trójce. Tam była audycja o minimalistach. Ludziach, którzy ograniczają swoje posiadanie do stu przedmiotów. Uważają, że wszystko PONAD jest zbędne. Myśl jest taka, że na każdy przedmiot potrzebujemy czasu. Wymaga od właściciela poświęcenia odrobiny chwili, chociażby po to, aby wytrzeć go z kurzu, aby na niego spojrzeć, aby przy nim posiedzieć. Jeden przedmiot to mało czasu, ale już wiele przedmiotów, wiele małych cząstek czasu, TO już cała godzina, dwie, dwanaście, doba, tydzień. A zatem wedle minimalistów tracimy czas, a mamy tylko jedno życie. Aby zyskać czas trzeba się pozbyć przedmiotów. Zostawić tylko te które są najważniejsze. Oczywiście posiadanie tylko stu rzeczy jest taką próbą, sprawdzeniem się. Nie trzeba iść w skrajność, jeno tylko zauważyć, zdaniem minimalistów, fakt iż przedmioty kradną czas. Gdy o tym słuchałem to mnie oświeciło. Przecież w architekturze - tradycyjnym wyznaczniku trendów, epok i innych tym podonych spraw - jest moda na minimalizm. Nawet warszawskie muzeum sztuki nowoczesnej będzie minimalistyczne. Aaaa... czy Pan widzi to co ja... sztuki nowoczesnej = MINIMALISTYCZNEJ. Chociaż zdaniem kolegi M. z Olsztyna, lepiej ten okres nazwać Ponowoczesnością. Coś w tym jest... Ponadto technika... sprawia, że wszystko jest mniejsze: komórki, komputery, kamery... Małe, malutkie, maciupeńkie... współczesne.

W życiu codziennym też zauważam tendencje do minimalizmu. Na przykład moja teściowa. U mamy nie uchowa się żaden zbędny przedmiot. Wszystko najpierw ląduje w piwnicy, gdzie przechodzi kwarantanne, jeżeli okaże się, iż można bez tego żyć to ląduje na śmietnisku. Po co to trzymać w domu, jak tylko łapie kurz? Teściowa świetnie gotuje, naprawdę świetnie, problem jest w tym (wybacz mamo), że ma tak wyrobione oko, iż doskonale wie ile kto zje. A zatem ugotuje zawsze tyle, że potem nic nie zostaje na stole. Czy to nie minimalizm? To jest właśnie kwintesencja naszego czasu. Niepotrzebne kurzołapki na śmietnik. Po co gotować więcej? Żeby podjadać z lodówki, a idź Panie....! Nie byłbym sobą, gdybym nie odniósł mej osoby do minimalistów. Mój rodzinny dom jest zaprzeczeniem tego co piszę. W domach mojej mamy, babci, wszystkich cioć i wujków, przedmiotów jest tyle, że aż współczesny człowiek by się przestraszył. Sam lubię kurzołapki (zbieracze kurzu), najchętniej miałbym w domu bibliotekę, uwielbiam stare przedmioty. Nie chcę jednak wyłączać się z współczesnego życia, więc wpadłem na pomysł jak mam się odnaleźć tu i teraz. Może i Pan oraz inni panowie skorzystają z mojego pomysłu. Otóż na razie jestem właścicielem jednej żony, a zatem jestem minimalistą, to że ona jest posiadaczką wielu przedmiotów, to już nie moja sprawa. Naciągane? Trochę bardzo tak.

Hejah, hej

Stefan W.

1 komentarz:

  1. Ludzie też nam kradną czas czy minimalizm też sie tyczy ograniczenia kontaktów.

    OdpowiedzUsuń