poniedziałek, 31 stycznia 2011

Smrodliwa poczekalnia

Szanowny Panie,

myśli Pan, że to upadek instytucji "czekania"? Tak się zastanowiłem, że właściwie to nie jej upadek, ale lata syte. Czekanie dzisiaj to krówsko spasłe, które ma się dobrze i aż ryczy z zadowolenia. Dlaczego tak sądzę? Nie chodzi tu tylko o to, że człowiek czeka tydzień na Pana wpis na fangę, ale też o możliwości... No bo jest tyle możliwości kontaktu, że jeżeli nie są one wykorzystywane należycie to każdy dzień czekania jest miesiącem. A zatem kiedyś było tak, że nie można było spodziewać się kontaktu, częstszego niż powiedzmy list na miesiąc, albo gdy para zakochana to jednego listu na tydzień. A teraz to gdy nie dostanę w ciągu dnia maila to uważam, że jestem oszukiwany. Zamiast wysłuchiwać dźwięków klatki schodowej to ja nauczyłem się, że klawisz F5 znaczy odśwież i tak mogę przez cały dzień, w koło Macieja...
Ale nie jest tak do końca. Czekanie nie leży w mojej naturze. Właściwie czekania to nienawidzę. Kojarz mi się ze śmierdzącą poczekalnią jakiegoś dworca w małym miasteczku. Miejsce wskazane przez wyższą instytucję do siedzenia i patrzenia na wolno sunące wskazówki zegara. Właśnie zegara, a przecież Pan wie, jak ja nie lubię odmierzania czasu. Jakiegoś sztucznie narzuconego pojęcia, które sprawia, iż żyjemy w poczuciu marnotrawienia go na gry, na kąpiel w wannie, na przyjemności i lenistwo. Jakby to miało być grzechem niewybaczalnym. Nie! To nie dla mnie! Czas, zegar, wskazówki, sekundnik, czekanie nie jest dla mnie. Tęsknota to bardziej. Cierpliwość też, ale nie czekanie. Bo to pojęcie zakłada siedzenie z założonymi rękoma i jedynie wypatrywanie pociągu w poczekalni, który i tak się spóźni, ukochanej która i tak przyjedzie kiedy będzie miała ochotę... Po co czekać? Lepiej z czasu skorzystać, a to na leniwe przyjemnostki, a to na pracę. Jest jednak jedno zagrożenie! Czekanie to takie zamrożenie tego stanu, w którym zostaliśmy zostawieni. Pobudka do życia będzie gdy pociąg nadjedzie, ukochana przyjedzie. Jeżeli jednak nie będziemy czekać, tylko będziemy działać, to może okazać się, że zmieniliśmy się na tyle, iż nie chcemy wsiąść już do tego pociągu, na który czekaliśmy. Ha! I z tą jakże zagadkową i głupkowatą myślą zostawię Pana na kolejny tydzień ;)

Stefan W.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz