sobota, 22 października 2011

Są jakieś inne...

Szanowny Panie,

te baby... no są jakieś inne. Wszystko w nich nie jakieś takie normalne tylko właśnie inne... Będą zarzuty, że to stereotypy, ale jak przy babach nie mówić o stereotypach, kiedy one wszystkie takie same... inne. Przede wszystkim każda uważa się za inną od innych. Każda ma o sobie zdanie, że jest niezwykła, nieprzeciętna, nieprzystająca i odbiegająca od reszty.

- Tamte? Owszem. Tamte są takie same, ale ja jestem inna.

Każda tak mówi, no dosłownie każda. Stara, młoda, brzydka, ładna, gruba, chuda, szara i blond, brunetka i ruda... wszystkie w swoim mniemaniu już są inne, więc jak tu nie mówić, że "baby są jakieś inne".

Najgorsze jednak w tej ich inności jest to, że one nie dość, że są "inne" to chcą być jak my... faceci. Nawet nazywają się "facetkami". Jaki facet o dziewczynie powie, że jest to "facetka"? No jakiś idiota, jakiś. Powie... panienka, dziewczę, kobieta, babcia, ale nigdy "facetka". No a one o sobie jak najbardziej. Albo nie mamy do czynienia z dziewczętami tylko z laskami... Mógłbym jeszcze ładną i zgrabną kobitkę nazwać laską, ale żeby ona nazywała tak swoje koleżanki? To już jakieś pomylenie z poplątaniem. W ogóle to jakaś głupota... bo te dziewczyny chcą być nami. Brakuje im tylko psitorów między nogami, ale i z tym sobie poradziły i afiszują się swoimi organami rozrodczymi jak jakieś głupie. Ostatnio widziałem plakat, na którym narysowano przekrój waginy i hasło "Jestem piękna" czy inna tego typu głupota. Durnota. Kiedyś na Dionizosa czy inne święto noszono wielkie prącie. Teraz celebruje się waginę. Jakby to była jakaś monstrancja. Cholera jasna mnie bierze. W dodatku nic nie można powiedzieć. Bo albo jesteś szowinistą, albo chamem, albo moje ulubione... chłopcem, który jeszcze nie jest mężczyzną. I jak z takimi przezwiskami można w ogóle dyskutować? No nie da się po prostu.

Bo po pierwsze u kobiet panuje anty-logika. Zaobserwowałem, że jak powiem "A" to one słyszą "A" ale myślą, że chyba chciałem powiedzieć "Z", a one wolałyby abym powiedział "D". A w końcu już nie wiedzą czy rzeczywiście usłyszały "A" bo chyba chodziło o "E" i tak można jeszcze do końca świata i jeden dzień dłużej. Lepiej od razu się poddać i po prostu zamiast gadać "czynić". Robić swoje, albo baba się dostosuje, albo nie. I co zrobić? Nic się nie da zrobić. Jej sprawa.

Po drugie z kobietami nie da się dyskutować, bo każdy argument rozpatrywany jest przez pryzmat lat, w których one były dyskryminowane. No ja pierdziele? To że siedziały w domach przy dzieciach, albo jak już pracowały to jako praczki i sprzątaczki nie oznacza, że były dyskryminowane. Te bogatsze miały życie jak w bajce. A te biedne i teraz nie mają łatwego życia. A edukacja? Zapyta się jakieś dziewczę. Ludzie... przecież dzisiejsza edukacja produkuje bezrobotnych i idiotów... niezależnie od płci. Tylko promil współczesnych studentów naprawdę coś zyskuje ze studiów... Tylko promil ma głowę na tyle chłonną i żądną wiedzy, że studia w jego wypadku coś dają. PROMIL!!! Wystarczy poczytać prace magisterskie? Co to za prace magisterskie w ogóle? Większość nie opiera się na żadnych badaniach. Dywagacje zapisane na 100 stronach. Szkoda papieru i czasu.

Baby chcą czego innego. Im już nie pasuje być szyją kręcącą głową, one chcą być głową. I tu rodzi się tragedia. Bo przyjmują cechy męskie, czyli są bardziej zdecydowane, nastawione na sukces, niezależne. Mówi się, że jeżeli kobieta będzie u władzy to skończą się problemy? Co za bzdura. Najczęściej do władzy dochodzą baby, które są bardziej męskie niż Rambo.

Kochany Panie Pawle, przecież to błąd. Jak się jest ryczącą 30 to jeszcze ok, ale potem... kaplica. Albo nie ma męża, bo żaden przecież z taką nie wytrzyma. Wtedy daje się zapłodnić jakiemuś fagasowi. Rodzi się dziecko. Baba zadowolona, bo ma kogoś kto ją "bezgranicznie" kocha. Nie myśli tylko, że niszczy życie dziecku, bo dziecko potrzebuje ojca. Cholera... zawsze potrzebowało, więc czemu nie ma potrzebować teraz. A jak już taka "wyzwolona" znajdzie męża, to albo ciapę albo dupka, który stawia znak równości między męskością a przemocą. Są jakieś inne... te baby.

A jak mamy się w tym wszystkim zachować "my". Mamy być Bondami, Monte Christami, Werterami... w jednym. Ja się nie dziwię niektórym facetom, którzy wolą już być gejem. Z facetami chyba jakoś tak łatwiej... tfu.

Nie o to chodzi, że nie sprostam wymaganiom "współczesnej" kobiety. Chodzi o to, że współczesna kobieta nie istnieje. Zostaje tylko kobieta... tylko ona się oszukuje... bo jest jakaś inna.


Pozdrawiam z Olsztyna

Stefan W.

P.S. Czy po tym liście widać, że byłem na genialnym filmie "Baby są jakieś inne"?

1 komentarz: