Szanowny Panie,
też zrobiłem sobie tego "latarnika". I ja bym się akurat PiS-u nawet spodziewał, ale wyszedł Palikot. Hmm... Chyba mój wywrotowy nastrój to przejaw jakiejś głębszej wewnętrznej przemiany.
Tak więc lubi Pan swoją pracę? Ciekawe. Cóż, tak mnie to zastanawiać zaczyna. Może ta Pańska praca rzeczywiście jest ciekawa po prostu. Nawet bym jej Panu pozazdrościł, ale... ja się teraz koncentruję na odciąganiu swojej uwagi od pracy. Tak, tak. Po okresie harówki, skupiania się na realizacji celów i planowania przyszedł czas na to, żeby spojrzeć na siebie z boku i powiedzieć: "Ok. Panie Pawle, to miło, że się Pan stara, ale nie ma się co oszukiwać - jest Pan leniem".
I tak we wtorek spędziłem w pracy 16 godzin. Nie, nie jestem pracoholikiem. Dostałem za to wolną środę. I Bóg zobaczył, że to było dobre. Bo było.
Zrobiłem sobie spacer po swoim małym miasteczku, które w dzień powszedni widziałem ostatnio jeszcze na bezrobociu. Ach, piękny jesienny dzień, słońce, żółte liście spadające z drzew. Patrzyłem na ludzi - żywych, pracujących, zajętych codziennością. Ludzie tacy są o niebo ciekawsi niż ludzie niedzielni, którzy wydają się raczej wyrwani z kontekstu, nieswoi i sztuczni. Gdybym mógł, to wymieniłbym wolne weekendy na dwa dni wolne w środku tygodnia. W soboty i niedziele (zwłaszcza w niedziele) nie ma na świecie niczego ciekawego. A taki dzień wolny w środku tygodnia - bezcenny. Szkoda tylko, że w tygodniu nie ma się już z kim człowiek nacieszyć południem na ławce. Wszyscy są gdzieś i robią coś. Nie to co wagary w liceum. Zawsze znalazł się ktoś, kto chciał porobić z Tobą nic. "Nic" - ach, na nowo odkrywam urok tego słowa. Żebym się w tym tylko nie zapędził.
Pozdrawiam,
Paweł D.
PS. A no i kupiłem sobie jeszcze ciastko francuskie w małej cukierence , która dosyć niespodziewanie pojawiła się jakiś czas temu na mapie GK. Mam nadzieję, że się utrzyma.
też zrobiłem sobie tego "latarnika". I ja bym się akurat PiS-u nawet spodziewał, ale wyszedł Palikot. Hmm... Chyba mój wywrotowy nastrój to przejaw jakiejś głębszej wewnętrznej przemiany.
Tak więc lubi Pan swoją pracę? Ciekawe. Cóż, tak mnie to zastanawiać zaczyna. Może ta Pańska praca rzeczywiście jest ciekawa po prostu. Nawet bym jej Panu pozazdrościł, ale... ja się teraz koncentruję na odciąganiu swojej uwagi od pracy. Tak, tak. Po okresie harówki, skupiania się na realizacji celów i planowania przyszedł czas na to, żeby spojrzeć na siebie z boku i powiedzieć: "Ok. Panie Pawle, to miło, że się Pan stara, ale nie ma się co oszukiwać - jest Pan leniem".
I tak we wtorek spędziłem w pracy 16 godzin. Nie, nie jestem pracoholikiem. Dostałem za to wolną środę. I Bóg zobaczył, że to było dobre. Bo było.
Zrobiłem sobie spacer po swoim małym miasteczku, które w dzień powszedni widziałem ostatnio jeszcze na bezrobociu. Ach, piękny jesienny dzień, słońce, żółte liście spadające z drzew. Patrzyłem na ludzi - żywych, pracujących, zajętych codziennością. Ludzie tacy są o niebo ciekawsi niż ludzie niedzielni, którzy wydają się raczej wyrwani z kontekstu, nieswoi i sztuczni. Gdybym mógł, to wymieniłbym wolne weekendy na dwa dni wolne w środku tygodnia. W soboty i niedziele (zwłaszcza w niedziele) nie ma na świecie niczego ciekawego. A taki dzień wolny w środku tygodnia - bezcenny. Szkoda tylko, że w tygodniu nie ma się już z kim człowiek nacieszyć południem na ławce. Wszyscy są gdzieś i robią coś. Nie to co wagary w liceum. Zawsze znalazł się ktoś, kto chciał porobić z Tobą nic. "Nic" - ach, na nowo odkrywam urok tego słowa. Żebym się w tym tylko nie zapędził.
Pozdrawiam,
Paweł D.
PS. A no i kupiłem sobie jeszcze ciastko francuskie w małej cukierence , która dosyć niespodziewanie pojawiła się jakiś czas temu na mapie GK. Mam nadzieję, że się utrzyma.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz